Jedną z odpowiedzi może być realizowanie rozplanowanego w czasie scenariusza, który ma doprowadzić do upadku rządów Zjednoczonej Prawicy. Tyle tylko że jego autorzy nie przewidzieli, że nastąpią wydarzenia, które go wywrócą. Przykładem tego są ujawnione w minionym tygodniu protokoły zeznań Marcina W., wspólnika Marka Falenty, które całkowicie zdemolowały narrację o rzekomym wpływie Rosji na wybory w Polsce w 2015 roku. Odtajnienie tych dokumentów przez Prokuraturę Krajową było odpowiedzią na wybiórcze informacje z akt śledztwa, które opublikował Grzegorz Rzeczkowski w tygodniku „Newsweek”: Marcin W. miał zeznać, że Falenta sprzedał nagrania rosyjskim służbom zanim zostały one ujawnione przez media, a następnie przejęte przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz że „możemy mieć do czynienia z potężną aferą szpiegowską”.
Warto zauważyć, że nie jest to pierwsza publikacja Grzegorza Rzeczkowskiego na temat „sprzedaży” rosyjskim służbom nagrań przez Falentę. W 2018 roku w tygodniku „Polityka” pisał o powiązaniach Marka Falenty z Rosjanami: w czasie, gdy nagrywano polskich polityków, biznesmen prowadził interesy za wschodnią granicą, a rok później Rzeczkowski wydał książkę pt. „Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami”. Przekonywał w niej, że politycy PiS i prawicowi dziennikarze są powiązani z Kremlem.
Grzegorz Rzeczkowski już nie pracuje w „Polityce” - odszedł z tygodnika w nie do końca jasnych okolicznościach - jak sam napisał - nie z własnej woli. Kierownictwo tygodnika nie podało powodu rozwiązania umowy, media sugerowały, że może mieć to związek z procesami karnymi i cywilnymi o zniesławienie. Rzeczkowski trafił do „Newsweeka”, na łamach którego opublikował dwa tygodnie temu tekst dotyczący zeznań Marcina W. Dwa dni po publikacji nastąpiła całkowita kompromitacja tekstu Rzeczkowskiego, do czego przyczyniły się odtajnione zeznania Marcina W., w których mówił m.in. o łapówce wręczonej Michałowi Tuskowi, synowi byłego premiera.
Mimo to publikacji „Newsweeka” usiłują bronić skompromitowani zwolennicy „wolnej prokuratury” i „wolnych sądów” między innymi mec. Roman Giertych, jego obrońca mec. Jacek Dubois czy prok. Ewa Wrzosek.
Co ciekawe, Roman Giertych był pełnomocnikiem Radosław Sikorskiego i Jana Vincenta Rostowskiego w sprawie dotyczącej ujawnienia ich nagrań afery taśmowej. Zresztą nazwisko Giertycha pojawia się podczas tych rozmów, o czym informował portal TVP Info. Mecenas miał - według relacji jego klienta, Radosława Sikorskiego - wymyślić specjalną „formułę” dla Sławomira Nowaka na oszustwo przy oświadczeniu majątkowym. Na opublikowanych przez TVP Info nagraniach słychać, jak metodą Giertycha - „bezczelną, ale skuteczną” zachwyca się Radosław Sikorski oraz ówczesny prezes Orlenu Jacek Krawiec.
Dziś Roman Giertych w swoich wpisach w mediach społecznościowych w mało logiczny sposób przekonuje, że z aferą taśmową mieli związek Rosjanie; podobnie zresztą jak prok. Ewa Wrzosek, która na łamach Newsweeka i w TVN (wspólnie z mecenasem Dubois, pełnomocnikiem Romana Giertycha) usiłowała bezskutecznie bronić tez zawartych w tekście Rzeczkowskiego. Nie mając pojęcia o działaniach prokuratury, atakowała śledczych i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, podobnie zresztą jak robi to w swoich wpisach Roman Giertych. Ta bezsensowna narracja będzie utrzymywana - nie o prawdę przecież chodzi, ale o władzę.
