Zenon Jaskuła, trzeci w Tour de France 1993, na rowerze zwiedził cały świat, a pasją do kolarstwa zaraził swego syna Maksymiliana

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
(W 1997 roku Zenon Jaskuła zajął 2. miejsce w klasyfikacji generalnej Tour de Pologne)
(W 1997 roku Zenon Jaskuła zajął 2. miejsce w klasyfikacji generalnej Tour de Pologne) fot. Kamil Wojdat
Zawodową karierę rozpoczął stosunkowo późno, bo w wieku 27 lat. Został tym samym jednym z pierwszych polskich kolarzy, którym się to udało. Jak sam twierdzi, na rowerze kilkukrotnie okrążył kulę ziemską.

Zenona Jaskuły sympatykom kolarstwa przedstawiać nie trzeba. To wicemistrz olimpijski (1988) i świata (1989) w drużynie, trzeci zawodnik Tour de France oraz wielokrotny medalista mistrzostw Polski. – Tego nikt mi nie odbierze – mówi z dumą i nostalgią. – Ściganie się to przyjemność. W jakiej innej pracy jeździłbym do Australii, do Stanów Zjednoczonych, do Monte Carlo, po całej Europie? – pyta retorycznie.

W czasie wieloletniej kariery odwiedził niemal każdy zakątek świata. Który start najbardziej utkwił mu w pamięci? – W Malezji, gdzie przez drogę przechodziły nam iguany, czyli takie duże jaszczurki. I to 10-15 metrów przed peletonem – odpowiada bez wahania. – Dobrze pamiętam też wyścigi w Japonii, Kolumbii i na Kubie, na której jest góra „Copos de Collantes”, a tam podjazd o nachyleniu 28 procent. Jeśli ktoś się na nim zatrzyma, to już nie ruszy – wspomina.

Jaskuła jeździć amatorsko zaczął mając 15 lat, pierwszy kontrakt zawodowy podpisał 12 lat później. To wszystko uważa za plus. – Dziecko, które rozpoczyna treningi kolarskie w wieku 9 lat, mając lat 18 myśli, że wie już wszystko i traci motywację. U mnie to wyglądało inaczej – wyjaśnia. – Pierwszy kontrakt zawodowy podpisałem w wieku 27 lat. Dzięki temu, że zacząłem nieco później, miałem nad moimi przeciwnikami pewną przewagę. Oni mając 25 lat czuli się już zmęczeni, w wieku 27 lat niektórzy kończyli kariery, ja natomiast dopiero tak naprawdę zaczynałem. Rozwijałem się przez dziesięć kolejnych lat. Wielu dobrych zawodników zaczynało późno, a nie wieku na przykład 12 lat. Choćby Ryszard Szurkowski. Innym przykładem jest Primož Roglič, który początkowo uprawiał skoki narciarskie, a teraz jest jednym z najlepszych zawodników na świecie. Lance Armstrong swego czasu uprawiał natomiast triathlon. Później jego specjalizacją stał się rower – kontynuuje.

Podobną drogę do pana Zenona nie tak dawno zdecydował obrać jego syn, Maksymilian. – Początkowo poszedł w piłkę nożną, chciał być jak Robert Lewandowski, Leo Messi czy Cristiano Ronaldo. W okresie pandemii jednak jego drużyna nie miała wspólnych treningów i wtedy stwierdziłem, że to ostatni dzwonek, aby jeśli chce, rozpoczął przygodę z kolarstwem. Miał wówczas 16 lat, a kiedy ja zaczynałem miałem 15 – opisuje. – Na rowerze jeździ od roku. W trzy lata ma się nauczyć techniki i takiego sprytu. Ja oczywiście mogę go we wszystko wprowadzić, ale reszta jest po jego stronie. Teraz trenuje w drużynie „Boras Lewart Team Lubartów”. Za jakiś czas, gdy przejdzie do starszej kategorii wiekowej w ekipie „Lubelskie Perła Polski”, będę wymagał już od niego, aby wygrywał. Życzę mu, aby osiągnął co najmniej takie wyniki jak ja. Jeśli uda mu się być lepszym, jako ojciec będę jeszcze bardziej szczęśliwy – dodaje.

Z jednej strony warunki stwarzane zawodnikom do trenowania kolarstwa są coraz lepsze, z drugiej jednak to wcale nie musi oznaczać, że jest prościej zostać zawodowcem. A może nawet wręcz przeciwnie… – Chyba kiedyś łatwiej było uprawić kolarstwo. Istniało więcej klubów, a tym samym była większa rywalizacja. Jeśli zawodnik dobrze się pokazał w wyścigach amatorskich, szybciej mógł zostać zawodowcem. Teraz, aby nim być, tak naprawdę trzeba już jeździć w grupach juniorskich zawodowego teamu. Rzadko który amator może przebić się do zawodowego ścigania – obrazuje Jaskuła. – nowe technologie to aktualnie pewna plaga wśród młodzieży. My ich nie mieliśmy, więc może dlatego każdą chwilę spędzaliśmy na treningu, a nie siedząc w telefonie – mówi w kontekście specyfiki czasów.

Jakie jeszcze różnice w kolarstwie sprzed lat w porównaniu z dzisiejszym dostrzega trzeci zawodnik Tour de France z 1993 roku? – Kiedyś wyścigi były dłuższe niż teraz. Jednak wobec różnych afer dopingowych organizatorzy zdecydowali się skrócić ich trasy. Choćby w Tour de France etapy nie są już takie długie i myślę, że to była słuszna decyzja – twierdzi. – Ciężko jest porównać sam poziom. On jest podobny. Przeciętna wyścigu to 45-46 km/h. Może jazda na czas jest nieco szybsza, ale to też zależy od pogody. Na pewno sprzęt jest bardziej nowoczesny, wizualnie lepszy, ale uważam, że to wszystko akurat mała różnica – dodaje.

Nie zmienia się na pewno jedno, ciężka praca. – Kto dużo ćwiczy, nawet jak nie ma talentu, będzie miał szansę na sukcesy – kończy Jaskuła.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl