Atomowy straszak i „brudna bomba”. Brudna gra Szojgu i Putina

Piotr Grochmalski
Piotr Grochmalski
Siergiej Szojgu i Władimir Putin - ich nieczysta gra "brudną bombą" spełzła na niczym
Siergiej Szojgu i Władimir Putin - ich nieczysta gra "brudną bombą" spełzła na niczym Kremlin
Na Kremlu powstał projekt kontrofensywy w wojnie informacyjnej, która miała dać Rosji odzyskanie strategicznej przewagi i wymuszenie na Zachodzie radykalnego ograniczenia wsparcia dla Ukrainy. Miało to zmusić Kijów do przyjęcia warunków Moskwy. Istotą pomysłu było zbudowanie wielkiej histerii wokół „brudnej bomby” atomowej.

Po spektakularnych upokorzeniach, jakich doznał Putin w Samarkandzie na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy i w Astanie na Konferencji na temat Interakcji i Środków Budowy Zaufania w Azji - które ukazały, jak Rosja dramatycznie straciła wpływy na Kaukazie i w Azji Środkowej - Kreml znów sięgnął po atomowy straszak.

Podobną operację przeprowadził już 1 marca, gdy oczywista była klęska szturmu na Kijów. Siergiej Ławrow ogłosił wówczas jak wielkim zagrożeniem dla świata jest rzekoma broń atomowa, którą ma budować Ukraina. A trzy dni później Siergiej Naryszkin, szef Służby Wywiadu Zagranicznego FR, twierdził, że Rosja ma dowody, że Ukraina pracowała nad bronią jądrową i działo się to z cichym przyzwoleniem USA.

Jednocześnie anonimowe źródło, na które się powoływał Interfax, twierdziło, że Ukraina przygotowywała się do stworzenia „brudnej bomby” w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, a „zwiększone promieniowanie tła, naturalne dla strefy czarnobylskiej, pozwalało ukryć te prace”. Potem Rosja, aby wyjść z twarzą z kijowskiej klęski, rozpętała też narrację, że Kijów jest bliski użycia broni biologicznej lub chemicznej. A szef obrony radiacyjnej, chemicznej i biologicznej, gen. Igor Kiriłłow wykreował, na potrzeby wojny informacyjnej, bzdurne opowieści o sieci 30 laboratoriów biologicznych jakie rzekomo Pentagon miał stworzyć i sfinansować na Ukrainie.

Dzięki owej „rosyjskiej operacji specjalnej” wszystkie one zostały zamknięte, a instrumenty wywieziono rzekomo do Niemiec i Polski. Także tym razem w budowaniu tej kampanii dezinformacyjnej posłużono się tymi samymi twarzami.

Brudne chwyty Szojgu

Tym razem propagandową operację rozpoczęła wczesnym, niedzielnym rankiem 23 października informacyjna agencja rządowa RIA Novosti. Powołując się na „wiarygodne źródła”, twierdziła, że ​​Ukraina rzekomo zamierza zdetonować „brudną bombę” jądrową na swoim terytorium, by obwinić za to Rosję.

 Po tym wstępie Szojgu, odpowiedzialny bezpośrednio za brutalne mordy na ludności cywilnej, zadzwonił do sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych Lloyda Austina i ministrów obrony Wielkiej Brytanii – Bena Wallace’a, Francji – Sebastiena Lécornu i Turcji – Hulusima Akarema. Miał ostrzegać, że Kijów chce użyć „brudnej bomby”. I to na swoim własnym terytorium, co musiało spowodować, że setki kilometrów kwadratowych na dziesięciolecia stałyby się radioaktywną pustynią.

Odebrano tę kuriozalną narrację jako zawoalowaną groźbę eksplozji takiego ładunku przez Rosję. Dlatego, zgodnie ze wspólnym stanowiskiem USA, W. Brytanii i Francji, zdecydowanie ostrzeżono Moskwę przed wszelkimi próbami użycia broni jądrowej, także w formie „brudnej bomby”. Równocześnie USA podjęła decyzję, aby jeszcze w tym roku umieścić w europejskich bazach unowocześnione taktyczne ładunki nuklearne B61–12, bardziej celne i pozostawiające mniejsze skutki uboczne.

Jednak Kreml osiągnął połowiczny sukces. Operacja Kremla stała się tematem dnia na całym świecie. Wywołała też ogromne zaniepokojenie zachodniej opinii publicznej. Kreml rozpętał falę histerii też w samej Rosji. Wszystkie tamtejsze pisma i kanały telewizyjne pełne były szumu informacyjnego o „brudnej bombie”.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow straszył, że Zachód może wierzyć lub nie, ale rzekomo „zagrożenie jest oczywiste”. Ławrow głosił, że sprawa zostanie przedstawiona przez Rosję na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa. A niezastąpiony gen. Kiryłłow twierdził, że postawił w stan gotowości podległe mu formacje obrony radiologicznej. Nie dodał, że od dawna walczą, jako zwykłe oddziały, na Ukrainie.

Opisywał też jak wielkie skażenie wywoła „brudna bomba”. W stylu wszystkich swoich wcześniejszych kłamstw twierdził, że Ministerstwo Obrony ma informacje, że Ukraina już nieomal ukończyła budowę owego ładunku, a w tym procesie miał uczestniczyć Zakład Górnictwa i Przeróbki Rud „Wostocznyj” z Żółtych Wód i z kijowski Instytutu Badań Jądrowych. Po telefonach Szojgu rozdzwonił się też szef sztabu Gierasimow do swoich odpowiedników w tych samych państwach.

Amerykańscy analitycy Institute for the Study of War uważali, iż akcja Szojgu ma na celu „zastraszenie państw zachodnich, by odcięły lub ograniczyły wsparcie dla Ukrainy, ponieważ Rosja stoi w obliczu narastających problemów wojskowych i prawdopodobnej utraty zachodniego Chersonia do końca roku”. Według  ISW, Putin „od maja stara się zmusić Ukrainę do zaakceptowania jego warunków i odstraszyć dalsze wsparcie Zachodu dla Ukrainy poprzez zastraszanie atakiem nuklearnym”.

Widmo totalnej katastrofy Rosji

Po katastrofie kijowskiej i porażającej dla całego świata spektakularnej ucieczce Rosjan spod Charkowa w wyniku ukraińskiej kontrofensywy, trzecia z kolei – zbliżająca się klęska pod Chersoniem – może pchnąć Putina do działań, które w sposób spektakularny odwróciłyby bieg wojny. Sytuacja taka powoduje, iż część analityków zastanawia się czy Kreml może użyć taktycznych ładunków nuklearnych przeciw Ukrainie.

Rosja posiada około 2000 takich głowic. Ogromna większość zachodnich ekspertów jest zdania, że ryzyko użycia przez Putina broni jądrowej jest bardzo niskie. Dominuje pogląd, że Rosja może użyć taktycznej broni jądrowej na trzy sposoby.

Po pierwsze – aby dokonać spektakularnej demonstracji. Byłoby to uderzenie nuklearne bez ofiar – na przykład w niezamieszkaną Wyspę Węży. Ale nawet demonstracyjny atak spowodowałby „drabinę eskalacji” i w konsekwencji podniósłby perspektywę rosyjskiego uderzenia atomowego na duże miasto. Prawdopodobnie wywołałoby to globalny sprzeciw bez korzyści militarnych, czyniąc Rosjan „bardziej pariasem na świecie niż kiedykolwiek”, według słów prezydenta USA Joe Bidena z 16 września.

Drugą możliwością jest atomowe uderzenie w ukraiński cel wojskowy lub kluczowy element infrastruktury — na przykład w elektrownię i zaporę w Nowej Kahowce. Wątpliwa jest jednak wartość militarna takiego uderzenia. Formacje Ukrainy są bardzo rozproszone, a według badań US Army, jedna kilotonowa głowica musi zostać zdetonowana w promieniu 90 metrów od czołgu, aby wyrządzić poważne szkody. Fatalnie zmotywowana i źle wyposażona armia rosyjska, nie przygotowana do działania w rejonach skażenia, również byłaby narażona na opad radioaktywny.

Trzecim i najbardziej eskalacyjnym posunięciem byłoby atomowe uderzenie na członka NATO, w tym na Stany Zjednoczone. Tak sugeruje wpływowy prokremlowski analityk, Dmitri Trenin, były szef Carnegie Moscow Center, rosyjskiego think-tanku. Twierdzi, iż jedynie atak nuklearny na USA byłby skutecznym odstraszaniem. Ale Mark Voyger, były doradca armii USA, twierdzi, iż jedyne atomowe opcje jakie realnie pozostały Putinowi, to właśnie gra ową „brudną bombą” lub wywołanie, na przykład w elektrowni atomowej, incydentu nuklearnego. Ale cena, jaką by za to zapłacił, powoduje, że także ten scenariusz wydaje się mało realny.

Droga do całkowitej izolacji

Miażdżąca większość ekspertów jest jednak zdania, iż Putin w swoich kalkulacjach w pełni rozumie, że użycie przez niego broni jądrowej radykalnie przyspieszyłoby jego koniec i doprowadziło do totalnej izolacji, także ze strony Chin i Indii. Punktem krytycznym owej histerii wywołanej przez Kreml były coroczne strategiczne ćwiczenia nuklearne Grzmot przeprowadzone w środę 26 października. W ich ramach Wojska Rakietowe Przeznaczenia Strategicznego, którymi dowodzi od dwunastu lat gen. Siergiej Kanakajew, zademonstrowały sprawność atomowej triady FR. Wystrzeliły RS-24 Yars z kosmodromu Plesieck na poligon Kura na Kamczatce i pocisk balistyczny Siniewa z okrętu podwodnego na Morza Barentsa, a dwa samoloty dalekiego zasięgu Tu-95MS odpaliły pociski samosterujące. 

Wszystkie te działania miały przyciągnąć uwagę świata na wystąpieniu Putina dzień później, na XIX spotkaniu Międzynarodowego Klubu Dyskusyjnego Wałdaj. Przez lata było to forum, na którym błyszczał i przedstawiał swoje geopolityczne wizje. Kreml do końca budował napięcie. Tym razem skończyło się na spektakularnej klapie. Robił rażenie przegranego, przegadanego, bełkotliwego polityka. Groził, kłamał, ale – zgodnie z instrukcjami Kremla - rosyjska agencja informacyjna TASS, relację z tego żenującego przedstawienia opatrzyła cytatem ze słów Putina – „Rosja nie uważa się za wroga Zachodu”. Kilkanaście godzin wcześniej XI Jinping, stary-nowy przywódca ChRL, stwierdził, iż Pekin jest skłonny do współpracy z USA w stabilizowaniu świata. Dla Putina zabrzmiało to jak odroczony wyrok.

rs

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl