Cieszy Pana, że opozycja znów się pokłóciła? Tym razem o wspólną listę na wybory parlamentarne.
Opozycja jest od dawna pokłócona, więc do tego już wszyscy zdążyli się przyzwyczaić. Myślę, że ma to też wpływ na wynik sondaży dla opozycji. Po pierwsze – pomysł jednej listy jest – wydaje mi się – bardzo mało realny i trudny do przyjęcia przez poszczególne partie. Po drugie – Tusk się zabrał do tego fatalnie – szantażuje, straszy, grozi, pokrzykuje i pospiesza inne partie opozycyjne. Zachowuje się tak, jakby były już pod jego kierownictwem czy nadzorem. W ten sposób zraża sobie liderów i aparat partyjny mniejszych partii. Wiedziałem, że nic z jednej listy opozycji na wybory parlamentarne nie będzie.
Oczywiście, nie siedzi Pan w głowie Donalda Tuska, ale jak Pan – jako doświadczony polityk – myśli? Dlaczego przewodniczący PO tak bardzo dąży do wspólnej listy opozycji?
Uważam, że są dwa tego powody. Jeden jest taki, że wyjechał z Brukseli z obietnicą, że obali władzę Prawa i Sprawiedliwości. Żeby to zrobić, to – tak na oko z perspektywy Brukseli czy Berlina – wydaje się, że najprościej jest to zrobić jedną listą opozycji i w ten sposób walczyć z Prawem i Sprawiedliwością. Drugi powód jest taki, że PO widzi sondaże i ma też wewnętrzne sondaże. Coraz bardziej poważnie liczą się z tym, że przegrają. A wtedy – w takiej sytuacji jednej listy – Tusk staje się liderem całej opozycji już niekwestionowanym.
Skoro teraz opozycja kłóci się w zasadzie o mało istotne rzeczy, to wyobraża Pan sobie, jakby miał wyglądać jej ewentualny wspólny rząd po wyborach?
Po pierwsze – Tusk z pewnością miałby oponentów wewnątrz opozycji, którzy kwestionowaliby jego premierostwo. Po drugie – w opozycji jest pewnie z pięciu poważnie chętnych i przekonanych o tym, że ich polityczny dorobek jest na tyle poważny, że należy im się funkcja premiera.
Kogo ma Pan na myśli?
Są tacy na lewicy, jest i Hołownia, który ma ogromną chęć zostania premierem, choć wydaje mi się, że z tego grona jest najsłabszy intelektualnie i organizacyjnie. Jest też Kosiniak-Kamysz. Będzie zatem bardzo trudno powołać rząd, gdyby – nie daj Boże – udało im się wygrać. Na szczęście, coraz wyraźniej widać, że to się nie uda, więc pozostaje stawka lidera partii i ewentualnie lidera opozycji.
Cały wywiad z Ryszardem Terleckim ukaże się na i.pl w sobotę rano

lena