- Oczywiście nie chcielibyśmy tego, ale jeśli się okaże, że koronawirus będzie się rozprzestrzeniał, być może trzeba będzie zrezygnować ze zgromadzeń, w tym zgromadzeń kampanijnych. Będziemy działali odpowiedzialnie, tak, aby zabezpieczyć zdrowie Polaków - mówił Andrzej Duda w środę podczas konferencji prasowej w miejscowości Końskie w Świętokrzyskiem.
Ta zapowiedź spotkała się z reakcją, m.in. Michała Gramatyki. Poseł PO i szef sztabu organizacyjnego kandydatki na prezydenta, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej stwierdził na antenie radia RMF FM, że kandydaci nie powinni odwoływać spotkań z wyborcami. - Nie dajmy się zwariować - apelował.
Nie można jeszcze mówić o panice, ale skutki stwierdzenia pierwszego przypadku azjatyckiego wirusa w Polsce widać już w działaniach instytucji. Jak choćby w Sejmie, gdzie - jak wynika z informacji ogłoszonej wczoraj - wyznaczono specjalną izolatkę na wypadek, gdyby któryś z parlamentarzystów, albo pracowników miał objawy sugerujące zakażenie. Ograniczone mają tez zostać wycieczki do parlamentu. Zdaniem politologów epidemia może mieć wpływ na wybory.
- O możliwości ograniczenia kampanii nawet nie mówimy, bo ani prezydentowi, ani jego kontrkandydatom to się nie opłaca - zaznacza dr Magdalena Nowak-Paralusz, politolog i socjolog z Wyższej Szkoły Bankowej w Toruniu. - Sama deklaracja prezydenta ma charakter typowo polityczny. Można ją odczytać, jako przekaz w rodzaju: "Jetście moim elektoratem, więc bardziej troszczę się o was niż o własny interes polityczny, czyli kampanię wyborczą". Ale to dotyczy wszystkich kandydatów, którzy pod podobnymi hasłami będą ukrywali to, że tak naprawdę w ich interesie politycznym nie leży odwoływanie tych spotkań. Koronawirus może być problemem zarówno dla opozycji i dla rządzących.
Na razie mamy w Polsce jeden zdiagnozowany przypadek i to - według dr Nowak-Paralusz - ma ogromne znaczenie. Eksperci rozpatrują dwa polityczne scenariusze związane z jego obecnością w Polsce.
- Jeżeli wirus pozostanie pod kontrolą, to będzie sprzyjał rządzącym - przekonuje Magdalena Nowak-Paralusz. - W ich przekazie będziemy słyszeli "To my sprawiliśmy, że u nas nie ma problemu. To już pięknie widać w wypowiedziach premiera Morawickiego, polityków PiS-u, ale też w przemówieniach prezydenta Dudy. On już mówi, że wszystko jest pod kontrolą, że władza dba o "naród i społeczeństwo". Ważne, by nie okazało się, ze nasze statystyki nagle zaczną być gorsze niż ogólnoświatowe. W takiej sytuacji koronawirus będzie z kolei działał na korzyść opozycji.
Jest jeszcze aspekt ekonomiczny: - Może być tak, że dojdzie do recesji do załamania gospodarczego. Wtedy epidemia rykoszetem uderzy w rządzących i może zmienić oblicze wyborów - mówi Nowak-Paralusz. - Może zabraknąć jedzenia na półkach, leków, inflacja może przyspieszyć. Jeżeli wyborca odczuje w swojej kieszeni różnicę, to też może mieć skutki ekonomiczne.
