„Dyktator bez wyborów”. Tak Trump nazwał Zełenskiego
W środę prezydent USA Donald Trump zaatakował prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, nazywając go „dyktatorem bez wyborów”, który „bawił się Bidenem, jak tylko chciał”. W serwisie Truth Social napisał również, żeby ten „działał szybko, bo inaczej nie będzie miał kraju”. Donald Trump wcześniej kilkakrotnie sugerował, że ukraińskiego przywódcę popiera tylko 4 proc. elektoratu, co Wołodymyr Zełenski określił jako „rosyjską dezinformację”.
Dzień wcześniej Donald Trump po raz kolejny zasugerował, że Ukraina ponosi winę za rosyjską agresję, bo mogła „dogadać się” z Rosją i zapobiec wojnie. Odniósł się w ten sposób do żądań Kijowa, by być przy stole podczas rozmów USA z Rosją.
Poseł Konfederacji: Możemy spodziewać się jeszcze mocniejszych słów
Krzysztof Mulawa, poseł Konfederacji, pytany przez i.pl o to, czy Donald Trump zwariował, mówiąc takie rzeczy, odpowiedział, że „Donald Trump zachowuje się troszkę inaczej niż wtedy, kiedy jeszcze nie był prezydentem”.
– Aczkolwiek kierunek jego słów jednoznacznie wskazuje, że to, co go interesuje, to jest niezmiennie deklarowany interes Stanów Zjednoczonych i czasem polega on na bardzo mocnej narracji, która nie zawsze jest zgodna z narracją polską czy interesem Polski – tłumaczył.
Poseł Konfederacji zauważył, że „w tym przypadku to rzeczywiście są dosyć mocne słowa, ale to są słowa, które wynikają z tego, że prezydent Donald Trump będzie chciał uzyskać coś dla swojego kraju”.
– Ja się temu nie dziwię i możemy się spodziewać w ciągu najbliższych tygodni, a nawet miesięcy, jeszcze bardziej zdecydowanych słów, nawet czasem przeciwko Zełenskiemu – mówił.
Element negocjacji?
Pytany, czy słowa Donalda Trumpa należy postrzegać także jako element negocjacji, odpowiedział, że „to tylko i wyłącznie element negocjacji”.
– Takie wypowiedzi mają za zadanie spowodowanie, że pani redaktor i inni redaktorzy, będą zadawać bardzo niecierpliwe pytania politykom europejskim o to, co się dzieje i czy mamy się bać. Rzeczywiście, cała klasa polityczna zastanawia się, co się dzieje i zadaje nawet pytanie takie, jak pani redaktor, czy Donald Trump zwariował. Nie, nie zwariował. To element negocjacji i narracji w stosunku do Ukrainy. Uważam, że za chwilę pojawią ostre słowa w stosunku do Rosji. Trump będzie grał „przeciwko” Ukrainie, a niebawem powie coś, co niektórzy będą odczytywali, jako słowa przeciwko Rosji. To element gry negocjacyjnej – tłumaczył.
Zdaniem polityka słowa Trumpa „usztywniają te kraje, szczególnie w Europie, które nie chcą składać się na racjonalny poziom wydatków na obronność, a tych krajów niestety jest bardzo dużo”.
Polska ma się czego bać?
Pytany o to, czy zatem my – jako Polska – powinniśmy się bać, odpowiedział, że nie.
– Trzeba obserwować, co mówi Trump i Vance, jednocześnie wiedząc, że oni – co do zasady – nie żartują. Czasem może naginają swoje słownictwo, używają słów, których nie zawsze w czasach pokoju by użyli, ale to wyłącznie element narracji, która będzie ich kierunkować do osiągnięcia jakiegoś rezultatu politycznego albo ekonomicznego. W przypadku Donalda Trumpa, to jest istotny element jego gry – mówił.
Spotkanie w kwaterze głównej NATO
Krzysztof Mulawa poinformował też, że w środę kwaterze głównej NATO w Brukseli, na spotkaniu zgromadzenia parlamentarnego NATO, odbyło się kilka spotkań, w których on uczestniczył.
– To co zauważam, to podniesione emocje Francuzów, ale w sumie wszystkich krajów europejskich. Niektóre państwa bałtyckie bardzo się przestraszyły tego, co się dzieje, ale przedstawiciel jednego z nich, co było dla mnie całkowicie niezrozumiałe, powiedział, że są spokojni i odeprą jakąkolwiek napaść agresora, jakim jest Rosja. Są różne głosy, ale generalnie widzę indolencję krajów europejskich. Po rozmowie z szefową delegacji francuskiej wnioskuję, że oni rozkładają ręce i mówią, że nie mogą zwiększać wydatków na obronność. Nawet chwaliła się, że zwiększyli wydatki o 0,2 proc. i uważają, że zrobili swoją robotę, choć ich wydatki to nadal poniżej 2 proc. PKB – tłumaczył.