Bogdan Góralczyk: Zachód nie ocali przeklętej ziemi

- Nawet uwolnienie noblistki Aung San Suu Kyi nie odmieni losu Birmy - mówi sinolog Bogdan Góralczyk w rozmowie z Anną J. Dudek.

Czy Pańskim zdaniem niedawne wybory w Birmie i spodziewane uwolnienie noblistki Aung San Suu Kyi zmieni oblicze Birmy?
Absolutnie nie, co prawda niektórzy nazywali te wybory demokratycznymi, ale tak naprawdę zostały one zmanipulowane. Cel tych wyborów był jeden: dać władzę wojskowym przebranym w cywilne ubrania.

Zatem nie ma szansy na realne zmiany?
W demokratyczną ewolucję nie wierzę. Trzeba obserwować wydarzenia po wyborach. 13 listopada mija termin kolejnego aresztu domowego dla noblistki Aung San Suu Kyi. Myślę, że tym razem wyjdzie na wolność. Ale papierkiem lakmusowym nie będzie samo wypuszczenie jej na wolność, ale zachowanie władz względem niej.

Prawnik Aung San Suu Kyi przygotował pozew, o którym mówi się, że może albo przyśpieszyć zmiany, albo rozzłościć władze i spowodować przedłużenie aresztu dla noblistki.Pozew dotyczy tego, żeby wyszła natychmiast. Został rozpatrzony, ale z negatywnym wynikiem. Czy w ślad za tym pójdzie kolejne przedłużenie aresztu? - zobaczymy. Oprócz jej partii NLD w tych wyborach nie wzięło udziału ok. 2 mln obywateli. Wiele narodowości uznało, że wybory i tak nic nie zmienią, więc wstrzymało się od głosowania. Natomiast Kareni i Monowie chwycili broń, co wywołało natychmiastowy exodus ludności przez granicę do Tajlandii.

Więc te wybory były tylko fasadowe.
W dużej mierze. Bardzo mało się mówi o tym zapomnianym i do pewnego stopnia przeklętym kraju. Tymczasem był już podobny eksperyment, w połowie lat 70. Ówczesny dyktator Ne Win zaproponował demokratyczną konstytucję i przeprowadził wybory, w efekcie których nic się nie zmieniło.

Czy zatem nastąpią, według Pana, jakiekolwiek pozytywne skutki tych wyborów?
Musimy poczekać z ocenami. Jest wielki znak zapytania dotyczący dotychczasowego szefa junty "starszego generała" Than Shwe. Nie wiadomo, czy odejdzie w cień, czy też nadal będzie aktywny. Drugie pytanie: wbrew ostracyzmowi, a nawet sankcjom ze strony państw Zachodu Birma nie była i nie jest izolowana na scenie międzynarodowej. Bardzo mocno jest tam zaznaczona obecność i Chin, i Indii. Ostatnio w ich ślady poszli też Rosjanie. Utrzymuje też ożywione stosunki z Tajlandią i Singapurem - widać zatem, że o żadnej izolacji mowy nie ma.

Jaki jest możliwy scenariusz dla Birmy?
Myślę, że to zmierza w kierunku tego, iż będą próbować iść w ślady Chin - będzie autorytarny system, a równocześnie sprawna gospodarka. Mam jednak wątpliwości, czy uda się powielić chińskie rozwiązania w Birmie, ponieważ junta jest absolutnie znienawidzona. Polityka w tym kraju polega na tym, żeby wzbogacić raczej siebie, a niekoniecznie naród, czego nie można powiedzieć o obecnej władzy w Pekinie. Birma jest jednym wielkim skansenem, gdzie zamiast postępu widać regres. To kraj, którego realia przypominają najbardziej zacofane państwa afrykańskie.

Rozmawiała Anna J. Dudek

Wróć na i.pl Portal i.pl