Od początku etapu stało się jasne, że Rafał Majka (Tinkoff) sprawę koszulki w grochy chce załatwić już w piątek. Matematycznie było to możliwe.
Dlatego gdy na początku etapu, który zaczynał się bardzo korzystnie dla Polaka, bo pod górkę, od peletonu zaczęli odskakiwać kolarze, zabrał się z nimi. Było to konieczne tym bardziej, że ucieczkę zainicjowało Lotto Soudal, ekipa Thomas de Gendta, najgroźniejszego dla Majki kolarza w klasyfikacji górskiej.
Czołowa grupa szybko uzyskała przewagę ponad czterech minut, ale tym razem peleton pilnował czasu. Na czoło wyszła ekipa Astany i dyktowała silne tempo. Stało się jasne, że tym razem uciekinierzy będą pod kontrolą. Silne tempo teamu z Kazachstanu sprawiło, że przewaga szybko malała. Ale Rafał Majka czujnie punktował na każdej premii, nie ścigał się na nich z De Gendtem, każdą pokonał jako drugi w kolei zawodnik.
Kluczowe były punkty na Montée de Bisanne, premii HC, zwłaszcza, że Belg odpadł z czołówki. Na rzecz Polaka pracował kolega z ekipy, Chorwat Robert Kišerlovski i ucieczka topniała w oczach. Majka nie niepokojony przez innych zawodników z odjazdu pierwszy wjechał na szczyt Montée de Bisanne i zdobył 25 punktów. Łącznie zgromadził 209 punktów w klasyfikacji górskiej.
