Brzeziński: Koniec głupiej polityki USA

"Era amerykańskiej głupoty się skończyła" - tak wybór Baracka Obamy komentuje w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Stern" były doradca prezydenta Jimmy'ego Cartera Zbigniew Brzeziński. "Kultura strachu była podtrzymywana przez administrację Busha, która zamieniła symbol Ameryki - Statuę Wolności - na Guantanamo" - twierdzi. Brzeziński określa politykę prezydenta Busha jako autoizolacjonizm. I ocenia, że USA postępowały "arogancko, unilateralnie i co najgorsze z tego wszystkiego kierowaliśmy się strachem".

Amerykański polityk nie odmalował jednak przyszłości USA w jasnych kolorach. Jego zdaniem konieczne będzie zwiększenie ilości wojsk w Afganistanie, który jest najpoważniejszym wyzwaniem dla nowego prezydenta. Jednak Brzeziński wyjaśnia, że docelowym rozwiązaniem jest demilitaryzacja, a nie zwiększenie ilości wojska.

Twierdzi, że poprawa sytuacji możliwa będzie dzięki negocjacjom z różnymi grupami talibów: "Powinniśmy móc zawrzeć lokalne i regionalne porozumienia. Na przykład gdyby Al-Kaida przestała prowadzić działania, moglibyśmy się z tych regionów wycofać". Brzeziński wyjaśnia, że nie chodzi mu jednak o wycofanie NATO z Afganistanu, ale przeciwnie - większe niż dotąd zaangażowanie sił sojuszu.

"Jeśli traktujemy poważnie nasze zobowiązania sojusznicze i konsultacje, musimy dźwigać wspólnie ten ciężar" - podkreśla. Dodaje, że nie wyobraża sobie prawdziwego sojuszu wojskowego, którego żołnierze mają różne misje. "Nie można niczego uzgadniać, jeśli niektórzy żołnierze narażają swoje życie przez cały dzień i noc a niektórzy nawet nie patrolują terenów w nocy. To nie jest sojusz" - stwierdził.

Odpowiadając na pytanie, czy Obama spodziewa się większego zaangażowania militarnego od Europy, powiedział: "Amerykanie tego oczekują". Brzeziński rozwiał złudzenia wszystkich, którzy sądzili, że Ameryka Obamy wywiesi białe flagi i wycofa wojska z misji stabilizacyjnych. "Jeśli Europejczycy chcą nam dawać tylko dobre rady i spodziewają się, że sami wykonamy trudne zadania, niech nie oczekują, że Ameryka będzie się ich słuchać" - powiedział.

I zauważył, że wybór Baracka Obamy to koniec wymigiwania się Europy od ponoszenia ofiar. "Europejczycy nie mają już alibi złej polityki Busha" - mówił. "Ale postawmy sprawę jasno: dla nas też już nie ma alibi. Będziemy musieli konsultować, dopuszczać innych do podejmowania decyzji i współpracować" - dodał.

W sprawie groźby rozmieszczenia przez Rosję nowych pocisków w obwodzie kaliningradzkim wypowiedzianej przez prezydenta Medwiediewa po wyborze Baracka Obamy Brzeziński powiedział krótko: "Tak się stało. Ale myślę, że możemy się zrelaksować". Zdziwionej dziennikarce tłumaczył: "Rosja przeżywa poważne problemy.

Jej przywódcy zdają sobie sprawę, że Rosja nie może izolować się od świata ani opierać swojej polityki zagranicznej na przekonaniu, że ma prawo do imperialistycznej sfery wpływów".

Brzeziński zauważył, że jest "zaskoczony, jak mało inteligentni są obecni przywódcy Rosji". Bowiem jego zdaniem autoizolacja niszczy Rosję, a nie Amerykę.

Profesor stwierdził, że w dniu wyborów narodziły się USA XXI wieku. "Te wybory mogły stworzyć z Ameryki model społeczeństwa globalnego" - zauważył. Prezydent elekt podkreśla unikalną różnorodność społeczeństwa amerykańskiego i podziela dominujące wartości (...) równość ras, demokrację i poczucie elementarnej sprawiedliwości.

Brzeziński dodał, że od czasów Johna Kennedy'ego nikt nie wywarł na nim tak wielkiego wrażenia jak Obama. "Jest lepiej przygotowany intelektualnie i charakterologicznie do objęcia urzędu niż ktokolwiek" - ocenił. Zdaniem Brzezińskiego prezydent elekt niezwykle wyróżnia się wśród innych polityków.