Cztery dekady chińskiego horroru, czyli polityka jednego dziecka w praktyce. Od przymusowych aborcji po zabijanie noworodków

Aleksandra Jaros
Aleksandra Jaros
Przyjęta w końcu lat 70-tych XX wieku polityka kontroli urodzeń, to jeden z mroczniejszych okresów komunistycznych Chin
Przyjęta w końcu lat 70-tych XX wieku polityka kontroli urodzeń, to jeden z mroczniejszych okresów komunistycznych Chin Pixabay
Przyjęta w końcu lat 70. XX wieku polityka kontroli urodzeń, to jeden z mroczniejszych okresów komunistycznych Chin. Zmuszanie kobiet do poronień, czy przymusowe sterylizacje, to tylko część tego, co działo się w ChRL. Mówiono o obławach na ciężarne wieśniaczki, które siłą załadowywano na ciężarówki i zawożono do szpitala na przerwanie ciąży. Przypominamy historię chińskiej polityki kontroli urodzeń.

Komunistyczne Chiny od początku charakteryzowały się polityką skrajności. Od jednego ekstremum szybko przechodzono w kolejne, a Chinom zawsze trudno było znaleźć odpowiedni balans. Tak właśnie stało się z polityką rodzinną.

Od prorodzinnego Mao do okrutnej kontroli urodzeń

Mao Zedong był wielkim zwolennikiem polityki prorodzinnej. Mówił nawet, że im więcej ludzi, tym więcej pomysłów, entuzjazmu i energii. I mimo że od 1949 roku ludzi przybywało, to z entuzjazmem i energią było już gorzej. Stopa życiowa przeciętnego chińczyka szybko ulegała pogarszaniu, na jednego chińczyka przypadały coraz mniejsze ilości zboża, a ludzi wciąż było więcej. Ludność Chińskiej Republiki Ludowej za czasów panowania Mao podwoiła się, kiedy więc wódz zmarł, jego następcy stanęli przed problemami gospodarczymi i postanowili zapanować nad cyframi w najbardziej okrutny sposób.

W 1979 roku Komunistyczna Partia Chin zaczęła prowadzić jasną politykę – tylko jedno dziecko na parę. I polityce tej rzecz jasna nie można się było sprzeciwiać, a jeśli ktoś próbował, czekały go surowe kary, od grzywien, potrącania pensji, pozbawiania kartek żywnościowych, po przymusowe przerywanie ciąży i sterylizacje kobiet, które urodziły więcej niż jedno dziecko.

Piekło chińskich kobiet

Kobiety które sprzeciwiały się nowym zasadom musiały liczyć się z dużymi utrudnieniami. Bez specjalnego pozwolenia na ciążę, kobieta była pozbawiana opieki ginekologicznej, a by móc urodzić w szpitalu, musiała za niego zapłacić. W niektórych wsiach powoływano nawet patrole, które poszukiwały kobiet podejrzanych o zajście w ciąże i sprawdzały, czy mają odpowiednie pozwolenia. Mówiono nawet o obławach na ciężarne wieśniaczki, które siłą załadowywano na ciężarówki i zawożono do szpitala, w którym dostawały odpowiedni zastrzyk. Od wprowadzenia polityki jednego dziecka, poronień dokonywano nawet do 9 miesiąca ciąży.

Wewnętrzne migracje kobiet, czyli rozpaczliwa walka o dzieci

Kontrole powierzono władzom lokalnym, a więc zdarzało się, że w jednych częściach Chin były one nazbyt surowe, w innych z kolei panowała względna tolerancja i na "dodatkowe" ciąże przymykano oczy. Doprowadziło to do wewnętrznej migracji kobiet, które chcąc ratować swoje dzieci wyjeżdżały do innych prowincji, czasem oddalonych o setki kilometrów, i tam rodziły potomka. Rodzina takiego „nielegalnego” noworodka musiała co prawda płacić grzywnę, czasem była piętnowana przez innych, ale unikała przerwania ciąży.

Mordowanie żeńskich noworodków

Polityka jednego dziecka zrodziła inny problem, a raczej obudziła zmory przeszłości. W Chinach zaczęto pozbywać się noworodków płci żeńskiej, gdyż to syn był największym marzeniem każdego ojca. Chłopcy traktowani byli jak inwestycja, w przeciwieństwie do córek, które odchodziły z domu wraz z mężem.

Zdarzało się, że mężczyźni mordowali swoje nowo narodzone córki, by dać sobie szansę na syna. Bywało też tak, że same kobiety prosiły położne, by te dusiły noworodka, gdyby okazał się płci żeńskiej, w obawie o reakcję rozczarowanego męża. W konsekwencji ciała dziewczynek znajdywano w rzekach, czy na polach ryżowych, a lokalne dzienniki apelowały o ochronę dziewcząt. Z uwagi na zagrażającą dysproporcję wśród płci, na te wydarzenia zareagowała sama partia, przypominając, że każde morderstwo będzie surowo karane.

Jest kij, jest też marchewka

Poza straszeniem, zaczęto też wprowadzać wiele przywilejów dla par, które deklarowały posiadanie tylko jednego dziecka. Rodzina 2+1 mogła więc liczyć na różnego rodzaju zniżki, miejsce w przedszkolu, pierwszeństwo w kolejce do nowego mieszkania, a nawet pierwszeństwo w opiece zdrowotnej. To zupełnie inny standard niż w przypadku par, które łamały nowe prawo i tym samym skazywały się na życie "pod górkę".

Konsekwencje czterech czarnych dekach

Nadszedł moment, kiedy niepopularny zakaz posiadania więcej niż jednego dziecka przyniósł swoje efekty. Chiny znów stanęły nad przepaścią. Tym razem problemem jest starzejące się społeczeństwo i kolejna groźba problemów ekonomicznych. Mimo, że władze Chin zdały sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie ze sobą nowa rzeczywistość, to trudno im będzie naprawić to, co przez cztery dekady uległo destrukcji. W 2016 roku ChRL odeszła od polityki jednego dziecka, a w zeszłym roku nawet pozwoliła na posiadanie trójki dzieci. Okazało się, że dziś sami Chińczycy nie chcą zakładać wielodzietnych rodzin. Wolą mieć jedno dziecko, któremu mogą zapewnić odpowiedni poziom życia i wykształcenie, a chińskie realia obecnie tego nie ułatwiają.

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl