Pewność siebie potrafi wznieść sportowca na nowe wyżyny, a jej brak spuścić w ciemną otchłań. Nic nie buduje jej tak jak sukcesy, które cegiełka po cegiełce dają nam wiarę we własne możliwości. Seria 35. meczów bez porażki się do nich zalicza. Z każdym wygranym setem oraz spotkaniem z rzędu Iga Świątek oddala się od swoich rywalek i staje się coraz bardziej dla nich nietykalna. Nie trwa to jednak wiecznie i trzeba uważać by nie spaść niczym Ikar.
We wtorek Świątek rozegrała swój pierwszy mecz na trawie w tym sezonie, po tym jak zdecydowała się opuścić turnieje w Berlinie i w Eastbourne. Do gry w stolicy Niemiec była już nawet zgłoszona, ale w ostatniej chwili się wycofała. Świeżo po wygraniu French Open (30 maja) Polka zrobiła sobie prawie miesięczną przerwę od Touru by zregenerować organizm i zebrać siły na drugą część sezonu.
Mecz Janą Fett (252.) był idealnym "sparingiem" wprowadzającym w rytm meczowy. Chorwatka dostała się do turnieju głównego na Wimbledonie przez kwalifikacje i była skazana na pożarcie.
Świątek zagrała przeciętnie. Serwis Polki był kosztował ją dwa gemy, a Fett miała aż osiem okazji do przełamania. Dodatkowo popełniła trzy podwójne błędy, nie serwując asa ani razu i wygrała mniej niż 60 proc. piłek po swoim pierwszym podaniu. Co ciekawe skuteczniejsza była z returnu (w obu przypadkach wygrała 31 piłek - po 56 serwisach i po 52 returnach). Świątek popełniła też 15 niewymuszonych błędów i wygrała tylko 38 proc. piłek będąc przy siatce.
I pomimo, że występ Polki nie był tak świetny jak inne, to i tak potrzebowała niewiele ponad godziny by pokonać Fett 6:0, 6:3.
- Trudno mi to określić, chyba trochę się zdekoncentrowałam. Przez trzy tygodnie nie grałam meczu. To długa przerwa, rzadko spotykana. Kiedy gram na mączce, to mam więcej pewności, że w każdej sytuacji sobie poradzę. Tutaj trawa jest specyficzna. Mam nawet wrażenie, że wyrównuje trochę szanse. Serwis robi dobrą robotę, ciężej gra się w obronie. Tu gra jest inna, muszę się jej nauczyć i dostosować do niej. Będę korzystała z każdego meczu i każdego doświadczenia - powiedziała po meczu.
Dzięki zwycięstwu bilans Świątek na trawie w meczach WTA poprawił się do 5-4. Na Wimbledonie Polka gra dopiero trzeci raz, bowiem w 2020 roku nie wystąpiła w turnieju. W 2019 odpadła już w I rundzie, a w 2021 w IV. Te statystyki nie porywają, ale warto tutaj wspomnieć, że Świątek wygrała juniorski Wimbledon w 2018 roku.
Kto ją pokona?
W II rundzie Świątek zagra z Lesley Pattinamą Kerkhove (132.). Holenderka przegrała w finale kwalifikacji, ale dostała się do turnieju jako "lucky loser" i w I rundzie ograła niżej rozstawioną reprezentantkę gospodarzy Sonay Kartal (226.) 6:4, 3:6, 6:1.
Mecz z Kerkhove powinien być spacerkiem dla Polki, ale oczywiście w sporcie nigdy nic nie wiadomo. W kolejnych rundach liderka rankingu może trafić na Francuzkę Alize Cornet, Amerykankę Claire Liu, Kazaszkę Julię Putincewą, Barborę Krejcikovą z Czech, a w ćwierćfinale na Jessicę Pegulę (USA) lub Garbine Muguruzę (Hiszpania). W połówce drabinki Polki znalazły się też m.in. Rumunka Simona Halep, Hiszpanka Paula Badosa czy Amerykanka Coco Gauff, z którą nie tak dawno grała w finale French Open.
Spośród wyżej wymienionych zawodniczek tylko Muguruza ma lepszy bilans w meczach z Polką - 1-0, po zwycięstwie 6:4, 6:0 w Dubaju rok temu.
Najpoważniejszą rywalką wydaje się być Ons Jabeur, którą Polka może spotkać dopiero w finale. Tunezyjka wygrała 18 ze swoich ostatnich 20 meczów na trawie i w II rundzie spotka się z Katarzyną Kawą. W tym sezonie Jabeur przegrała w I rundzie Rolanda Garrosa z Magdą Linette, a kilka dni wcześniej finał w Rzymie ze Świątek. Na Wimbledonie rok temu była jednak Jabeur (5:7, 6:1, 6:1).
