Warta Poznań - KGHM Zagłębie Lubin 2:2
Zagłębie Lubin pojechało do Grodziska Wielkopolskiego, gdzie swoje mecze rozgrywa Warta, z mocnym postanowieniem poprawy. Miedziowi w ostatnich trzech ligowych meczach przegrali 0:1 z Radomiakiem Radom, 0:3 z Pogonią Szczecin i zremisowali 1:1 z Jagiellonią Białystok. Zwłaszcza w pierwszym i ostatnim spotkaniu mieli wielkiego pecha, bo byli zespołem zdecydowanie lepszym, ale zawodziła ich skuteczność.
Lekiem na taki stan rzeczy miało być sprowadzenie Dawida Kurminowskiego w duńskiego Aarhus, o którego lubinianie zabiegali przez niemal całe letnie okno transferowe. Udało się ostatniego dnia, a przed tygodniem 23-letni napastnik zadebiutował, wchodząc na ostatnie 15 minut. Tymczasem do Grodziska Wielkopolskiego nie pojechał ani on, ani inny sprowadzony latem napastnik — Szymon Kobusińśki.
Z naszych informacji wynika, że Kurminowski miał dolegliwości mięśniowe. Trener Piotr Stokowiec kolejny raz postawił więc na zawodzącego dotychczas Martina Doležala. Czechowi ze skrzydeł dogrywać mieli Damjan Bohar i Tornike Gaprindaszwili, a za podania z głębi pola odpowiedzialni byli Filip Starzyński i Łukasz Łakomy. W ekipie gospodarzy kibice liczyli przede wszystkim na tercet: Miguel Luís, Maciej Żurawski, Adam Zreľák.
Pierwsza połowa zaczęła się od śmielszych ataków gospodarzy. W 28 minucie wyszli na prowadzenie, po tym jak próbującemu oddać strzał Żurawskiemu piłka nieco przelała się po stopie, przez co trafiła do zamykającego akcję na dalszym słupku Jana Grzesika i boczny obrońca Warty musiał tylko dostawić stopę.
Zagłębie odpowiedziało bardzo szybko, bo już pięć minut później było 1:1. Łakomy posłał kąśliwe dośrodkowanie z prawej flanki, skaczący do głowy Starzyński nie sięgnął piłki, ale przytomnie zachował się stojący za nim Doležal, wygrał pojedynek z Grzesikiem i główką umieścił piłkę w bramce tuż przy słupku bezradnego Adriana Lisa. Bramkarz Warty stanął jak wmurowany.
Druga połowa rozpoczęła się od kiksu kolejki, który będzie mocny kandydatem do kiksu rundy, a nawet całego sezonu. Fatalny błąd popełnił Guram Giorbledzie, zbyt lekko podając do Kacpra Bieszczada. Piłkę przejął Niilo Mäenpää i wyłożył jak na srebrnej tacy do Zreľáka, ale Słowak, mając przed sobą puściutką bramkę, będąc centralnie na wprost przed nią, oddał lekki strzał... obok słupka! Ludzie złapali się za głowy, a sam Zreľák kilkadziesiąt sekund stał w miejscu, zastanawiając się, jak mógł to zepsuć.
Ta akcja zemściła się na „Warciarzach” w 67 min. Wprowadzony kilka minut wcześniej Rafał Adamski po składnym kontrataku Miedziowych był sam na sam z Lisem i sprytną wcinką bez przyjęcia pokonał wychodzącego z bramki golkipera rywali.
Zagłębie prowadziło w Grodzisku Wielkopolskim 2:1, ale nie nacieszyło się nim długo. Cztery minuty później zrehabilitował się Zreľák, wykorzystując dobre dogranie niezwykle aktywnego tego wieczora Mäenpy i było 2:2.
Ten wynik nie zadowalał żadnej ze stron. W zespole gości dobry impuls dali zmiennicy Cheikhou Dieng i Tomasz Pieńko, ale mimo kilku niezłych okazji więcej bramek nie padło. Zagłębie po dobrym meczu podzieliło się z Wartą punktami.
