Podobał się panu mijający sezon w światowym kolarstwie?
Nikt nie powinien narzekać, był naprawdę interesujący. I na wielkich wyścigach, i na igrzyskach olimpijskich, i na Tour de Pologne - wszędzie dużo się działo. Z polskiej perspektywy zapamiętamy przede wszystkim Kasię Niewiadomą i jej historyczne zwycięstwo w Tour de France, choć oczywiście bardzo ważny był także medal olimpijski Darii Pikulik, która została wicemistrzynią igrzysk. Tyle że solą kolarstwa były i pozostaną wielkie wyścigi etapowe na szosie, dlatego to tak ważne, że nasza zawodniczka zapisała się annałach jako triumfatorka. Nie jest tajemnicą, że po doświadczeniach ostatnich lat zastanawiamy się nad reformą w wyścigach worldtourowskich i nie tylko. Konkretnie nad technologią, która weszła do kolarstwa - czy rozwijać, czy może raczej w jakiś sposób ją ograniczyć. Bo kiedyś kolarstwo to była nie tylko siła, nie tylko wytrzymałość, ale dużo sprytu, umiejętność rozłożenia sił, taktyka, czytanie rywali z peletonu. Przecież gdy stanąłem na starcie igrzysk olimpijskich, to znałem rosyjskich i niemieckich zawodników, ale jak pojadą Hiszpan, Francuz, Holender czy Belg - to wszystko musiałem sprawdzić w trakcie jazdy. Nikt mi przez słuchawki nie podpowiadał… Teraz wszystko zrobiło się bardzo przewidywalne, wiadomo kto ucieknie pod górę, wiadomo kto i kiedy skasuje atak. Dlatego to nie tylko fajne, ale i bardzo ważne, że mamy Tour de Pologne w takiej formule, że jest to wyścig otwarty dla wszystkich, a dzięki temu kreuje nowe gwiazdy. Peter Sagan, Remko Evenepoel, a w tym roku Thibau Nys – nieprzypadkowo po raz pierwszy pokazali się w Polsce.
Wracając do Niewiadomej – w fantastycznej formie była już w Paryżu, ale pech pokrzyżował jej plany na igrzyskach.
Cóż, taki jest urok naszego sportu, gdy zdarza się kraksa, to nie ominiesz jej skutków. Nie ma którędy. Na szczęście w przypadku Kasi sprawdziło się, że w życiu nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Losowa sprawa odebrała jej szansę walki o medal olimpijski, ale dała za to taką sportową złość i jeszcze większą motywację, że miała dość energii, aby wygrać Tour de France. I zrewanżować się za igrzyska olimpijskie w pięknym stylu.
Jakie są pańskie typy na mistrzostwa świata, które rozpoczynają się w niedzielę? Nasze panie mają dużo większe szanse na medale, męskie kolarstwo w tej chwili znalazło się w cieniu kobiecego.
Na pewno dziewczyny mają teraz więcej do powiedzenia w światowym peletonie, prezentują wyższy poziom. Nie można jednak powiedzieć, że Michał Kwiatkowski czy Rafał Majka są złymi kolarzami; bo nie są! Rafał fantastycznie pojechał w Giro d’Italia. Tak pomagał Tadejowi Pogacarowi, że praktycznie to on był ostatnim kolarzem, który towarzyszył swemu liderowi pod górę, i to on rozrywał peleton w taki sposób, że Pogacar mógł wygrać jak chciał. To była przepiękna praca, praca wykonana w sposób perfekcyjny. Ułożona, zaplanowana i wykonana. Na mistrzostwach świata niełatwe do odgadnięcia jest, kto może wygrać, bo często decyduje przypadek, a nierzadko ktoś ma dzień konia. Dlatego rozstrzygnięcie to wielka niewiadoma.
Kasia Niewiadoma jest natomiast przewidywalna. Będzie jedną z faworytek.
Mamy generalnie dobry zespół, i to jest też siła naszego kolarstwa kobiecego. W wyścigu pań to Holenderki powinny rozdawać karty, silne są Włoszki i oczywiście Polki. W męskim wyścigu musimy zdać się na to, że mistrzostwa świata także dlatego są pięknym wyścigiem, że nikt nie ściga się ze słuchawkami na uszach, nikt nie podpowiada. Dokładnie tak samo jak na igrzyskach. Trzeba mieć instynkt, trzeba umieć czytać grupę. To świetnie potrafił w apogeum kariery Michał Kwiatkowski, ale jego na mistrzostwach nie będzie. Prawda zresztą jest taka, że gdy drużyna przygotowuje cię już bardziej do pomocy, instynkt killera także trochę zanika. Fakt, że Polaków nie będzie w gronie faworytów, nie oznacza jednak, że dnia konia, o którym wspomniałem, nie poczuje budząc się rano, nasz lider.
Jaki był tegoroczny Tour de Pologne?
Na pewno wyjątkowy. Dawno nie mieliśmy tak dobrej obsady, z drugim – obok Pogacara – najmocniejszym kolarzem świata. Jonas Vinegaard przyjechał do Polski, po to żeby wygrać, a nie tylko zaliczyć kolejny tour. On u nas zaczynał, wygrywał etapy, miał nawet koszulkę lidera i z wielkim sentymentem wrócił do Polski. I to w sytuacji, gdy równolegle rozgrywany był wyścig w Danii. To dla nas wielki plus i wyróżnienie. Zwycięstwo w klasyfikacji generalnej ORLEN dało Jonasowi wielką radość i pokazało polskim kibicom Vinegaarda nie tylko jako fantastycznego kolarza, ale i człowieka.
Na etapach - Vinegaard zostawiał możliwość wygrywania innym…
Ależ nie zostawiał! Inni na końcówkach byli po prostu lepsi. Pilnował oczywiście generalki, ale na każdym etapie był bardzo blisko i starał się o etapowe zwycięstwa. Zresztą ten Nys, który wygrał 3 etapy Tour de Pologne praktycznie jak chciał, to wielkie odkrycie obecnego sezonu. Zresztą zwycięzcami etapów DRUTEX zostało w tym roku czterech znakomitych kolarzy — Nys skompletował hat-tricka, ale Tim Wellens, Olav Kooij oraz Tim Merlier to także wielka klasa. A najlepiej o skali trudności mówi fakt, że w klasyfikacji sprinterów ENERGA wygrał „góral” Diego Ulissi. Vinegaard tak chętnie do nas przyjechał, bo wiedział, że będzie mocne ściganie. I na pewno się nie zawiódł.
Skoro mowa o zawodzie, to jako kibic jestem rozczarowany wynikami naszych zawodników w Tour de Pologne.
Spójrzmy obiektywnie - klasyfikację górską PZU wygrał Michał Paluta, a najaktywniejszym zawodnikiem w klasyfikacji LOTTO okazał się Norbert Banaszek. To dowód, że nasi kolarze starali się jak tylko mogli. Przecież aby wygrać górską klasyfikację to musisz gdzieś zaskoczyć cały peleton, odjechać i zdobyć te punkty. Praktycznie w każdej ucieczce było widać Polaków. Majka przyjechał w dobrej formie, ale poziom tegorocznego TdP naprawdę był tak wysoki, że nie wystarczyło to na eksponowane miejsce. Pewnie bardziej liczyliśmy też na Stanisława Aniołkowskiego, ale też przecież pokazywał się na finiszach. Inna sprawa, że musimy po prostu zmienić szkolenie, uzdrowić w ogóle cały sport, nie tylko kolarstwo. Szukamy wielkich wyników na igrzyskach, ale jak nie masz szkolenia w związkach, jak nie masz dobrych wychowawców, dobrych trenerów, dobrego systemu, to wyników też nie znajdziesz. Nie ma siły… My na Tour de Pologne robimy też dwie imprezy towarzyszące dla juniorów. I w każdej edycji bierze udział 300 dzieciaków, które mają naprawdę wielką pasję. Ścigają się w małych klubach, są prowadzeni przez pasjonatów. Ale nie ma centralnego szkolenia jak kiedyś, gdzie mogłem spotkać Ryszarda Szurkowskiego czy Stanisława Szodę. I to jest problem. Ktoś powinien uczyć juniorów wielkiego kolarstwa, bo w małym klubiku trener nauczy podstaw, i tego, jak trzeba się odżywiać. Aby jednak zostać mistrzem, trzeba mieć całą klarowną ścieżkę rozwoju, a nie tylko pierwszy etap. Dlatego mam nadzieję, że po Paryżu nie skończy się na mówieniu, że wreszcie zostaną zrobione konkretne ruchy. I może akademie zaczną szkolić lepiej, może trenerzy dostaną lepsze warunki i wynagrodzenie? Bo bez tego kolarstwo w Polsce nie będzie się rozwijać.
Pan nigdy nie miał ochoty żeby, pokierować związkiem ułożyć szkolenie?
Zająłem się Tour de Pologne i wyobraża pan sobie, że robię ten wyścig i jestem jednocześnie prezesem Polskiego Związku Przecież od razu byłby wielki szum, że Lang dorabia na polskim związku kolarskim. Gdybym jednak miał zająć się PZKol., to zrobiłbym z niego piękną instytucję, otworzył od podstaw cały system szkolenia z byłymi zawodnikami, a nawet masażystami, którzy mają niesamowite doświadczenie. Ułożyłbym to wszystko tak, że każdy widziałby wizję rozwoju i znaleźliby się sponsorzy. Niestety, robię coś innego, dlatego podziękuję. To co robię, jest bardzo istotne dla mojej dyscypliny; bo jak nie będziesz miał teatru to nie będziesz potrzebował aktorów. Dzięki mnie są nadal potrzebni, tylko po prostu ktoś inny powinien ich kształcić i doskonalić.
Ma pan już plan na przyszłoroczny Tour de Pologne, czyli na swój teatr?
Nie ukrywam, że wstępnie planowaliśmy rozegrać wyścig także na terenach, które dotknął powodziowy kataklizm. W zaistniałych okolicznościach muszę jednak przygotować także wariant B, żeby znaleźć trasę z górami, które zrobią selekcję, dobrą lokalizacją na czasówkę, i generalnie ze skalą trudności co najmniej taką, jak w tym roku. Patrzę na Lubelskie, ponieważ tam zawsze dobrze nam się współpracuje, może pomyślimy o Podkarpaciu, o Rzeszowie, o Bukowinie, w grę wchodzą Kraków i Katowice. Bo to miasta, które są przekonane, że warto to robić. Nad przygotowaniem trasy Tiur de Pologne 2025 usiądziemy jeszcze we wrześniu…
Rozmawiał Adam Godlewski
PRZEŻYJMY TO JESZCZE RAZ
Zwycięzcami etapu DRUTEX zostało w tym roku czterech kolarzy — Thibau Nys, Tim Wellens, Olav Kooij oraz Tim Merlier.
Wszystko zaczęło się pod Halą Stulecia we Wrocławiu, skąd kolarze wyruszyli w stronę Karpacza. Tam finiszowali na trudnym podjeździe pod Orlinek. Wielu zawodników starało się wykorzystać wzniesienie do ataku, a po wielu przetasowaniach najlepszy okazał się Belg Thibau Nys z drużyny Lidl-Trek, który potwierdził swój wielki talent.
— Wygrałem etap we wszystkich wyścigach etapowych, w których w tym roku startowałem, o czym mogłem tylko pomarzyć przed rozpoczęciem sezonu – jest wiec lepiej niż myślałem. Noszenie koszulki lidera jest niewiarygodne. To wspaniałe uczucie — mówił Belg po pierwszym zwycięstwie w 81. Tour de Pologne.
Koszulki lidera klasyfikacji generalnej ORLEN co prawda nie utrzymał, ale w kolejnych dniach przedłużył swoją chwilę chwały.
Dzień później zawodnicy rywalizowali w indywidualnej jeździe na czas z Mysłakowic do Karpacza. Górska trasa wskazywała na to, że o wygraną powalczą specjaliści w tym terenie. Faworyt był jeden — Jonas Vingegaard, dwukrotny triumfator Tour de France i zwycięzca etapu Tour de Pologne z 2019 roku. Na Orlinku Duńczyk musiał jednak uznać wyższość Tima Wellensa z UAE Team Emirates, aktualnego mistrza Belgii w indywidualnej jeździe na czas. W przeszłości Wellens wygrał klasyfikację generalną Tour de Pologne.
— To zwycięstwo różniło się od mojego ostatniego w Polsce. Dzisiaj nie spodziewałem się wygranej, bo jest tu wielu dobrych zawodników, na czele z Jonasem, ale jestem bardzo szczęśliwy, że wygrałem – mówił zwycięzca 2. etapu.
Nazajutrz belgijską serię kontynuował Thibau Nys, który ponownie uniósł ręce w geście triumfu, tym razem na Jamrozowej Polanie w Dusznikach-Zdroju, gdzie ponownie był najlepszy w sprincie z wyselekcjonowanej grupki. Swój triumf zadedykował Ryanowi Gibbonsowi, koledze z drużyny, który musiał wycofać się z wyścigu z powodu upadku.
Czwartego dnia do głosu doszli sprinterzy, a zwycięzcą etapowym DRUTEX okazał się Olav Kooij z Team Visma | Lease a Bike. Holenderski sprinter zademonstrował niezwykłą szybkość w Prudniku — mieście Stanisława Szozdy — i odniósł kolejne zwycięstwo na polskiej ziemi. W przeszłości triumfował już na etapach Tour de Pologne i ORLEN Wyścigu Narodów. Kolejny odcinek znów zakończył się sprintem z peletonu. Pod katowickim Spodkiem triumfował Tim Merlier z Soudal — Quick Step, także znający smak zwycięstwa w Polsce. — Cieszę się, że znów jestem w Polsce i mogę rozpocząć drugą część sezonu od zwycięstwa — opisywał Belg.
Przedostatniego dnia 81. Tour de Pologne zaplanowano „królewski” etap z Wadowic do kultowej Bukowiny Tatrzańskiej. Pod BUKOVINA Resort ponownie triumfował Thibau Nys, po raz trzeci zostając zwycięzcą etapu DRUTEX.
Wszystko zakończyło się tradycyjnym finiszem na Błoniach w Krakowie, gdzie ponownie do walki o wygraną wkroczyli sprinterzy. Po raz drugi najszybszy był Olav Kooij — radość Holendra była o tyle większa, że zwycięstwo w klasyfikacji generalnej ORLEN obronił jego zespołowy kolega, Jonas Vingegaard.
Tak prezentują się zwycięzcy etapu DRUTEX 81. Tour de Pologne — czterech znakomitych kolarzy, którzy napisali 7 pięknych historii!
Szeremeta odrzuciła pół miliona
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?