Żydzi przez wieki byli w Europie kozłami ofiarnymi

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Polska w przeszłości była bezpiecznym schronieniem dla prześladowanych w Europie Żydów
Polska w przeszłości była bezpiecznym schronieniem dla prześladowanych w Europie Żydów archiwum
Rozmowa z dr. Piotrem Trojańskim, historykiem z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Czy w Polsce antysemityzm jest dzisiaj silniejszy niż w Europie Zachodniej?

Do niedawna uważałem, że poziom antysemityzmu w Polsce jest dużo niższy niż na przykład we Francji czy w Niemczech, gdzie od czasu do czasu dochodzi do aktów przemocy wobec Żydów lub ich instytucji. Obecnie nie jestem już tego taki pewny. Ostatnio obserwujemy w Polsce znaczny wzrost niechęci skierowanych przeciwko Żydom. I jakkolwiek cały czas jest to głównie przemoc słowna, to uważam, że może to doprowadzić także do przemocy fizycznej. Obym się mylił, ale jeśli publicznie nazywa się Żydów „parchami”, jeśli mówi się o spisku żydowskim, wskazuje się osoby pochodzenia żydowskiego u władzy, jeśli przed Pałacem Prezydenckim narodowcy demonstrują, krzycząc „zdejmij jarmułkę, podpisz ustawę”, to boję się, że ta cienka czerwona linia może zostać przekroczona.

Żydzi w Polsce pojawili się, uciekając właśnie przed antysemityzmem.

Tak, Żydzi masowo zaczęli napływać do Polski w XIV wieku, uciekając z Europy Zachodniej przed prześladowaniami. Podłożem tych prześladowań były głównie kwestie religijne: Żydów oskarżano o zabicie Jezusa, o mordy rytualne, profanację hostii…

Także o roznoszenie dżumy.

Też. To wszystko spowodowało, że Polska stała się krajem, w którym znaleźli schronienie. Polscy książęta i królowie przyjmowali ich z otwartymi rękami, licząc, że Żydzi doprowadzą do szybszego rozwoju gospodarczego kraju. Dlatego otoczyli ich szczególną opieką i obdarzyli przywilejami. Żydzi polscy trudnili się handlem i rzemiosłem, zajmowali się udzielaniem kredytów. Wielu z nich służyło na dworach. Potem niestety sytuacja zaczęła się zmieniać na niekorzyść.

Od kiedy?

Pod koniec XVI w., kiedy na fali kontrreformacji dochodziło też do prześladowań Żydów. Oskarżenia o profanację hostii, rzekome mordy rytualne i czary kończyły się na ogół procesami połączonymi z torturowaniem i śmiercią obwinionych. Władze miejskie, z poparciem duchowieństwa, narzucały im nadzwyczajne podatki. Później, w wieku XVII, w czasie różnych zawieruch i wojen, które powodowały kryzysy ekonomiczne, zaczęto szukać winnych. Znajdywano ich także w Żydach. W XIX w. na ziemiach polskich doszło do rywalizacji ekonomicznej między Żydami a wyemancypowanymi warstwami społeczeństwa polskiego: mieszczanami lub chłopami, którzy przenosili się do miast w poszukiwaniu lepszego życia. Tam próbowali przejmować zawody wcześniej zdominowane przez Żydów. Ten antysemityzm przestał więc mieć podłoże tylko religijne, pojawiły się jego nowe formy - ekonomiczne, polityczne i wreszcie rasistowskie. Natomiast proszę pamiętać, że w okresie zaborów Żydzi włączyli się w walkę o niepodległość Polski - brali udział w powstaniu kościuszkowskim, krakowskim, listopadowym, styczniowym, potem walczyli w Legionach. W odrodzonej Polsce - wolnej od barier i ograniczeń - Żydzi widzieli miejsce, w którym chcieli żyć i się rozwijać.

Jeśli 80 proc. Żydów żyło na ziemiach polskich, a Izraela nie było, to chyba w Polsce widzieli swoją ojczyznę?

Tak, syjonizm narodził się dopiero pod koniec XIX wieku - jako reakcja na rozwijający się antysemityzm. Dopiero wtedy powstała idea znalezienia jakiegoś bezpiecznego miejsca poza Europą, w którym można się będzie osiedlić. Wcześniej swoją przyszłość Żydzi widzieli tu, w Polsce.

W języku hebrajskim Polska oznacza chyba dom?

Polin po hebrajsku to „tutaj odpoczniesz”. Przez wiele lat interpretowano to tak, że Polska była miejscem, gdzie Żydzi mogli znaleźć schronienie przed prześladowaniami w Europie Zachodniej. Natomiast po Holokauście interpretuje się to również inaczej - jako miejsce, gdzie Żydzi spoczęli na zawsze. Gdzie zostali wymordowani. Nie zmienia to faktu, że przez wieki Polska zasadniczo była miejscem, gdzie Żydzi mogli spokojnie żyć, rozwijać swą kulturę, zwyczaje i praktykować religię. Tak też było w okresie międzywojennym, ale niechęć wobec Żydów i różne ograniczenia narastały. Polacy i Żydzi żyli razem, ale obok siebie. Oczywiście, miały na to wpływ wielki kryzys gospodarczy i narastająca rywalizacja ekonomiczna.

Czyli dopóki dobrze się działo, to i Żydzi mieli u nas dobrze. Sytuacja zmieniała się w czasie wojen, kryzysów ekonomicznych czy społecznych?

Kryzys zawsze jest świetnym podłożem do szerzenia się populistycznych i radykalnych ideologii. A one opierają się często na szukaniu kozła ofiarnego, którego się demonizuje. W konsekwencji kozioł ofiarny staje się często obiektem zbiorowej agresji całej grupy społecznej. Kozłami ofiarnymi są inni, obcy, którzy różnią się od większości społeczeństwa wyglądem, językiem, kulturą, religią. W Europie Żydzi przez wieki byli kozłem ofiarnym. Ale taka dyskryminacja dotyczyła też innych - na przykład Ormian, których Turcy w czasie I wojny światowej mordowali, oskarżając o współpracę z Rosjanami i wyzysk społeczeństwa. Zawsze większość próbuje znaleźć wytłumaczenie swojej trudnej sytuacji ekonomicznej czy politycznej poprzez szukanie winnych, a najłatwiej ich znaleźć wśród różnych grup mniejszościowych, które są słabe i nie potrafią się same obronić. Ten sam prosty mechanizm psychologiczny funkcjonuje też na poziomie jednostkowym.

Mam zły dzień, więc szukam winnego w najbliższym otoczeniu?

Oczywiście. Tylko skala inna. Trzeba te mechanizmy poznać i zrozumieć. I uczyć w sposób otwarty o wielowiekowej i złożonej historii polsko-żydowskiej, bez jej wybielania i idealizowania. Pokazywać ją z wielu, często przeciwstawnych perspektyw. Świadomość się kształtuje, a nie dekretuje. Jest to proces, który trwa i wymaga cierpliwości. Jeśli miałbym w jednym zdaniu spuentować tę sytuację związaną z nowelizacją ustawy o IPN, to powiedziałbym, że nie penalizacja, tylko edukacja jest drogą do rozwiązania problemu z tzw. polskimi obozami śmierci. Ale to długotrwały proces, na który obecna władza nie chce się zgodzić, ponieważ - jak sądzę - potrzebuje szybkich i propagandowych sukcesów.

Ale pomysł tej ustawy zrodził się podczas kadencji poprzedniego rządu.

Tak, z tego, co wiem, pierwszy projekt ustawy o penalizacji osób, które publicznie używają sformułowań typu „polskie obozy śmierci” lub oskarżają formacje państwa polskiego o udział w zbrodniach niemieckich, powstał już w 2013 roku. Różnica była taka, że w tych zapisach nie było mowy o karach za mówienie o odpowiedzialności narodu polskiego, a jedynie państwa. Poza tym pojawił się wtedy konkretny zwrot „polskie obozy” jako przykład zabronionego sformułowania. Pomimo tych różnic już ten pierwszy projekt wzbudził liczne kontrowersje i spotkał się z krytyką polskich i zagranicznych historyków, którzy wyrażali opinie, że proponowana nowelizacja godzi w wolność badań nad dziejami najnowszymi Polski i upowszechniania ich wyników. Zarząd Polskiego Towarzystwa Historycznego ostrzegał, że historia nie może stać się niewolnikiem bieżących wydarzeń i że w wolnym kraju władze polityczne nie powinny definiować prawdy historycznej. Świadomość historyczną - podnosili historycy - należy kształtować przez nauczanie, a nie za pomocą norm prawnych. Równie krytyczne stanowisko w tej sprawie zajął Międzynarodowy Sojusz na rzecz Pamięci o Holokauście, IHRA (to międzyrządowa organizacja zrzeszająca 31 państw, której działalność opiera się na zapisach deklaracji sztokholmskiej zobowiązującej rządy sygnatariuszy do wspierania edukacji, badań i upamiętniania Holokaustu; jestem jednym z jej członków ze strony polskiej) wskazując, że właściwym sposobem powinna być edukacja, a nie karanie. IHRA w 2013 r., na prośbę Polski, wpisała do oficjalnej definicji zniekształcania Holokaustu przykład używania zwrotu: polskie obozy koncentracyjne.

Potem nowelizacją ustawy zajął się już PiS.

Rozpoczęto prace nad przeformułowaniem zapisu, dodając m.in. odpowiedzialność narodu. Rozpoczęto też szeroko zakrojoną kampanię na rzecz nowelizacji ustawy. IHRA oraz inne polskie i zagraniczne instytucje upamiętniające Holokaust znów zaprotestowały. Na początku 2017 r. prace nad ustawą zostały wstrzymane. To zadowoliło Izrael i IHR-ę, które miały nadzieję, że sprawa nowelizacji ustawy już nie powróci. Tymczasem po roku ustawa została wyciągnięta i Sejm w ekspresowym tempie ją przyjął, dodając zapis dotyczący zbrodni ukraińskich. To stało się 26 stycznia, w najgorszym z możliwych czasie, tuż przed obchodami 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz.

Rozumiem krytykę ze strony organizacji, które poczuły się odsunięte od tematu. Ale nowelizację ustawy mocno skrytykowały też najwyższe władze Izraela, Ukrainy i Stanów Zjednoczonych. Czy to nie była zbyt przesadna reakcja?

Na pierwszy rzut oka może to tak wyglądać. Tym bardziej, że rząd - moim zdaniem - próbuje nam przedstawić nie tylko pokrętną wersję wydarzeń, które doprowadziły do uchwalenia tej ustawy, ale także przekonać, że jej głównym celem jest walka z rzekomo powszechnie pojawiającym się za granicą terminem „polskie obozy śmierci”. Zgoda - używanie tych terminów jest niedorzeczne i niedopuszczalne, co podkreślają wszyscy poważni krytycy tej ustawy. Obozy były zarządzane i prowadzone przez Niemców. Ale, według mnie, cała ta kampania przeciwko „polskim obozom” to tylko przykrywka do prowadzenia polityki wewnętrznej.

Co miałoby być jej celem?

Narzucenie jednej i jedynie słusznej interpretacji historii. Nowy rząd realizuje „pedagogikę chwały”. Ta nowa narracja historyczna, według jej twórców, ma zastąpić rzekomo prowadzoną przez ostatnich 30 lat „pedagogikę wstydu”. Moim zdaniem rządzącym chodzi o to, żeby nie mówić o trudnych dla Polaków sprawach, takich jak szmalcownictwo, kolaboracja, antysemityzm, a przypominać jedynie postawy szlachetne, czyny heroiczne, takie jak ratowanie Żydów przez Polaków. Sytuacja ta przypomina mi politykę historyczną PRL-u, kiedy władza komunistyczna - tak samo jak obecna - instrumentalnie traktowała II wojnę światową i Holokaust, próbując wmówić społeczeństwu, że naród polski był nieskazitelny i bez winy. Przeciwnie: podkreślano, że był ofiarą doskonałą, w związku z tym zasługiwał na wdzięczność i zadośćuczynienie.

Dlaczego, pana zdaniem, ta polityka chwały, to gloryfikowanie postaw heroicznych, mówienie tylko o tym, co szlachetne - jest niebezpieczne?

Powtórzę za Haliną Bortnowską: wstyd jest nam niezbędnie potrzebny do tego, żeby właściwie wychowywać, żeby lepiej zrozumieć siebie i innych, żeby wiedzieć, że każdy jest potencjalnie zdolny do popełnienia rzeczy haniebnych, a nie tylko szlachetnych. Po to, żeby wiedzieć, jak w przyszłości uniknąć złych zachowań. Jeśli nie mamy wstydu, tracimy zdolność samooceny. Perspektywa wychowania młodego człowieka bez zawstydzenia jest niepokojąca; to dla edukacji wręcz zagrożenie. Nauczanie, oprócz dumy z dokonań przodków - co jest naturalne i zrozumiałe - powinno także stwarzać możliwości do tego, by się za nich wstydzić. I tu powracamy do kwestii narodu. Nowelizacja ustawy o IPN zawiera sformułowanie, że karze będzie podlegał ten, kto przypisuje nie tylko państwu, ale także narodowi polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialności za zbrodnie niemieckie. Na jakiej podstawie można kogoś zaliczyć lub nie do narodu? Kiedy będziemy mogli zastosować kategorię narodu do określenia jakiejś zbiorowości? Od czego to będzie zależało? Od liczby? Ustawodawca twierdzi, że Polacy nie mordowali Żydów - robiły to jednostki. Tak samo więc nieuprawnione jest twierdzenie, że Polacy ratowali Żydów, bo to też były jednostki. Obie zresztą mniej więcej podobne liczebnie.

Chodzi panu o to, że nie ma uniwersalnej miary narodu?

Tak. Czy 20 - 60 tys. Polaków (bo tyle, mniej więcej, było zaangażowanych w szmalcownictwo lub pomoc Żydom) to już jest naród, czy jeszcze nie?

Albo kilkadziesiąt osób. Tylu Polaków dokonało zabójstwa Żydów w Jedwabnem.

Tak. Tu nie ma jasnych kryteriów. Nie możemy zatem obarczać odpowiedzialnością czy gloryfikować całego narodu, a tylko i wyłącznie konkretnych ludzi.

Pan uważa, że przez tę ustawę nauczyciele nie będą na przykład uczyć o szmalcownikach czy o Jedwabnem?

Jeżeli nie będzie takich zapisów w podstawie programowej, to niestety tak. Wielu nauczycieli w obawie przed ewentualnymi konsekwencjami karnymi wynikającymi z ustawy, nie będzie podejmowało tych tematów. Poza tym ta ustawa będzie stanowiła pożywkę dla różnych organizacji nacjonalistycznych, żeby prowadzić walkę przeciwko tym, którzy odważnie i uczciwie chcą mówić o trudnej dla Polaków polsko-żydowskiej przeszłości.

Czego trzeba, żeby nacjonalizm, antysemityzm, rasizm stały się głównym nurtem politycznym?

Na początek wystarczy przyzwolenie na antysemityzm i nacjonalizm. Holokaust zaczął się od słów; od języka nienawiści w stosunku do Żydów, zdefiniowanych jako obcy i wrogowie narodu. Niestety podobne głosy słyszymy także dzisiaj. Czy są one przypadkowe i odosobnione? Wątpię, skoro otwarcie wypowiadają je niektórzy prawicowi politycy i publicyści. W ostatnich dniach znaleźli się tacy, którzy nawoływali do pozbawienia polskiego obywatelstwa tych, którzy wspierają Izrael w dyskusji nad ustawą. Władysław Gomułka w 1968 roku też mówił, że jeżeli komuś jest bliżej do Izraela, to może tam wyemigrować. Niestety, obserwujemy teraz ogólne przyzwolenia na ksenofobię i nacjonalizm. Przedstawiciele władz często bagatelizują problem - oczywiście dobrze, że z ust najwyższych rangą przedstawicieli państwa padają słowa potępienia - ale bez konkretnych i skutecznych działań niedługo mogą pojawić się nowe organizacje zachęcone tą bezczynnością władzy. Demony antysemityzmu i nacjonalizmu, raz rozbudzone, szybko nie odejdą.

A ktoś te demony zagospodaruje?

Tylko czekać, aż pojawi się jakiś charyzmatyczny przywódca, zdolny demagog, który stworzy partię lub ruch społeczny i spożytkuje ten rozbudzony nacjonalizm. Przecież Hitler w Niemczech też na początku był szerzej nieznanym politykiem, który w wyborach uzyskiwał mało znaczące wyniki. A potem, na fali wielkiego kryzysu gospodarczego i antysemityzmu doszedł do władzy - bo spożytkował ten kapitał. Flirt z nacjonalistycznymi i radykalnymi organizacjami jest igraniem z ogniem, które może doprowadzić do tragedii. I ci, którym wydaje się, że teraz nad tym panują, potem mogą żałować, kiedy okaże się, że jest już za późno…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Żydzi przez wieki byli w Europie kozłami ofiarnymi - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl