Spis treści
Uczelnia od miesięcy milczy
W środę przed siedzibą dawnego Collegium Humanum protestowała setka studentów. Domagali się wydania swoich dyplomów, ogłoszenia terminów obrony prac licencjackich i magisterskich. Mówili, że uczelnia od miesięcy się z nimi nie kontaktuje.
- Nie mam dostępu do ocen, które uzyskałam zgodnie z prawem, zdając egzaminy na tej uczelni. Co najgorsze, zostałam pozbawiona możliwości pracy. W dwóch placówkach zostałam zwolniona, ponieważ zostałam tam zatrudniona warunkowo, za zgodą kuratorium, jako studentka mająca się obronić – tłumaczyła jedna z protestujących. - Deklarowałam, że w marcu będę miała już dyplom ukończenia studiów, a tak się nie stało. Dyrekcja, mając do wyboru osoby wykwalifikowane z dyplomami, zdecydowała się wybrać właśnie je – dodała.
Inna opowiadała, że miała już wyznaczony termin obrony - 9 kwietnia, potem nagle okazało się, że w jej papierach coś się nie zgadza.
- To nie jest tak, że studiowaliśmy na Collegium Humanum, więc kupiliśmy dyplomy. Myśmy na nie zapracowali. Tutaj wykładali ludzie, którzy naprawdę przekazali nam ogrom wiedzy, chociaż, wiadomo, zdarzali się i tacy, którzy nie do końca – nie kryła żalu.
Karolina Synowiec, organizatorka protestu, tłumaczyła dziennikarzom, że władze uczelni nie kontaktują się ze studentami od czterech miesięcy.
- Oni nas zwodzą - mówiła. - Przyszliśmy na uczelnię, żeby skończyć uczciwie te studia, bez żadnego łapownictwa. Chcemy też pracować w wymarzonym zawodzie, a to niemożliwe przez brak dyplomu. Nie prosimy o dużo. Mamy nadzieję, że ktoś nas usłyszy, że na tej uczelni, oprócz osób, które kupowały dyplomy, są też zwykli ludzie, którzy rzetelnie studiowali - dodała.
Collegium Humanum to dzisiaj „Varsovia”
Collegium Humanum to dzisiaj Uczelnia Biznesu i Nauk Stosowanych „Varsovia” (UBNSV), bo pod taką nazwą szkoła funkcjonuje od czerwca tego roku. Władze UBNSV wstrzymały wydawanie dokumentów studentom, bo na uczelni dochodziło do licznych nieprawidłowości, w tym handlu dyplomami. Śledczy sprawdzają teraz wszystkich: oceny z zaliczeń i egzaminów, uczestnictwo w zajęciach.
We wtorek do studentów zebranych w hallu siedziby UBNSV zeszła rektorka Magdalena Stryja. Przyrzekła, że pod koniec miesiąca odbędą się pierwsze obrony. Doszło do ostrej wymiany zdań między rektor i studentami. Ci następnego dnia zjawili się przed uczelnią. Nie zamierzają odpuszczać. Tym bardziej, że już i tak czują się „naznaczeni.”
Dzień wcześniej, prezydent stolicy Rafał Trzaskowski przekazał, że jego urzędnicy nie będą mogli zasiadać w radach nadzorczych miejskich spółek jedynie na podstawie dyplomu MBA Collegium Humanum. Do końca tego roku muszą zdać dodatkowy egzamin ministerialny.
Zatrzymanie prezydenta Wrocławia przypomniało o sprawie
O Collegium Humanum głośno od kilkunastu już dni. Znowu – chciałoby się powiedzieć. W zeszłym tygodniu zarzuty usłyszał prezydent Wrocławia – Jacek Sutryk. Zdaniem śledczych, wręczył łapówkę byłemu rektorowi Collegium Humanum Pawłowi C. za dyplom kierowanej wówczas przez niego uczelni. Sutryk posługując się nielegalnym dokumentem mógł zasiadać w różnego rodzaju spółkach, w których zarobił ponad 200 tys. złotych.
- Jacek S. stoi pod zarzutem wręczenia korzyści majątkowej byłemu rektorowi Collegium Humanum i była to łapówka wręczona za to, aby Jacek S. otrzymał dyplom studiów podyplomowych MBA, mimo że tych studiów nie ukończył - powiedział dziennikarzom naczelnik śląskiego wydziału Prokuratury Krajowej Tomasz Tadla.
- Nie wręczyłem żadnej łapówki, i o tym też będziemy pewnie rozmawiać - zapewniał Sutryk.
Paweł C. miał „zarobić” na korupcyjnym układzie z prezydentem Wrocławia łącznie około 84 tys. zł. „Gazeta Wyborcza” opisała kulisy sprawy. Z ustaleń prokuratury wynika, że łapówkę dla Pawła C. wypłacono na podstawie fikcyjnej umowy doradztwa dla Wrocławskiego Parku Technologicznego.
- Mamy dowody na uzgodnienia z byłym rektorem, że w zamian za dyplom będzie fikcyjnie doradzał we Wrocławskim Parku Technologicznym. Taką propozycję złożył prezydent Sutryk i ten drugi zatrzymany z nim (chodzi o członka rady nadzorczej Portu Lotniczego Wrocław Mariana D., który również jest podejrzany ws. afery Collegium Humanum - red.). Stąd zarzut korupcji - powiedział informator „GW”.
Kogo obciążył Paweł C.?
Ponoć zeznania Pawła C. nie są jedynymi dowodami obciążającymi Sutryka. Sam zainteresowany twierdzi, że nie miał nic wspólnego z zatrudnieniem Pawła C. we Wrocławskim Parku Technologicznym, w ogóle nie przyznaje się do winy.
Co ciekawe, chwilę po postawieniu zarzutów prezydentowi Wrocławia, Paweł C. po wpłaceniu dwóch milionów złotych poręczenia majątkowego opuścił areszt śledczy. Nie może opuszczać kraju, ma zatrzymany paszport, nie może zbliżać się do uczelni i jej pracowników.
Wszyscy zastanawiają się teraz, czy były rektor przekazał listę wszystkich, którzy „kupili” u niego dyplom i dlatego wyszedł na wolność. Wiadomo, że współpracuje z prokuraturą, potwierdzają to sami śledczy.
- Z udziałem tego podejrzanego, który współpracował z prokuratorem, wykonano szereg czynności procesowych, w tym kilkadziesiąt przesłuchań i wiele konfrontacji. Podejrzany przebywał w areszcie od lutego – stwierdziła prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska z biura prasowego Prokuratury Krajowej.
Jak podkreśliła, wykonano już szereg czynności, sprawa jest bardzo zaawansowana. Postępowanie cały czas się toczy, a Paweł C. pozostaje do dyspozycji prokuratury.
- Paweł C. otrzymał zarzut kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Pozostawiono mu dotychczas blisko 100 zarzutów. Aktualnie w sprawie występuje 55 podejrzanych, którym prokurator postawił łącznie 196 zarzutów - przekazała pani prokurator.
O Collegium Humanum zrobiło się głośno w lutym tego roku, kiedy uczelni przyjrzeli się dziennikarze „Newsweeka”.
„Ta prywatna uczelnia powstała w 2018 roku w Warszawie. Miała w ofercie błyskawiczne kursy, dzięki którym można było zdobyć dyplom MBA – ustalił „Newsweek”. Takie dyplomy pozwalają m.in. na ubieganie się o posady w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa, a tu jak wiadomo, można zarobić ogromne pieniądze.
Po publikacjach tygodnika, do sprawy wkroczyli agenci CBA.
Paweł C., rektor uczelni został zatrzymany i trafił do aresztu już w lutym.
Prokuratura: chodzi o kilkaset dyplomów
W marcu rzeczniczka prokuratora generalnego Anna Adamiak przekazywała, że nie skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień, opowiadał, co działo się na kierowanej przez niego uczelni.
Po dyplomy MBA, doktoraty i habilitację do Pawła C. mieli się zgłaszać nie tylko politycy i ich rodziny, ale także sportowcy, celebryci i naukowcy. - Mówi się o kilkuset dyplomach - informowała Anna Adamiak.
Z ustaleń Onetu wynika, że studia podyplomowe w Collegium Humanum kończyli też czołowi oficerowie Wojska Polskiego.
„Lista wojskowych, którzy ukończyli studia MBA lub inne w Collegium Humanum w przedziale lat od 2016 do 2023 r., obejmuje 37 żołnierzy” - przekazało biuro prasowe MON w komunikacie przesłanym portalowi.
Ministerstwo obrony ujawniło jedynie 11 nazwisk absolwentów tej uczelni - wszyscy wojskowi to oficerowie pełniący wysokie funkcje w armii. Na liście znajduje się m.in. gen. Marek Sokołowski, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych. Onet ustalił, że studia gen. Sokołowskiego na MBA miały trwać zaledwie trzy miesiące i zakończyły się egzaminem. Absolwentem warszawskiej uczelni jest również gen. Sławomir Owczarek, inspektor rodzajów wojsk w dowództwie generalnym, radca koordynator w dowództwie operacyjnym gen. Ryszard Parafianowicz, zastępca szefa sztabu do spraw wsparcia - 2. Korpusu gen. Piotr Waniek, szef w Międzynarodowym Sztabie Wojskowym w Kwaterze Głównej NATO w Brukseli gen. Artur Jakubczyk oraz dowódca 25. Brygady Kawalerii Pancernej gen. Mariusz Pawluk.
Są także oficerowie Wojska Polskiego
Długa lista polskich wojskowych obejmuje też czterech pułkowników: płk. Zbigniewa Rysia z 2. Korpusu, płk. Krzysztofa Rawskiego z 9. Brygady Wsparcia Dowodzenia, szefa biura wojskowego dozoru technicznego płk. Jarosława Pawłowskiego oraz komendanta oddziału specjalnego Żandarmerii Wojskowej z Warszawy płk. Sławomira Tęcza.
- Totalna katastrofa. Trudno mi sobie nawet wyobrazić, że oficer kupuje sobie dyplom, mając dobre wojskowe wykształcenie. Ci generałowie są absolwentami dużo lepszych akademii niż Collegium Humanum. Czemu to miało służyć? W moim przekonaniu nakręcaniu koniunktury uczelni PiS-u. Jest to nieprawdopodobny skandal i czyn niegodny żołnierzy - ocenił w rozmowie z Onetem gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Podyplomowe studia MBA właśnie na Collegium Humanum zrobiła mistrzyni olimpijska, dwukrotna mistrzyni świata, pięciokrotna mistrzyni Europy i trzykrotna rekordzistka świata w pływaniu stylem motylkowym, a dzisiaj prezes Polskiego Związku Pływackiego - Otylia Jędrzejczak, świetny siatkarz, były prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej - Paweł Papke, jego kolega z parkietu - Robert Prygiel, reprezentant Polski, uczestnik igrzysk olimpijskich 1996 i mistrzostw świata 2002 też może pochwalić się dyplomem MBA. Oczywiście nie znaczy to, że wszystkie te osoby zdobyły dokument w nielegalny sposób.
Z materiałów zabezpieczonych przez śledczych wynika, że Zbigniew D. - jeden z pracowników Collegium Humanum miał przygotowany dyplom magisterski dla Roberta Lewandowskiego. Proponował też piłkarzowi i jego żonie uzyskanie dyplomu MBA bez udziału w zajęciach.
A politycy? Tu może być naprawdę ciekawie.
- Wśród absolwentów studiów w Collegium Humanum są politycy różnych opcji, od lewa do prawa, w tym bardzo znane osoby. Obecne zatrzymania to dopiero początek, to wierzchołek góry lodowej. Sprawdzamy, w jaki sposób poszczególne osoby dostawały dyplomy na tej uczelni. Te dyplomy idą w setki, jeśli nie w tysiące – mówił informator Onetu.
Wiadomo, że Collegium Humnaum było mocno wspierane przez polityków Prawa i Sprawiedliwości, to miała być taka kuźnia kadr i prawicowych elit.
We wrześniu agenci CBA zatrzymali Ryszarda Czarneckiego, polityk PiS został aresztowany i usłyszał zarzuty korupcyjne. Czarnecki miał lobbować u władz Uzbekistanu na rzecz utworzenia filii Collegium Humanum w tym państwie. W zamian za to jego żona miała dostać doktorat i pracę w Collegium Humanum, a właściwie wynagrodzenie. Śledczy podejrzewają, że w rzeczywistości nigdy nie pracowała na uczelni. Ona też zdobyła na Collegium Humanum dyplom MBA na dwóch kierunkach studiów podyplomowych.
Ryszarda Czarneckiego był zresztą w świetnych kontaktach z Collegium Humanum. Na uczelni pełnił funkcję prezydenta konwentu. Występował na uczelnianych uroczystościach, gratulował absolwentom, przekonywał nowych studentów, że podjęli właściwą decyzję. Nie łączyły go związki rodzinne z rektorem uczelni Pawłem C., na co mogłoby sugerować nazwisko.
„Jesteśmy braćmi, ale w Chrystusie Panu. Pod względem formalno-prawnym nie łączy nas żadne pokrewieństwo. Osobiście żałuję, bo znacząco zmniejsza to moje szanse na ewentualne dziedziczenie majątku Pana Rektora – i wzajemnie zresztą. A Pana Rektora szanuję za jego wizję ekspansji polskiej uczelni w krajach ościennych, w naszym regionie, ale też w Europie Zachodniej, a nawet Azji Środkowej” – powiedział „Newsweekowi”
Kilka dni temu zarzuty korupcyjne usłyszał Karol Kurski, były polityk Prawa i Sprawiedliwości. Kurski miał powoływać się na wpływy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Według prokuratury chodziło o uzyskanie pozytywnych opinii dla filii dawnego Collegium Humanum w Pradze, Bratysławie i Andiżanie.
W zamian Paweł C. miał opłacić raport sondażowy - to 14,7 tysiąca złotych i „zasponsorować” Kurskiemu bilbordy wyborcze do Parlamentu Europejskiego – to kolejne 22 tysiące złotych.
- To był naprawdę świetnie prosperujący przestępczy biznes. I wszyscy byli zadowoleni: jedni z kasy, jaką zarabiali, inni z „lewego” wykształcenia, które też było przepustką do wielkich pieniędzy - mówią śledczy. - Gruba sprawa, patologia - dodają.
Tymczasem „Fakt” przypomina, że uczelnia mogła liczyć na spore wsparcie ze strony byłego obozu władzy i prezydenta Andrzeja Dudy. Chwaliła się tym chociażby w mediach społecznościowych.
Odznaczenia państwowe otrzymało wielu pracowników Collegium Humanum, w tym rektor uczelni Paweł C. Wręczono mu srebrny medal za „długoletnią służbę”, oraz złoty medal „Zasłużony Dla Nauki Polskiej Sapienta et Veritas” nadany przez ministra edukacji i nauki. Odznaczenia wręczał Sławomir Adamiec – dyrektor generalny wspomnianego resortu.
„Podczas rządów Zjednoczonej Prawicy i szefowania resortowi edukacji i nauki przez Przemysława Czarnka, uczelnia otrzymała ogromne pieniądze. Mowa o ok. 10 mln zł.” – pisze gazeta. Jaki był klucz przyznania jej tak wielkich środków? Z tym pytaniem „Fakt” zwrócił się do byłego ministra.
- W rzeszowskiej filii Collegium Humanum byłem zaledwie ok. 20 minut. Znalazłem się tam dla obecnego na spotkaniu z młodzieżą kard. Mullera. Nigdy nie nagradzałem tej uczelni żadnymi specjalnymi środkami i dotacjami. Pieniądze, które otrzymała, były przekazane wszystkim uczelniom publicznym i niepublicznym na stypendia socjalne dla studentów w zależności od ich liczby – stwierdził. - Mieszanie mnie ze sprawą, tylko dlatego, że prezydent Sutryk usłyszał zarzuty, jest dla mnie jakimś nieporozumieniem, czystą rozgrywką polityczną! Natomiast, co do odznaczeń, to wręczyłem ich nieprawdopodobną liczbę. Nie przypominam sobie jednak, żebym osobiście to robił na Collegium Humanum - dodał obecny poseł PiS.
Tyle tylko, że 55 osób usłyszało już 196 zarzutów w związku z Collegium Humanum, wielu z nich to pracownicy uczelni. Zatrzymano chociażby Michała J. – prorektora Collegium Humanum, zarzucono mu popełnienie 22 czynów, jego żonie Katarzynie J., która zajmowała się rekrutacją studentów - 30. Według prokuratury mieli przyjmować łapówki za dyplomy potwierdzające ukończenie studiów podyplomowych Executive Master of Business Administration (EMBA), Doctor of Business Administration (DBA) oraz Doctor of Laws.
Co ze "zwyczajnymi" studentami?
Śledczy cały czas w oficjalnych komunikatach podkreślają, że każdy, kto kupił dyplom, może sam zgłosić się na przesłuchanie i skorzystać z tzw. klauzuli bezkarności. Jeśli jednak będzie zwlekał i pierwsze odezwie się CBA, wtedy taka osoba usłyszy zarzuty. Oczywiście, jeśli kupiła dyplom i nie uczestniczyła w zajęciach.
Tyle tylko, że oprócz tych, którzy kupowali wykształcenie, oprócz skorumpowanej kadry naukowej, w Collegium Humanum pracowali także świetni wykładowcy, uczyli się tu zwyczajni studenci. Część z nich zdecydowała się złożyć pozew zbiorowy przeciwko uczelni. Dzisiaj mówią o zmarnowanym czasie i pieniądzach. O tym, że walczą o swoje prawa: do obrony prac dyplomowych, otrzymania zaległych ocen, czy możliwości przeniesienia się na inną uczelnię.
- Pozew zbiorowy został złożony, czekamy na przydział sędziego i jak się to dalej rozwinie. Przystąpiło do niego 41 osób. Zainteresowanych było bardzo dużo, ponad 500 osób. Ale w momencie, kiedy trzeba było zdeklarować się, czyli złożyć pełnomocnictwo, a w zasadzie oświadczenie o przystąpieniu do grupy, to pojawiły się problemy. Dużo studentów się po prostu boi. Mają takie poczucie, że jeśli złożą pozew przeciwko uczelni, to już nie będą mieć szansy na obronę. Albo, że jeśli dojdzie do obrony, to nie zdadzą egzaminu – powiedziała tvnwarszawa.pl Jolanta Molska-Jerin, radczyni prawna z Kancelarii Radców Prawnych Molska-Jerin & Wspólnicy zaangażowana w sprawę. To także studentka Collegium Humanum.
Z jej ustaleń wynika, że wraz z rozpoczęciem nowego roku akademickiego tylko niewielka część studentów ma zajęcia. - Odbył się jeden zjazd w Warszawie. Wiemy, że coś się zaczyna dziać w Poznaniu, natomiast na pewno nie są to studenci ostatnich roczników - zauważa nasza rozmówczyni.
RPO wkracza do akcji
Sprawą zainteresował się także Rzecznik Praw Obywatelskich. Minister nauki Dariusz Wieczorek jeszcze we wrześniu mówił, że zapisy, które znalazły się w projekcie nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce mają doprowadzić do tego, aby „takich problemów nie było”.
- Takich uczelni po prostu w przyszłości nie będzie – tłumaczył.
Dodał, że spotkał się kilka razy z zarządcą komisarycznym uczelni Varsovia. Jego zdaniem, Varsovia nie powinna prowadzić naboru na kolejny rok studiów.
- Ne wierzę, że można tak szybko naprawić tę patologię, z którą mieliśmy do czynienia – mówił Wieczorek.
Przypomniał, że w Collegium Humanum było zapisanych 25 tys. studentów i 80 pracowników naukowo-dydaktycznych.
- Bardzo poważny problem. W mojej ocenie trzeba dziś występować o odszkodowania. A my będziemy namawiali, aby - tam, gdzie można - te karty wypełniać i oddawać dokumenty studentom, natomiast to już jest poza zasięgiem ministerstwa nauki – stwierdził. I dodał, że resort przez niego kierowany na podstawie obowiązujących przepisów może jednymi „prosić zarządcę komisarycznego uczelni, aby wykazał więcej empatii”.
Przyda się ona zwłaszcza w stosunku do zwyczajnych studentów, którzy chodzili na zajęcia, nocami uczyli się do egzaminów, a potem je zdawali. Owszem, płacili za studia, ale nie za dyplomy, na które ciężko pracowali.
Współpraca: PAP
