Roman Switan zauważył, że Rosjanie stanęli przed wyborem między przekroczeniem Dniepru przez siły ukraińskie a zniszczeniem własnych fortyfikacji i spowodowaniem powodzi. Ze swego punktu widzenia „wybrali mniejsze zło, a przynajmniej tak to postrzegają” – powiedział.
Opóźnili natarcie, ale zalali swoje forty
Niszcząc własne fortyfikacje, udało im się opóźnić natarcie naszych wojsk na lewy brzeg Dniepru o co najmniej miesiąc – stwierdził pułkownik.
„Z militarnego punktu widzenia utrudnili działania naszym siłom, ale tylko na froncie chersońskim” - zaznaczył.
Obecnie, zdaniem eksperta, „siły rezerwowe, które umieściliśmy na froncie chersońskim, gotowe do przekroczenia Dniepru i posuwania się bezpośrednio w kierunku Armiańska i Krymu, mogą zostać rozmieszczone na frontach: zaporoskim, donieckim i ługańskim. To zintensyfikuje walki w tych rejonach”.
To było oczywiste
Switan podkreślił również, że od zajęcia przez Rosję tamy w Kachowce rok temu było oczywiste, że chcą ją zniszczyć. Do wysadzenia jej w powietrze przygotowywali się od co najmniej dwóch tygodni, w trakcie których wywieźli ciężki i cenny sprzęt wojskowy i wstrzymali spuszczanie wody przez śluzy tamy, a także przystąpili do plądrowania pobliskich osad wzdłuż Dniepru.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
"Tuż przed eksplozją Rosjanie wycofali się na wcześniej zaplanowaną trzecią linię obrony, poza zalanym obszarem. Teraz mają przed sobą ogromny obszar wody, co daje im poczucie bezpieczeństwa. Na tym odcinku frontu nie mieli przewagi liczebnej nad naszą armią. Ale wiedzieli, że w sytuacji zagrożenia z naszej strony w dowolnym momencie mogą wysadzić tamę" - powiedział pułkownik Roman Switan.
rs
Źródło:
