Przypomnijmy, że w poniedziałek, tuż przed godziną 9:00 Komenda Powiatowa Policji w Kozienicach otrzymała zgłoszenie z Powiatowego Centrum Powiadamiania Ratunkowego o tragedii do której doszło w jednym z domów jednorodzinnych przy ul. Leśnej. Dziadek, który odwiedził swoich bliskich nie mógł otworzyć mieszkania. Na miejsce przyjechały służby, w środku znaleziono ciała 4 osób. Było już za późno na próbę udzielania pomocy. Potwierdzono zgony: 39-letniego mężczyzny, jego 36-letniej żony oraz dwóch córeczek w wieku 6 i 9 lat. Kobieta i dziewczynki miały na ciałach ślady cięte.
CZYTAJ KONIECZNIE: Rodzinna tragedia w Kozienicach. Zabił żonę, dzieci a później popełnił samobójstwo?
Na miejscu zdarzenia pojawili się przedstawiciele Komendy Powiatowej Policji w Kozienicach, Komendy Wojewódzkiej Policji zs. w Radomiu oraz Prokuratury Rejonowej w Kozienicach. Dokładne oględziny miejsca zdarzenia, zarówno z zewnątrz budynku, jak i w środku trwały do późnych godzin wieczornych. Funkcjonariusze dokładnie zabezpieczyli ślady. Posesja również została zabezpieczona, na drzwiach i oknach pojawiły się taśmy.
We wtorek i środę sekcje
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Kozienicach. Na wtorek zaplanowano sekcję zwłok dwóch ofiar, w środę odbędzie się sekcja kolejnych dwóch osób. Niestety wysoce prawdopodobny jest scenariusz, że to mężczyzna pozbawił życia swoją rodzinę.
- Najbardziej prawdopodobną wersją tego zdarzenia jest to, że mężczyzna najpierw pozbawił życia żonę i dwie córki, a następnie popełnił samobójstwo przez powieszenie - tłumaczy Małgorzata Chrabąszcz.
Na razie nie ma żadnych oficjalnych informacji na temat motywu, jakim mógł się kierować. W ogólnopolskich mediach pojawiły się domysły dotyczące zazdrości. Prokurator Małgorzata Chrabąszcz mówi wprost: - Nie udzielamy żadnych informacji na temat motywu. Ten nie został jeszcze ustalony, dopiero śledztwo to wykaże - tłumaczy. Dotychczasowe informacje na ten temat to tylko spekulacje.
Nigdy nie było żadnych sygnałów
Jak powiedziała nam rzecznik prasowy KPP Kozienice Ilona Tarczyńska, policja nie miała nigdy wcześniej sygnałów o niepokojących zdarzeniach w tej rodzinie. Do tej pory nie dochodziło do potrzeby interwencji funkcjonariuszy, nie odnotowano zgłoszeń przemocy domowej.
Z naszych ustaleń wynika, że 39-latek był nauczycielem w jednej ze szkół w Kozienicach. Miał bardzo dobry kontakt z uczniami. Nauczyciele i uczniowie są zszokowani tym, co się wydarzyło. Z kolei 36-latka pracowała jako weterynarz. Mieli dwie córki.
Pod domem, w którym doszło do tragedii, pojawiły się pierwsze znicze - z pewnością wyraz szacunku i pamięci dla ofiar tragicznych wydarzeń ze strony ich bliskich.