„Dobre złego początki” - tak można skomentować walkę Michała Oleksiejczuka (16-5) z Dustinem Jacobym (17-4-1) na gali UFC 272 w Las Vegas. Polak zaczął z wysokiego „C”. Wywierał presję na przeciwniku, trafiał celnie i mocno. Amerykanin nie potrafił wykorzystać dużego doświadczenia kickbokserskiego (później przyznał, że brak kopnięć był wynikiem kontuzji doznanej podczas przygotowań). Każdy z trzech sędziów pierwszą rundę wypunktował dla „Husarza”.
Druga odsłona należała już jednak do Jacoby’ego. Już w pierwszej minucie kilka razy mocno trafił Oleksiejczuka, wydawało się, że od wygranej przed czasem dzieli go jeden cios. Polak bronił się dzielnie, udało mu się przetrwać nawałnicę, a później zaatakować zmęczonego przeciwnika. Miał swojej momenty, lecz przed trzecią odsłoną było jasne, że jej zwycięzca wygra również całą walkę.
Ostatnie pięć minut było dość wyrównane, lecz w końcówce więcej paliwa zostało w baku Jacoby’ego. Amerykanin był aktywniejszy w stójce, trafiał częściej, a po nieudanej próbie sprowadzenia męczył „Husarza” przy siatce. Kontrolę docenili sędziowie, którzy jednogłośnie punktowali 29:28 dla Jacoby’ego.
Faworyzowany przez bukmacherów „Hanyak” po aktualizacji rankingów UFC powinien znaleźć się w czołowej 15 kategorii półciężkiej. Po powrocie do UFC w październiku 2020 r. (wcześniej stoczył dwa przegrane pojedynki na przełomie 2011 i 2012) może się pochwalić serią sześciu walk bez porażki (pięć zwycięstw i remis).
27-letni Oleksiejczuk, który nie wykorzystał okazji na trzecie zwycięstwo z rzędu (wcześniej zaliczył w UFC dwie porażki, dwie wygrane i jedną walkę zaliczoną jako no-contest), marzenia o miejscu rankingowym musi odłożyć na później. Pocieszać może się tym, że nasz były mistrz wagi półciężkiej Jan Błachowicz (28-9) na początku kariery w UFC też walczył w kratkę.
„Cieszyński Książę” miał powrócić do Oktagonu 26 marca, z powodu kontuzji szyjnego odcinka kręgosłupa jego walka z Aleksandarem Raciciem (14-2) została jednak przełożona. Nowy termin nie jest znany.
Wracając do gali w Las Vegas, polskim akcentem była obecność na trybunach byłej mistrzyni wagi słomkowej Joanny Jędrzejczyk (16-4). Olsztynianka, która ostatnią walkę stoczyła dokładnie dwa lata temu, nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w MMA. „Dla wszystkich, którzy pytali: niedługo wracam. I to ze zdwojoną siłą” - zapewnia Jędrzejczyk w mediach społecznościowych.
W walce wieczoru UFC 272 wystąpili numer jeden rankingu wagi półśredniej Colby Covington (17-3) i szósty w rankingu Jorge Masvidal (35-16). Emocji nie brakowało, ale... głównie przed pojedynkiem. Obaj zawodnicy to specjaliści od trash talku, do tego niegdyś łączyła ich wielka przyjaźń. Nie zostało z niej nic, a padające z ust fighterów scenariusze na walkę wiele sądów potraktowałoby jako groźby karalne.
W życie wcielił je tylko Covington, który przez pięć rund zdominował zapaśniczo rywala. „Gamebred” poważnie zagroził mu tylko raz. W czwartej rundzie trafił potężnym prawym, który wyraźnie wstrząsnął „Chaosem”. Udało mu się jednak utrzymać na nogach, a po dojściu do siebie dalej realizować plan. Wygrał wysoko na punkty (50:44, 50:45, 49:46), a po walce rzucił wyzwanie byłemu mistrzowi wagi lekkiej Dustinowi Poirier (28-7).
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
ZOBACZ TEŻ:
- Najsłynniejsza ring girl wciąż imponuje formą [ZDJĘCIA]
- Gamrot wygrywa w UFC. Kolejna świetna walka Polaka [WIDEO]
- Gamrot: Wiem, że będę mistrzem UFC. To kwestia czasu [WYWIAD]
- Błachowicz po utracie pasa: Muszę sobie zasłużyć na rewanż
- Piękna zawodniczka trafiła z UFC do walk na gołe pięści! [ZDJĘCIA]
- Chalidow: Porażki nauczyły mnie, jak się bić [WYWIAD]
10 najważniejszych polskich walk 2021 roku. Błachowicz, najw...
