Frank Underwood, kiedy się wyprowadził z Białego Domu, zamieszkał w Hay Adams, hotelu po drugiej stronie parku Lafayette'a. W piwnicy tego hotelu jest bar o znaczącej nazwie „Off The Record”. Mają tam własne podstawki pod piwo z karykaturami polityków. Nic mi te twarze nie mówią. Nie ma się właściwie czemu dziwić, gdyż o amerykańskiej polityce mam blade pojęcie. Podobnie blade, jak amerykańscy politycy mają o polityce polskiej.
Przy stoliku obok siedzi grupa młodych ludzi. Dość głośna. Rozmawiają o Bidenie. I o alkoholach. O Fireball (taka cynamonowa whisky) i Jagermeisterze.
Donald Trump nam to załatwił
Tymczasem, na Florydzie przed federalnym sądem staje kandydat na prezydenta. Kandydat i zarazem były prezydent.
Uczciwość karze mi napisać, że to dzięki Trumpowi mogłem dostać się do Stanów bez przesłuchania w ambasadzie. Pan na JFK zapytał o purpose of visit, odpowiedziałem: conference. I tyle. Nie musiałem się wykazywać stanem konta, nieruchomościami, gwarancją zatrudnienia, tym wszystkim, czego konsulowie przez lata żądali od ubiegających się o amerykańską wizę. Znaczy, nie tyle wizę, co jej promesę, bo ostateczną decyzję podejmował ten sam, w tym przypadku Latynos, na lotnisku. Bez prezydenta Trumpa by się to nie udało. Swoją drogą ponoć długo nie mógł Donald Trump zrozumieć, jak to możliwe, że Polacy wizy potrzebują, a Amerykanie nie. I dlaczego tak długo ten problem nie został rozwiązany.
Trumpowi zawdzięczamy też stałą obecność amerykańskiego wojska w Polsce. Bez jego wcześniejszej decyzji (oraz bez zmiany polskiego prawa) nie udałoby się prezydentowi Bidenowi tak szybko przerzucić do Polski amerykańskiej dywizji, gdy Rosja atakowała Ukrainę.
Donald Trump stracił kontakt z bazą
Pozwolę sobie na niepopularną tezę: Donald Trump mieści się w pierwszej piątce najlepszych dla Polski amerykańskich prezydentów. Niezależnie od tego, że na koniec swojej prezydentury stracił kontakt z bazą. Widziałem w życiu wiele, ale muszę przyznać, że pomysł spryzmowania pod prysznicem pudeł z dokumentami o najwyższej klauzurze tajności, a później opowiadania, że się ich wcale nie ma, przekracza granice mojej wyobraźni.
Głośna grupa młodzieży wyszła z baru. Wcześniej kelner zrobił im zdjęcie pod ścianą, na której również wiszą karykatury amerykańskich polityków. W lokalu przeważają teraz pijący drinki panowie w marynarkach.
Trumpowi przedstawiono 37 zarzutów. Pobrano wcześniej odciski palców. Nie zakuto go w kajdanki, choć zwykle w takich sytuacjach się to robi. Nie zrobiono mu również zdjęć do policyjnej kartoteki. Co z pewnością zmartwiło miejscowe media. Trump oświadczył, że jest niewinny. Sąd stwierdził, że nie obawia się jego ucieczki. Trump pojechał na lotnisko, skąd wyleciał do New Jersey. Ja wróciłem do podwaszyngtońskiej suburbii.
Donald Trump napisał do mnie...
W metrze przeczytałem mejla, którego wysłał do mnie (a przede wszystkim milionów Amerykanów) Trump:
„Przyjacielu, grozi mi nawet czterysta lat więzienia, mimo iż jestem całkowicie niewinnym człowiekiem. Naprawdę nie mogę uwierzyć, że właśnie napisałem ci te słowa. To brzmi jak coś, co robili Stalin lub Mao, by wyeliminować swoją opozycję. Ale zamiast tego dzieje się to tutaj, w Ameryce. Komunizm w końcu dotarł do naszych brzegów. Nie żyjemy już w kraju Waszyngtonu i Lincolna. Po raz pierwszy w historii Ameryki rząd federalny wykorzystał swoje uprawnienia prokuratorskie, by oskarżyć czołowego przeciwnika obecnego reżimu.”
Donald Tusk jak Donald Trump
Wróciłem do domu, CNN transmitował lądowanie samolotu Trumpa, wsiadanie do samochodu, jazdę kolumny. Przerwał transmisję, gdy ten zaczął wygłaszać oświadczenie. Jakże wiele wspólnego Polska ma z dziś z Ameryką.
Tydzień wcześniej, w „Kropce nad i”, Radek Sikorski mówił, że komisja do spraw ds. badania wpływów rosyjskich jest tworzona po to, żeby dokonać linczu medialnego nad kluczowymi osobami opozycji i żeby utrudnić formowanie rządu obecnej opozycji po wyborach.
„Z całą pewnością to polowanie na czarownice, nagonka czy próba usunięcia mnie ze sceny politycznej metodami prawno-administracyjnymi” – mówił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przewodniczący Tusk.
Jakże wiele wspólnego Polska ma dziś z Ameryką. Na przykład polityków o imieniu Donald, z których każdy twierdzi, że rządzący reżim próbuję przy pomocy prawa ingerować w wolność wyborów.
