Dziś wydaje się, że powinniśmy sporządzić regulamin, który jasno określiłby, kto z przedstawicieli najwyższych władz nie powinien latać jednym samolotem czy jechać jednym samochodem. Do tego nie potrzeba jednak żadnej ustawy. Wystarczy wewnętrzny dokument kancelarii prezydenta i premiera. Należałoby jeszcze zrównać zasady bezpieczeństwa obowiązujące w lotnictwie cywilnym i wojskowym. Zarówno prezydencki tupolew jak i casa, która rozbiła się koło Piły, latały według przepisów wojskowych. Oznacza to, że przepisy te są niedoskonałe i trzeba je zmienić. Tu też nie trzeba angażować Sejmu. Sprawę rozwiąże dokument niższego szczebla.
Czy powinniśmy jednak tworzyć specjalne przepisy na wypadek tragicznej śmierci prezesów NBP czy IPN oraz rzecznika praw obywatelskich? Każde kolejne, dokładniejsze uregulowanie prawne spowoduje, że powstaną nowe luki i pojawi się konieczność nowelizacji i uszczegółowienia przepisów.
Dziś najwyższe organa państwa przechodzą znacznie ważniejszą próbę - zdrowego rozsądku, kultury politycznej, taktu i wstrzemięźliwości. Zachowanie tych zasad jest ważniejsze niż nowe przepisy. W konstytucji napisane jest na przykład, że po śmierci prezydenta marszałek Sejmu powinien powołać prezesa NBP "niezwłocznie". Choć jest to określenie nieprecyzyjne, to wszyscy wiedzą, co ono znaczy. W sytuacji, gdy polska waluta nie jest zagrożona wahaniami czy atakiem spekulantów, powoływanie nowego prezesa banku centralnego jest zbędne. Odpowiedni wniosek za dwa, trzy miesiące złoży nowy prezydent. Do tego czasu NBP może kierować wiceprezes i nikt nie powinien mieć powodów do niepokojów.
Podobnie jest z prezesem IPN. W obecnej ustawie nie ma mowy, co zrobić w przypadku śmierci prezesa, ale występuje zwrot "koniec kadencji". Czy trzeba wpisywać specjalną procedurę na wypadek katastrofy czy wypadku samochodowego? Niekoniecznie. Dziś Instytutem kieruje pierwszy zastępca i to w żaden sposób nie powinno zakłócać prac.
Ciągłość władzy jest zachowana także w przypadku dowódców wojskowych, którzy zginęli pod Smoleń-skiem. Znacznie lepiej, jeśli mianuje ich nowy prezydent, niż gdyby marszałkowi Sejmu przypisywano chęć przejęcia armii. Recenzentem władzy są wyborcy. Oni najlepiej oceniają jej działania. Także jeśli jest to władza tymczasowa