Po trzech meczach finałowych wydawało się, że King pewnie zmierza po pierwszy w historii klubu tytuł mistrza Polski. Pomijając fakt, że szczecinianie prowadzili już 3-0, w spotkaniach nr 2 i 3 pokonywali WKS wysoką różnicą punktów. Trener „Trójkolorowych” Ertuğrul Erdoğan podkreślał, że jeśli nie zmieni się postawa prowadzonego przez niego zespołu, seria zakończy się wynikiem 4-0 dla rywali. Wspomniana zmiana nastąpiła w ubiegły czwartek w Szczecinie.
Dzięki rewelacyjnej postawie Jeremiaha Martina (33 punkty) Śląsk wygrał czwarty finał. Aktualni mistrzowie Polski w ubiegły poniedziałek poszli za ciosem i w Hali Stulecia wygrali 82:70. Kolejny raz ofensywą WKS-u dowodził Martin, który otrzymał mocne wsparcie ze strony Jakuba Karolaka, który w poprzednich spotkaniach był głębokim rezerwowym. Pokazywał się na krótko na parkiecie, niczym specjalnym nie imponował. Trener mówił, że na formę tego zawodnika można liczyć w kolejnym sezonie. Ale kłopoty kadrowe zmusiły szkoleniowca, by mocniej zaufać Karolakowi. A skrzydłowy grał w poniedziałek jak natchniony. Zdobył 22 punkty, w tym sześć trójek.
Śląsk zniwelował straty w finałowej rywalizacji. King prowadzi już tylko 3-2, a gramy do czterech zwycięstw. Kolejny mecz w czwartek o godz. 20:00 w Szczecinie. – Na spotkanie w Szczecinie wyjdziemy dobrze nastawieni. Już tam wygrywaliśmy, więc możemy kolejny raz. Mam nadzieję, że wrócimy na siódme spotkanie do Wrocławia – mówił Karolak. Jeśli WKS w czwartek pokona Kinga, decydujący mecz o złocie odbędzie się w niedzielę o godz. 20:00 w Hali Stulecia.
