
Szczyt NATO w Wilnie
Państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego potwierdziły decyzję ze szczytu w Bukareszcie w 2008 roku, że Ukraina zostanie członkiem NATO. Uznały też, że droga Ukrainy do NATO nie wymaga już Planu Działań na rzecz Członkostwa (Membership Action Plan). Przywódcy Sojuszu zdecydowali także o tym, że NATO stworzy trzy regionalne plany obrony na wypadek ataku na kraje członkowskie w Europie: jeden dla północy kontynentu, drugi dla południa, a trzeci dla krajów wschodniej flanki, w tym dla Polski.
Prezydent Andrzej Duda mówił w środę, że szacuje się, iż gdyby doszło do ataku na Bramę Brzeską, to na nasze terytorium zostałoby skierowanych ok. 100 tys. żołnierzy NATO do natychmiastowej obrony.
Czy Polska jest zadowolona z efektów szczytu? Prof. Rau wyjaśnia
Prof. Zbigniew Rau, minister spraw zagranicznych pytany przez i.pl i TVP Info o to, czy efekty szczytu NATO w Wilnie są zadowalające dla Polski, odpowiedział, że tak.
– Nasze postulaty zostały zrealizowane. Nasze dyplomacja walczyła o to grubo ponad pół roku. Zintensyfikowaliśmy jeszcze działania przez więcej niż ostatni miesiąc. Jesteśmy zadowoleni. Tak naprawdę poza jedną sprawą wszystko się udało – dodał.
Dopytywany z czego jest najbardziej zadowolony, prof. Zbigniew Rau odpowiedział, że z lokalnych, regionalnych planów rozmieszczenia wojsk sojuszniczych na wypadek konfliktu. – To niezwykle istotne – dodał.
Szef MSZ dopytywany o – jak mówił – jedną sprawą, która się nie do końca udała, odpowiedział, że nie jest to żadna tajemnica. – Wschodnia flanka NATO oczekiwała wyznaczenia daty zaproszenia Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego – podkreślił.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego
Pytany z kolei o Radę Bezpieczeństwa Narodowego, która rozpoczęła się o godz. 14:30, a którą zwołał prezydent Andrzej Duda, prof. Zbigniew Rau zauważył, że jest to bardzo ważne.
– Chodzi o to, żeby przedstawiciele stronnictw politycznych w sprawach tak zasadniczych dla Polski, jak bezpieczeństwo, które – mam nadzieję – postrzegamy jako rzecz najważniejszą ponad podziałami politycznymi, mieli z pierwszej ręki stosowne informacje, także te, o których publicznie – ze względów oczywistych – trudno mówić – dodał.