Trump o Zełenskim: „dyktator bez wyborów”. Krzysztof Mulawa (Konfederacja): Prezydent USA nie zwariował. To element negocjacji

Lidia Lemaniak
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Donald Trump nazwał Wołodymyra Zełenskiego „dyktatorem bez wyborów”. Wcześniej sugerował, że Ukraina ponosi winę za rosyjską agresję. – Prezydent USA nie zwariował. To element negocjacji i narracji w stosunku do Ukrainy. Uważam, że za chwilę pojawią się ostre słowa w stosunku do Rosji. Trump będzie grał „przeciwko” Ukrainie, a niebawem powie coś, co niektórzy będą odczytywali, jako słowa przeciwko Rosji – ocenił w rozmowie z i.pl poseł Krzysztof Mulawa (Konfederacja).

„Dyktator bez wyborów”. Tak Trump nazwał Zełenskiego

W środę prezydent USA Donald Trump zaatakował prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, nazywając go „dyktatorem bez wyborów”, który „bawił się Bidenem, jak tylko chciał”. W serwisie Truth Social napisał również, żeby ten „działał szybko, bo inaczej nie będzie miał kraju”. Donald Trump wcześniej kilkakrotnie sugerował, że ukraińskiego przywódcę popiera tylko 4 proc. elektoratu, co Wołodymyr Zełenski określił jako „rosyjską dezinformację”.

Dzień wcześniej Donald Trump po raz kolejny zasugerował, że Ukraina ponosi winę za rosyjską agresję, bo mogła „dogadać się” z Rosją i zapobiec wojnie. Odniósł się w ten sposób do żądań Kijowa, by być przy stole podczas rozmów USA z Rosją.

Poseł Konfederacji: Możemy spodziewać się jeszcze mocniejszych słów

Krzysztof Mulawa, poseł Konfederacji, pytany przez i.pl o to, czy Donald Trump zwariował, mówiąc takie rzeczy, odpowiedział, że „Donald Trump zachowuje się troszkę inaczej niż wtedy, kiedy jeszcze nie był prezydentem”.

– Aczkolwiek kierunek jego słów jednoznacznie wskazuje, że to, co go interesuje, to jest niezmiennie deklarowany interes Stanów Zjednoczonych i czasem polega on na bardzo mocnej narracji, która nie zawsze jest zgodna z narracją polską czy interesem Polski – tłumaczył.

Poseł Konfederacji zauważył, że „w tym przypadku to rzeczywiście są dosyć mocne słowa, ale to są słowa, które wynikają z tego, że prezydent Donald Trump będzie chciał uzyskać coś dla swojego kraju”.

– Ja się temu nie dziwię i możemy się spodziewać w ciągu najbliższych tygodni, a nawet miesięcy, jeszcze bardziej zdecydowanych słów, nawet czasem przeciwko Zełenskiemu – mówił.

Element negocjacji?

Pytany, czy słowa Donalda Trumpa należy postrzegać także jako element negocjacji, odpowiedział, że „to tylko i wyłącznie element negocjacji”.

– Takie wypowiedzi mają za zadanie spowodowanie, że pani redaktor i inni redaktorzy, będą zadawać bardzo niecierpliwe pytania politykom europejskim o to, co się dzieje i czy mamy się bać. Rzeczywiście, cała klasa polityczna zastanawia się, co się dzieje i zadaje nawet pytanie takie, jak pani redaktor, czy Donald Trump zwariował. Nie, nie zwariował. To element negocjacji i narracji w stosunku do Ukrainy. Uważam, że za chwilę pojawią ostre słowa w stosunku do Rosji. Trump będzie grał „przeciwko” Ukrainie, a niebawem powie coś, co niektórzy będą odczytywali, jako słowa przeciwko Rosji. To element gry negocjacyjnej – tłumaczył.

Zdaniem polityka słowa Trumpa „usztywniają te kraje, szczególnie w Europie, które nie chcą składać się na racjonalny poziom wydatków na obronność, a tych krajów niestety jest bardzo dużo”.

Polska ma się czego bać?

Pytany o to, czy zatem my – jako Polska – powinniśmy się bać, odpowiedział, że nie.

– Trzeba obserwować, co mówi Trump i Vance, jednocześnie wiedząc, że oni – co do zasady – nie żartują. Czasem może naginają swoje słownictwo, używają słów, których nie zawsze w czasach pokoju by użyli, ale to wyłącznie element narracji, która będzie ich kierunkować do osiągnięcia jakiegoś rezultatu politycznego albo ekonomicznego. W przypadku Donalda Trumpa, to jest istotny element jego gry – mówił.

Spotkanie w kwaterze głównej NATO

Krzysztof Mulawa poinformował też, że w środę kwaterze głównej NATO w Brukseli, na spotkaniu zgromadzenia parlamentarnego NATO, odbyło się kilka spotkań, w których on uczestniczył.

– To co zauważam, to podniesione emocje Francuzów, ale w sumie wszystkich krajów europejskich. Niektóre państwa bałtyckie bardzo się przestraszyły tego, co się dzieje, ale przedstawiciel jednego z nich, co było dla mnie całkowicie niezrozumiałe, powiedział, że są spokojni i odeprą jakąkolwiek napaść agresora, jakim jest Rosja. Są różne głosy, ale generalnie widzę indolencję krajów europejskich. Po rozmowie z szefową delegacji francuskiej wnioskuję, że oni rozkładają ręce i mówią, że nie mogą zwiększać wydatków na obronność. Nawet chwaliła się, że zwiększyli wydatki o 0,2 proc. i uważają, że zrobili swoją robotę, choć ich wydatki to nadal poniżej 2 proc. PKB – tłumaczył.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl