Zamki na piasku. Krajobraz po bitwie o sejmowe podwyżki

Marek Kęskrawiec
Marek Kęskrawiec
Afera z próbą uchwalenia podwyżek dla całej klasy politycznej, tuż po wyborach prezydenckich, w środku lata - wstrząsnęła społeczeństwem w stopniu dotychczas nieznanym. Dla wielu Polaków, kultywujących ostatnie resztki złudzeń co do polityki jako misji, stała się ona gwoździem do trumny idealizmu. Dziś już chyba naprawdę niewielu z nas wierzy, że po władzę idzie się po to, by służyć społeczeństwu.

W tej sprawie nie chodzi o to, ile zarabiają politycy. Zarabiają mało, to bezsporny fakt. A na tle uposażeń, jakie otrzymują członkowie rządów oraz parlamentarzyści w innych krajach Europy, nawet żałośnie mało. Tyle że nie wynika to ze skąpstwa społeczeństwa gwałtownie demonstrującego przy każdej próbie zlikwidowania tej patologii. To raczej efekt hipokryzji, która każe parlamentarzystom podlizywać się elektoratowi niską pensją w nadziei, że im skromniejszą twarz pokażą, tym łatwiej będzie im zyskać głosy.

Apogeum tego rodzaju strategii była przeprowadzona dwa lata temu 20-procentowa obniżka poselskich uposażeń, przegłosowana na wyraźne życzenie Jarosława Kaczyńskiego. „Do polityki nie idzie się dla pieniędzy”, „Jest oczekiwanie daleko idącej skromności w życiu publicznym” - twierdził prezes PiS w czasach, gdy nikt nie myślał o pandemii, a widmo utraty pracy przez miliony Polaków wyglądało na tezę wyjętą z powieści science fiction.

Szantaż emocjonalny udzielił się nawet opozycji, która nie miała odwagi wystąpić przeciwko temu absurdalnemu pomysłowi i po prostu nie wzięła udziału w głosowaniu, choć wiadomo było, że całe to mówienie o skromności i etyce miało tylko jeden cel - przykryć aferę z 1,5 mln zł nagród, jakie przyznała swoim podwładnym ówczesna premier Beata Szydło.

Pierwsza dama przelewa czarę

Nie wiadomo, czy od początku PiS traktował obniżenie pensji jako haczyk na elektorat i od dawna planowano odwrót od „skromności” po drugiej elekcji Andrzeja Dudy. Faktem jest natomiast, że posłowie tak naprawdę zarabiają dużo więcej niż zasadnicze 8 tys. brutto. Do tego dochodzi 2,5 tys. diety, 12 tys. ryczałtu na prowadzenie biura plus wysoka kwota wolna od podatku oraz darmowe przejazdy pociągami i przeloty samolotami. Sytuuje ich to w gronie 5 proc. najlepiej zarabiających Polaków, niemniej jednak - jak na doniosłą rolę, jaką odgrywają w kierowaniu państwem - nie czyni z nich bogaczy. To trzeba wyraźnie przyznać.

Kompromitacją nie jest to, że w lipcu 2020 roku Sejm postanowił poprawić los polityków. Kompromitacją jest to, że zrobiono to tuż po wyborach prezydenckich, licząc, że do następnej ważnej elekcji parlamentarnej w 2023 roku ludzie zapomną. Projekt wskoczył pod obrady w tajemniczych okolicznościach: bez zapowiedzi, w środku lata, bez dyskusji w Sejmie. Do dziś nie udało się nawet ustalić, kto był jego autorem, co tylko utwierdza w przekonaniu, że był on efektem wspólnych potajemnych negocjacji. Jakkolwiek było, przegłosowana miażdżącą większością ustawa zawierała ponad 50-procentowe podwyżki dla posłów, 80-procentowe dla ministrów oraz 100-procentowe dla premiera i prezydenta.

Nowością było ponadto niemal 18 tys. comiesięcznej pensji dla pierwszej damy. I to właśnie przelało czarę goryczy, przynajmniej pośród zwolenników opozycji. Przez pięć ostatnich lat słyszeli z ust swoich reprezentantów słowa najostrzejszej krytyki pod adresem Agaty Dudy, a teraz nagle przystali na układ.

To było zbyt wiele dla elektoratu opozycji. Internet zawrzał. Ironicznie pytano, czy pensja dla żony prezydenta to te obiecane podwyżki dla nauczycieli?

Inni zwracali uwagę na żenujące tłumaczenia np. posłanki Barbary Nowackiej z Koalicji Obywatelskiej, która na dodatek uchodzi za przedstawicielkę lewego skrzydła opozycji. Jej uwaga, że słabo zarabiającego posła firmy mogą kupić za 2 tys. zł, spotkała się natychmiast z komentarzami w stylu: „A ile trzeba wam dać, byście przestali kraść?”. Warto przy tym zaznaczyć, że elektorat opozycji to w większości nie są populiści albo ludzie żyjący na granicy ubóstwa. Uderzyło ich zupełnie co innego. Konspiracyjna forma przegłosowania podwyżki, zupełny brak rytualnej przy innych okazjach krytyki pod adresem PiS, a przede wszystkim tzw. perfect timing, na który zwrócił uwagę Donald Tusk. A więc człowiek stanowiący wciąż dla opozycji zasadniczy punkt odniesienia i autorytet w wielu kwestiach.

Były premier, ale także inni z reguły antypisowsko nastawieni komentatorzy w rodzaju prof. Marcina Króla - od razu zwrócili uwagę, że rzecz dzieje się w trakcie globalnej pandemii i największej od lat recesji, gdy miliony Polaków albo mają obniżane pensje, albo wręcz tracą pracę. Na dodatek ustawę przegłosowano dokładnie w 40. rocznicę wybuchu strajku w Stoczni Gdańskiej. Ta koincydencja dat jest szczególnie przykra. Posłowie okazali sobie w ten sposób szczególny rodzaj „solidarności”, kosztem zmagającego się z kryzysem społeczeństwa.

„Są nie do uratowania”

Zwolenników opozycji uderzyło również i to, że po przegłosowaniu podwyżek posłowie rozjechali się do domów i bardzo niewielu z nich zostało w Sejmie, by wysłuchać sprawozdania Rzecznika Praw Obywatelskich z ostatniego roku jego kadencji. Widok niemal pustej sali, do której mówił Adam Bodnar, do niedawna ikona dla antypisu - dopełniał smutnego obrazu upadku moralnego, w jakim pogrążyła się tego dnia opozycja. I z którego już się w tej formie nie podniesie. Widać to wyraźnie w kontekście tego, kto feralnego piątku zachował się w Sejmie z większą klasą. Za podwyżkami dla elit politycznych nie zagłosowała Konfederacja i partia Razem, a więc parlamentarni radykałowie z prawa i z lewa. Zaiste, chyba tylko w Polsce możliwe jest to, że głosem rozsądku stają się ci, od których tego rozsądku mamy prawo wymagać najmniej, bo taki jest zazwyczaj urok skrajnych partii.

Ten ciąg zdarzeń prof. Marcin Król podsumował krótko: „To koniec tych, którzy dzisiaj reprezentują opozycję. Są nie do uratowania”. Pozostaje jednak pytanie, co dalej? Biorąc pod uwagę niemal jawny bunt, który przeciwko wierchuszce PO podjęli ci (np. Tomasz Zimoch), którzy nie chcieli kompromitować się głosowaniem za podwyżkami, można przewidywać, że dni Borysa Budki są policzone. Co by nie powiedzieć o posądzanym o cynizm Grzegorzu Schetynie, 14 sierpnia nie zagłosował „za” fruktami dla polityków i zapewne, gdyby dalej był szefem PO, nie pozwoliłby się tak dziecinnie rozegrać.

Dziś ma satysfakcję, ale oczywiście nie otwiera mu to drzwi do powrotu na fotel lidera. Budkę może dziś zastąpić wyłącznie Rafał Trzaskowski, który z racji funkcji w samorządzie Warszawy uniknął głosowania w Sejmie. Dziś ma szansę odgrywać rolę jedynego sprawiedliwego i budować wokół 10 mln głosów uzyskanych w wyborach prezydenckich kapitał polityczny. Czy zdoła przejąć władzę w Platformie, czy może raczej zdecyduje się na nową drogę? Obie opcje mają swe plusy i minusy. PO dysponuje milionami z budżetu, bez których ciężko sobie wyobrazić sukces (o czym w pewnym stopniu przekonał się Szymon Hołownia), z drugiej strony wielu nastawionych antypisowsko Polaków ma już szczerze dość inwestowania swych głosów w partię, która jest nieudolna, zepsuta, leniwa i może być traktowana co najwyżej jako „mniejsze zło”. Ile razy można iść do urn z takim nastawieniem?

Zamki na piasku

Kto wie, czy najbardziej prawdopodobnym scenariuszem nie będzie próba jakiegoś hybrydowego rozwiązania, a więc utrzymania platformerskiej dojnej krowy budżetowej z równoczesną próbą głębokiego zreformowania jej charakteru poprzez wciągnięcie do gry Hołowni. On sam na razie się do takiego mariażu nie pali, ale czas pokaże, czy wytrwa. Kompromitacji podwyżkowej nie wykorzystał jakoś spektakularnie, poza tym do wyborów parlamentarnych pozostają aż trzy lata, a to czas, w którym z braku pieniędzy i struktur jego ruch „Polska 2050” może popaść w inercję.

Turbulencje w łonie opozycji są nieuniknione, jednak nie muszą działać na jej niekorzyść, mogą za to dać jej nową jakość i energię. Zwłaszcza że i w Zjednoczonej Prawicy zapewne nie będzie działo się dobrze. Może się bowiem zdarzyć, że wiosną kryzys ekonomiczny i społeczny okaże się tak głęboki, iż wywróci rządy PiS-u, który już dziś nie ma żadnych oszczędności w budżecie. Starzejący się Jarosław Kaczyński raczej nie wysypie z rękawa kolejnych genialnych pomysłów na ucieczkę do przodu i będzie musiał zmierzyć się z narastającą walką buldogów pod prawicowym dywanem, a zwłaszcza z tlącym się nieustannie konfliktem na linii Morawiecki - Ziobro.

W obliczu upadających przedsiębiorstw nie ma też co liczyć na wierność elektoratu. Wbrew usilnym próbom przedstawiania sukcesów wyborczych prawicy jako dowodu na konserwatywną zmianę mentalną w polskim społeczeństwie, nic takiego się nie dzieje w ogólnopolskiej skali. Część społeczeństwa przeżyła co prawda powrót do zgasłego w poprzedniej dekadzie patriotyzmu i dumy narodowej, jednak większość, także na wsiach, stale się laicyzuje i coraz mniej poważnie traktuje Kościół katolicki.

Głosując na PiS, głosuje na państwo opiekuńcze, wyrażając zarazem niechęć do zbyt ofensywnej rewolucji obyczajowej spod sztandarów LGBT, ale z drugiej strony - tak naprawdę nie jest to wierny elektorat, który chciałby ginąć za PiS. Jego milczenie w kwestii podwyżek może być złudne i wynikać z prostej kalkulacji: „może i kradną, ale przynajmniej się dzielą”. Kiedy jednak skończą się fundusze na „socjal”, ten domek z kart upadnie. Problem w tym, że z drugiej strony sceny politycznej nie ma na razie żadnej dynamicznej siły, jest tylko alternatywny zamek na piasku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl