Nie chciałbym wszystkiego zwalać na polityków (bo oni i tak zaraz wszystko zwalą na dziennikarzy), ale jednak muszę. Jak wiadomo, w polskich duszach, obok pokładów ułańskiej fantazji i brawury, zalegają równie nieprzebrane zasoby zawiści. Czytam sobie Owidiusza - „U sąsiada zbiory zawsze wydają się lepsze, a jego krowa daje więcej mleka” - i odruchowo dumam, czy przypadkiem nie był Polakiem. Wszyscy znamy gorzki żart o polskim chłopie, który zamiast prosić Boga o krowy dla siebie, zażyczył sobie, by sąsiadowe zdechły.
Usłyszałem to w Sylwestra w nowej wersji: Kibol Cracovii złapał złotą rybkę. Podrzuca ją z ręki do ręki, nie ma pojęcia, co robić.
- No, ziom, wypowiedz życzenie – zachęca rybka.
– K…, ale jakie? – pyta kibol.
- Jak by ci to wyjaśnić... O! Wczoraj złapał mnie kibol Wisły i poprosił o milion dolców.
- I co? – podnieca się maniak „Pasów”.
- I mu ten milion dałam! – odpowiada rybka: – To co ty byś chciał?
Na co kibol: - Jak to co! Adres tego ch…!
„Gdyby ludzie pragnęli bardziej własnego szczęścia niż nieszczęścia innych, moglibyśmy niebawem mieć raj na ziemi” – zauważył dawno temu Bertrand Russell, jeden z czołowych myślicieli XX wieku, nagrodzony w 1950 roku literackim Noblem.
Co do tego mają politycy? Ano to, że oni mogą w nas rozpalać brzydkie uczucia – albo też je mądrze gasić, wskazując lepsze wzorce. Mogą, jak Hitler, Pol Pot czy Idi Amin, formować ludzi i społeczeństwo na pogardzie i zawiści. Albo - jak Gandhi, Martin Luther King, Nelson Mandela, bądź liderzy pierwszej „Solidarności” i pokojowej transformacji 1989 r. - odwołać się do wyższych wartości.
Druga droga jest trudniejsza, ale jeśli w roku 2020 ludzkość istnieje i niektórym – np. Polakom – wiedzie się dobrze, to tylko dzięki przywódcom, którzy niezłomnie kroczyli tą drugą drogą – wiodąc za sobą innych. Tacy przywódcy przydają ludziom i jednostkom blasku rozświetlającego umysły, serca i dusze. Ci, którzy bazują na pogardzie i zawiści, mają gęby pełne frazesów o potędze – tak naprawdę wygaszają umysły, serca, dusze. Ludzi i narody. Fundują nam wszystkim mrok.
Gdzie przywódcy wiodą nas dziś? Na jakich wartościach oparli swą władzę? Dlaczego znów opowiadamy sobie w Sylwestra gorzkie żarty o polskich przywarach, a gratulacje stały się nad Wisłą (jak w czasach, gdy pisał o tym Tuwim) „najuprzejmiejszą formą zawiści”?
W pierwszym dniu Nowego Roku najgorętszym tematem w polskim internecie było to, który Sylwester zmiażdżył który. Nieważna wspólnota i zabawa, lecz to, kto górą: TVP z Martyniukiem, TVN z Bajmem, Polsat ze Sławomirem? Zwyciężyła narracja, że „Zenek miażdży”.
Może to ostatnia chwila, byśmy zadali sobie pytanie: Czy to dobrze?
