Na 12 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów skazał w środę Artura W. ps. Wolv gdański sąd. Mężczyzna ma także zapłacić 5 tysięcy złotych na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Kolejne 70 tysięcy złotych powinien zapłacić osobom pokrzywdzonym w zdarzeniu i najbliższym zmarłej rowerzystki.
Na sali sądowej nie było obrońców „Wolva”, którzy zapewne złożą apelację od tego orzeczenia. Sąd zarządził także publikację wyroku w prasie.
Oskarżony nie zgadzał się z treścią orzeczenia. Już po jego ogłoszeniu przekonywał sąd i licznie zgromadzonych na sali dziennikarzy, że posiada wyniki badań toksykologicznych, z których wynikać ma, że w momencie spowodowania wypadku, nie był pod wpływem kokainy. Tymi samymi wynikami dysponować ma - jak twierdził W. - także sąd, który, pomimo to skazał go, jakby był pod wpływem białego proszku.
- W wyniku uderzenia citroen został zepchnięty z jezdni w prawo. Siła uderzenia była tak duża, że przełamując słupki odgradzające ulicę od ścieżki rowerowej, samochód ten wjechał na nią, potrącając poruszających się nią rowerzystów – mówiła o przebiegu samego wypadku w grudniu 2015 roku, gdy do sądu kierowano akt oskarżenia, prokurator Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Według ustaleń śledczych, kierujący kabrioletem, który uderzył w citroena, 44-letni Artur W. ps. „Wolv” stracił panowanie na podjazdem, którym poruszał się z nadmierną prędkością, nie mniejszą niż 80 kilometrów na godzinę. Był pod wpływem kokainy.
Ze staranowanej grupki rowerzystów jedna kobieta zmarła w efekcie rozległych obrażeń, a u drugiej uderzenie „spowodowało chorobę realnie zagrażającą życiu”.
Arturowi W. groziło do 12 lat pozbawienia wolności. Wcześniej był on kilkukrotnie karany. O wyroku 10 lat więzienia jakie usłyszał obok skazanego na 4,5 roku więzienia wspólnika ps. „Kamienna Twarz” za terroryzowanie gdańskiego przedsiębiorcy pisaliśmy tutaj.
Wybory 2025. Zwycięstwo Nawrockiego, wysoka frekwencja

Jeszcze zanim 10-letni wyrok zapadł, w październiku 2013 r. "Wolv" został zatrzymany ponownie do odbycia kar w związku z innymi przestępstwami. W więzieniu przebywać miał do lipca 2015 r. (czyli jeszcze 3 miesiące po tragedii pod Galerią Bałtycką) jednak Areszt Śledczy w Gdańsku, gdzie odsiadywał wyrok, powiadomił Sąd Okręgowy w Gdańsku, że mężczyzna ma ciężką chorobę "zagrażającą jego życiu" niemożliwą do leczenia w warunkach izolacji.
- W związku z koniecznością przeprowadzenia zabiegu leczniczego w dniu 25 kwietnia 2014 r. udzielono przerwy w karze - łącznie po przedłużeniach do 25 kwietnia 2015 r. Zatem Artur W., w poniedziałek 27 kwietnia 2015 r., powinien stawić się do zakładu karnego – tłumaczył nam sędzia Tomasz Adamski, który zaznaczył, że wniosku obrońcy o wstrzymanie wykonania kary przez 44-letniego dziś mężczyznę nie uwzględniono.
Wyrok nie jest prawomocny.
Najtragiczniejsze wypadki na Pomorzu w 2018 r.: