- Nie wiem czy to zrobiłem czy nie, ale przykro mi z tego powodu – mówił na początku procesu oskarżony Grzegorz P. Przekonywał, że nie pamięta co się z nim działo krytycznego popołudnia 17 września ubiegłego roku. Do godz. 15 siedział w barze przy Bogusławskiego. Potem – przekonywał „urwał mu się film”.
Sąd odtworzył przebieg wydarzeń między innymi na podstawie nagrań z miejskiego monitoringu. Rzeczywiście. Grzegorz P. pił w barze. Potem wsiadł do tramwaju i pojechał na Jedności Narodowej. W pobliży warzywniaka założył na ręce czarne rękawiczki. W sędzie mówił, że kupił je do pracy.
Kręcił się koło warzywniaka. Potem poszedł na pobliską stację benzynową. Jej pracownicy zwrócili uwagę na dziwne zachowanie mężczyzny. Zapytali czy czegoś nie potrzebuje. Powiedział, że czeka na znajomego. Potem wrócił w okolice warzywniaka. Wpadł do kiosku z okrzykiem „dawaj pieniądze”. Ale nie czekał na reakcję - od razu zaatakował kobietę. Sąd naliczył co najmniej trzynaście ciosów. Jeden ze świadków rzucił się na pomoc. Grzegorz P. odepchnął go i uciekł. Nie zabrał żadnych pieniędzy.
Oskarżony to recydywista. Był wiele razy karany głównie za rozboje. Ostatni wyrok skończył odsiadywać kilka miesięcy przed napadem na warzywniak. Była to kara siedmiu lat za napady na starsze kobiety. Sąd nie wierzy wersję jakoby Grzegorz P. nic nie pamiętał, bo wypił dużo alkoholu. Żaden ze świadków alkoholu od niego nie czuł. Poza tym, gdyby był tak bardzo pijany, jak mówił, to nie zachowywałby się tak jak opisują to świadkowie i pokazują nagrania z miejskiego monitoringu. Owszem pił tego dnia wcześniej ale nie tyle, żeby alkohol zadziałał na oskarżonego tak jak on sam to opowiada.
Wyrok nie jest prawomocny. Obrona może się odwołać do sądu apelacyjnego.
Nożownik z Jedności Narodowej zatrzymany. Nasz Czytelnik był...
Nożownik zadał 14 ciosów. Dlaczego zaatakował w warzywniaku?
Tego we Wrocławiu jest za dużo! Wrocławianie się skarżą