Ale Donald Tusk uderzył w ostatnią niedzielę jasno i otwarcie. „Alarm! Ostry spór z Ukrainą, izolacja w Unii Europejskiej, odejście od rządów prawa i niezawisłości sądów, atak na sektor pozarządowy i wolne media - strategia PiS czy plan Kremla? Zbyt podobne, by spać spokojnie” - napisał na Twitterze.
Oskarżenie, że polski rząd może grać pod dyktando Kremla, jest najcięższe w polskiej polityce. Nie wyobrażam sobie cięższego.
Tusk musiał mieć bardzo poważny powód, żeby akurat teraz, akurat dziś je wytoczyć. Widzę tylko dwa powody tłumaczące takie postepowanie: chce wrócić do krajowej polityki, dlatego sięga po broń atomową, żeby zaatakować PiS. Drugi powód może być prozaiczny: uprzedza tym atakiem uderzenie, którego sam może być celem. Na przykład postawienie zarzutów przez prokuraturę w sprawie katastrofy smoleńskiej. Takie ewentualne działanie prokuratury, po takiej szarży przewodniczącego Rady Europejskiej, byłoby odczytywane i interpretowane jako zemsta.
Tusk, choć nie ukrywał krytycznego stosunku do PiS, to nikt nie mógł mu zarzucić, że otwarcie łamie zasadę neutralności, jaką powinien kierować się przewodniczący Rady Europejskiej. Zwłaszcza wobec własnego kraju, stąd zarzuty stawiane mu przez PiS w tej sprawie było czysto propagandowe i polityczne.
CZYTAJ TAKŻE: Turecki wątek Amber Gold. Polscy śledczy czekają na informacje z Turcji
Teraz przewodniczący Tusk sam złamał własne zasady. „To nietypowe, by przewodniczący Rady Europejskiej krytykował jakikolwiek kraj Unii Europejskiej, bo jego praca polega na reprezentowaniu interesów państw członkowskich w Brukseli” - to opinia komentatorów europejskich z nie sprzyjającego obecnej władzy portalu Politico.
I to jest główny powód, dla którego postępowanie Donalda Tuska trzeba nazwać bardzo złym i naprawdę nieprzemyślanym. Nie powinien tego robić w tym miejscu, w jakim się znajduje w polityce.
CZYTAJ TAKŻE: Minister i historyczni jakobini
Szef Rady Europejskiej nie powinien formułować takich wniosków wobec własnego, nawet nielubianego rządu, bo już wystarczająco dużo wie o mechanizmach, jakimi rządzi się Unia Europejska, żeby rozumieć, że zostanie to wykorzystane do uderzenia na Polskę, którą akurat dziś rządzą politycy PiS, ale jutro może będą to koledzy Donalda Tuska - albo on sam, jeśli stanie na czele opozycji.
Ten atak osłabia też pozycję samego Tuska, jako szefa Rady Europejskiej, bo nie można być jedną nogą graczem w krajowej polityce, a drugą tkwić w polityce europejskiej. Dlatego trudno inaczej odczytywać jego zaangażowania, niż jako zapowiedź rychłego powrotu do krajowej polityki.