Kiedy na początku sierpnia kraj obiegły zdjęcia śniętych ryb w Odrze, opozycja podniosła larum w sprawie niewystarczającej ich zdaniem, informacji na temat możliwego zagrożenia. Możliwego, bo dziś wiemy, że człowiek w żadnym momencie nie był przez wodę w rzece zagrożony. Potęgowanie uczucia napięcia było jednak na rękę przeciwnikom rządu i dlatego sprawa stała się samograjem, który ochoczo podejmowali inni. Podejmowali i jak mogli eskalowali do niewyobrażalnych wprost wartości.
Symbolem takiego działania było ogłoszenie przez marszałek województwa lubuskiego alarmistycznej tezy, że ryby w Odrze zabiła rtęć, której ilość przekracza dopuszczalną skalę. Informację otrzymała od niemieckiego urzędnika. Ten dementował, by wiadomość miała charakter wiążący i w żadnym razie nie dotyczyła przyczyn śnięcia. Mówił o lokalnej anomalii i możliwym błędzie, ale mleko, a właściciel fake news o rtęci się rozlał.
Tu właściwie można by postawić kropkę. Jest katastrofa, są oskarżenia przy braku zagrożeń, ale jak to u nas, histeria i polsko - polska wojenka. Problem w tym, że pojawia się jeszcze jeden aspekt i narracja, która może się wydawać zaskakująca, ale jeśli spojrzeć na historię, zaskoczeniem nie jest. Po pierwszej fali medialnej burzy, ogólnonarodowej debaty dotyczącej środowiska, przyszła druga, która niosła ze sobą pytanie o przyszłość rzeki. Żeby było ciekawiej, pytanie to na rybkę wrzucili Niemcy, którzy chcą zatrzymania naturalnego charakteru Odry i zablokowania prac podnoszących jej żeglowność.
Jak grzyby po deszczu zaczęły też mnożyć się „spontaniczne” akcje i happeningi wzywające do wstrzymania inwestycji. Mieliśmy ekologiczny marsz nad brzegiem Wisły w obronie Odry i innych polskich rzek. Pojawił się postulat nadania rzece statusu osoby prawnej. Irracjonalny pomysł ochoczo poparli celebryci ze Stuhrem i Ostaszewską na czele. Ostatnia inicjatywa, to właściwie apel wzywający do utworzenia Narodowego Parku Dolnej Odry. Działania, które jak słusznie się Państwo domyślacie, prawnie zakaże jakichkolwiek inwestycji i wykorzystania rzeki dla celów transportu.
Akcję „Ratujmy Odrę” popiera lubuska marszałek Elżbieta Anna Polak z Platformy Obywatelskiej. Ta sama która kilka tygodni temu powzięła od niemieckich urzędników fake newsa o rtęci. Dziś chce blokować inwestycje i wpisuje się w narrację zachodnich sąsiadów, którym nie na rękę jest polska konkurencja. Wcześniej w analogiczny sposób rozbudowę infrastruktury blokowano w innych miejscach w kraju. Wszędzie ten sam argument - „gdyby natura chciała”. A my? Czy nie jesteśmy jej częścią?
