Spis treści
To będzie rok wielkich wyzwań. Stoi przed nimi nie tylko koalicja rządząca, ale wszystkie ugrupowania obecne na polskiej scenie politycznej. Najważniejszym z nich będą oczywiście wybory prezydenckie, tym bardziej że tym razem gra idzie nie tylko o to, kto będzie nowym lokatorem Pałacu Prezydenckiego.
Akcja: wybory prezydenckie
- Są czymś więcej niż tylko wyborem prezydenta: one prawdopodobnie będą wyborem rządu na następną dekadę. Uważam, że rząd obecnej koalicji kordonowej, jak ją nazywam, utrzyma się i umocni tylko, jeśli Rafał Trzaskowski bądź Szymon Hołownia, co mniej prawdopodobne, zostanie prezydentem. Natomiast jeżeli zostanie nim Karol Nawrocki bądź inny kandydat PiS-u, gdyby doszło do zmiany, w co też wątpię, to siłą rzeczy ta dynamika nowe- go prezydenta uruchomi żądania przyspieszenia wyborów parlamentarnych - mówił mi w ostatnim wywiadzie prof. Antoni Dudek, politolog. Jego zdaniem nowy prezydent, wywodzący się z obozu Zjednoczonej Prawicy, będzie jeszcze bardziej wojowniczy w stosunku do rzą-du niż Andrzej Duda. W takiej sytuacji trudno będzie przetrwać ekipie Donalda Tuska do końca kadencji. Prawdopodobnie wybory odbyłyby się więc jeśli nie jesienią 2025 roku, to wiosną 2026 roku. I trudno dzisiaj oceniać, kto wyszedłby z nich zwycięsko.
Z ostatniego sondażu przedwyborczego przeprowadzonego przez United Surveys dla WP.pl wynika, że gdybyśmy do urn poszli w niedzielę, 29 grudnia, I turę wygrałby kandydat KO Rafał Trzaskowski, uzyskując 36,2 proc. głosów. Na drugim miejscu znalazłby się Karol Nawrocki popierany przez PiS, z wynikiem 28,8 proc. Sławomir Mentzen goni Szymona Hołownię - lider Konfederacji traci do niego 0,1 pkt. proc. Na Mentzena głos chce oddać 10,1 proc. badanych. Na kandydatkę Lewicy Magdalenę Biejat zagłosowałoby 5,8 proc. tych, którzy stawią się przy urnach.
Z wyników sondażu wynika także, że II turę również wygrałby Trzaskowski, które mógłby liczyć na poparcie 56,2 proc. wyborców. W porównaniu z poprzednim sondażem zyskał tym samym 5,9 punktów procentowych. Nawrocki uzyskałby 35,9 proc. głosów. Kandydat popierany przez PiS traci 5,3 pkt. proc. wobec badania z początku grudnia. W wyborach wzięłoby udział 64,9 proc. Polaków.
Ale to tylko sondaże. 10 lat temu wydawało się, że nikt nie jest w stanie zagrozić Bronisławowi Komorowskiemu, że wygra wybory prezydenckie z przytupem, być może w I turze. Przegrał z dużo mniej znanym i doświadczonym Andrzejem Dudą. Politycy Koalicji Obywatelskiej doskonale pamiętają tę lekcję. Dlatego Trzaskowski, w przeciwieństwie do Komorowskiego, który pewny wygranej prowadził kampanię ospałą, żeby nie powiedzieć, że w ogóle jej nie prowadził, jeździ po Polsce, spotyka się z ludźmi, wie, że nic nie jest jeszcze przesądzone. Wiadomo, że to będzie twarda, brutalna kampania, że każda ze stron będzie próbowała wyciągać na tę drugą jakieś haki. Czego jeszcze możemy dowiedzieć się o Karolu Nawrockim, kandydacie popieranym przez PiS, któremu już dzisiaj media wyciągają znajomości ze światem przestępczym? Czy Rafał Trzaskowski „wytrzyma ciśnienie”? Dla niego, dla całej koalicji 15 października, wydaje się, że nawet bardziej niż dla Zjednoczonej Prawicy wybory prezydenckie to gra o wszystko. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę premier Donald Tusk. Jeśli w Pałacu Prezydenckim będzie polityk koalicji rządzącej, system się domknie, będzie można łatwiej przeprowadzać zapowiadane zmiany, porządkować wymiar sprawiedliwości, powalczyć o prawa kobiet.
Polska prezydencja w UE
Ale wybory prezydenckie to nie wszystkie wyzwania, przed którymi stanie koalicja rządząca. Polska objęła właśnie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Moment jest szczególny, trudny: mamy wciąż trwającą wojnę w Ukrainie, rosnące napięcia geopolityczne, kryzys na Bliskim Wschodzie, do Białego Domu w styczniu wprowadzi się Donald Trump, polityk nieprzewidywalny, jak mówią niektórzy, nic więc dziwnego, że mottem polskiej prezydencki jest hasło „Bezpieczeństwo, Europo”.
Jednym z celów polskiego rządu podczas najbliższych sześciu miesięcy ma być dalsza pomoc naszemu sąsiadowi: maksymalizacja wsparcia dla Ukrainy, utrzymanie obecnej polityki sankcji wobec Rosji i Białorusi, a co za tym idzie wzmacnianie bezpieczeństwa Unii Europejskiej.
- Polska definiuje swoją prezydencję wokół spraw zwią- zanych z bezpieczeństwem w wielu wymiarach. Z tych wszystkich elementów kilka kwestii jest dla naszego kraju najważniejszych. Pierwsza to finansowanie wydatków zbrojeniowych w Europie, temat kluczowy w najbliższych miesiącach, choćby z powodu ułożenia odpowiednich relacji z nową administracją Donalda Trumpa. Europa musi wydawać więcej na obronę i Polska będzie chciała do tego doprowadzić. Stworzyć odpowiedni instrument finansowy, pokazać, że Europa ma na to plan - mówił mi ostatnio Piotr Buras, politolog, dziennikarz, publicysta, analityk, dyrektor warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych. - Kolejna kwestia to kwestia bezpieczeństwa energetycznego. Mamy dzisiaj inną sytuację międzynarodową, inne związane z nią zagrożenia. Strategię Bezpieczeństwa Energetycznego UE trzeba renegocjować i napisać od nowa. Trzecia kluczowa spra-wa to ta związana z bezpie- czeństwem ekonomicznym, wzmocnieniem konkurencyjności Unii Europejskiej. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, jak zabezpieczyć gospodarkę przed wojną handlową czy nieuczciwą konkurencją - tłumaczył Piotr Buras.
I dodał, że jest jeszcze czwarty problem, który trzeba będzie rozwiązać - chodzi, jak to określa, o bezpieczeństwo demokratyczne. Wydarzenia w Gruzji, Rumunii i Mołdawii pokazują, jak ważne jest bezpieczeństwo naszych systemów politycznych.
- Trzeba stworzyć mechanizmy skutecznego przeciwdziałania dezinformacji, ingerencji z zewnątrz. Komisja Europejska ma zresztą przedstawić taką Tarczę Demokratyczną i wdrożenie jej założeń w życie będzie ważnym zadaniem dla krajów Unii Europejskiej - podkreślał dyrektor warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Ale zadań stojących przed polskim rządem jest więcej. Radosław Sikorski, szef MSZ, mówi o dbałości o „tempo i jakość” rozszerzenia Unii na wschód i południe, zarówno jeśli chodzi o Ukrainę i Mołdawię, jak i Bałkany Zachodnie, o działanie na rzecz ożywienia Partnerstwa Wschodniego. Sporo tego, a sytuacja na arenie międzynarodowej jest dynamiczna i niepewna.
Rozliczeń ciąg dalszy
Kolejna kwestia, która pewnie spędza sen z powiek politykom koalicji 15 października, to wymiar sprawiedliwości i rozliczenie rządów Zjednoczonej Prawicy. Donald Tusk wie, że temat rozliczeń jest dla jego elektoratu ważny; był to zresztą jeden z rozdziałów słynnych „100 konkretów”, z którymi Koalicja Obywatelska szła do wyborów parlamentarnych w 2023 roku. Padały w nim nawet nazwiska konkretnych osób, których działalności należy się przyjrzeć.
Koalicja 15 października rządzi rok, ale nie od dzisiaj podnoszą się głosy, że te rozliczenia idą zbyt wolno.
„Rozliczanie PiS postępuje wolniej, bo nie wszyscy w Koalicji zrozumieli, że bez rozliczenia nie będzie naprawy Rzeczpospolitej” - napisał ostatnio w serwisie X premier Tusk. „Jeśli się wreszcie nie ogarną, sami zostaną przez ludzi rozliczeni” - dodał szef rządu.
Dzień później na konferencji prasowej przyznał: Nie jestem zadowolony z tempa rozliczeń.
Tusk swoim wpisem nawiązał m.in. do sprzeciwu Polski 2050 wobec uchylenia immunitetu Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS miał go stracić za szarpanie wieńca i uderzenie jednego z antypisowskich aktywistów, który co miesiąc organizuje happeningi przed pomnikiem smoleńskim i oskarża o tragedię z 10 kwietnia 2010 roku Lecha Kaczyńskiego.
Ale do słów Donalda Tuska odniósł się także prokurator krajowy Dariusz Korneluk, nie tylko koalicjanci.
- Nie czuję się adresatem tych słów. Nie jeżdżę do żadnej siedziby partii politycznej, nie mam dziwnych telefonów - powiedział w programie „Jeden na jednego” w TVN24. - Mam świadomość presji społecznej. Proszę zwrócić uwagę na sprawy, które już zaistniały, jak np. Fundusz Sprawiedliwości, gdzie akt oskarżenia będzie skierowany przeciwko dziewięciu osobom na przełomie grudnia i stycznia. Nie mogę powiedzieć, że wszystko trwa zbyt długo. Prokurator zobowiązany jest procedurą. Niektóre z tych przestępstw trwały latami. Trudno sobie wyobrazić, że teraz prokurator w ciągu sześciu miesięcy będzie miał cały materiał dowodowy - dodał Dariusz Korneluk.
To prawda: Fundusz Sprawiedliwości to tylko jedno z wielu śledztw, w których przewijają się nazwiska polityków Prawa i Sprawiedliwości.
- Oni uciekają jak szczury z tonącego okrętu, bo wokół nich robi się bardzo gorąco. Jest ponad 200 spraw, które są prowadzone w prokuraturze i które dotyczą ludzi związanych z poprzednią władzą - mówił Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej.
To w kontekście choćby Marcina Romanowskiego, któ-ry, jak już wszyscy wiemy, ukrywa się na Węgrzech. W Budapeszcie wynajmuje mieszkanie i zamierza nad Dunajem rozpocząć nowe życie. Czuje się bezpiecznie, gdyż Victor Orban udzielił mu azylu politycznego.
Tymczasem Prokuratura Krajowa zarzuca Romanowskiemu, który jako polityk Solidarnej Polski (potem Suwerennej Polski) był w latach 2019- -2023 wiceszefem MS nadzorującym Fundusz Sprawiedliwości, popełnienie 11 przestępstw - m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z tego funduszu. Przestępstwa te mia-ły polegać m.in. „na wskazywaniu podległym pracownikom podmiotów, które powinny wygrać konkursy na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości”.
Polityk miał też zlecać poprawę błędnych ofert przed ich zgłoszeniem oraz dopuszczał do udzielenia dotacji podmiotom, które nie spełniały wymogów formalnych i materialnych. Zarzuty wobec Romanowskie-go dotyczą również „przywłaszczenia powierzonego podejrzanemu mienia w postaci pieniędzy w łącznej kwocie ponad 107 milionów złotych oraz usiłowania przywłaszczenia pieniędzy w kwocie ponad 58 milionów złotych”.
Jak sprowadzić do Polski Romanowskiego? A takich Romanowskich może być przecież wielu - wniosków o uchylenie immunitetów leży w Sejmie kilka, podobnie w europarlamencie. Co jeśli politykami Zjednoczonej Prawicy wypełni się jakieś węgierskie osiedle? Iść na otwartą wojnę z Orbanem?
Jest jeszcze kwestia wymia-ru sprawiedliwości, nieuznawanego przez rząd Trybunału Konstytucyjnego, nieuznawanej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w Sądzie Najwyższym, która stwierdza ważność wyborów. Co jeśli nie uzna wyniku wyborów prezydenckich, a koalicja 15 października nie zgodzi się z tym orzeczeniem? Będziemy mieć dwóch prezydentów?
Jest gospodarka, służba zdrowia, prawa kobiet, oświata. Rok 2025 będzie dla rządu Donalda Tuska potężnym sprawdzianem. Niektórzy mówią: kluczem do kolejnych zwycięstw albo początkiem końca.
Najważniejszy jest guru
Prawo i Sprawiedliwość też ma przed sobą trudny czas. Ustawi go, jak w przypadku Koalicji Obywatelskiej, wynik wyborów prezydenckich. Jeśli wygra je Karol Nawrocki albo inny kandydat PiS, prezes Kaczyński będzie dążył do przedterminowych wyborów. Ich wynik trudno dzisiaj przewidzieć: wygrana PiS-u wszystko zmieni.
Jeśli jednak wygra Rafał Trzaskowski, Szymon Hołownia czy Magdalena Biejat, Prawo i Sprawiedliwość będzie w trudnej sytuacji. Bo wtedy zmiany zapowiadane przez koalicję 15 października przyspieszą. Moż-na się ich spodziewać w wymiarze sprawiedliwości, w kwestiach obyczajowych i światopoglądowych, choć te hamować może Trzecia Droga. Przyspieszą rozliczenia. Wbrew pozorom, co przyznają sami politycy Prawa i Sprawiedliwości, ucieczka Romanowskiego nie jest im wcale na rękę, tym bardziej że to polityk byłej Suwerennej Polski - nie zamierzają za niego umierać, chociaż oczywiście bronić go muszą.
- To dla mnie zaskoczenie - przyznał Michał Dworczyk, polityk PiS, mówiąc w TVN24 o azylu dla Marcina Romanowskiego. - Rozumiem, że on ocenia sytuację w Polsce tak, że nie ma szans na uczciwy proces i dlatego wybrał taką drogę - dodał.
Niektórym sprawa Romanowskiego już odbija się czkawką. Kandydat PiS na prezydenta zapytany na konferencji prasowej, co sądzi o sprawie byłego wiceministra sprawiedliwości i udzieleniu mu azylu politycznego na Węgrzech, zaliczył sporą wpadkę.
- Nie uważam nic. Nie jest to sprawa, która budzi moje zainteresowanie - odpowiedział.
Tą odpowiedzią Nawrocki nie błysnął. Od razu podniosły się głosy, że jednak kandydat na głowę państwa coś uważać powinien w ważniej bądź co bądź sprawie.
Prezes Jarosław Kaczyński będzie też musiał zapanować nad poszczególnymi frakcjami w Prawie i Sprawiedliwości, zwłaszcza jeśli Nawrocki przegra wyścig prezydencki. Już bez polityków Suwerennej Polski, którzy dołączyli do PiS, dochodziło i dochodzi w partii do tarć, choćby między ludźmi Beaty Szydło i Ryszarda Terleckiego, żeby wspomnieć najgłośniejszy bunt w Małopolsce, ale były też kłopoty w sejmikach na Podlasiu. PiS nie jest już monolitem, teraz w jednym ugrupowaniu znalazły się ekipy Morawieckiego i Ziobry, którzy od lat prowadzą ze sobą otwartą wojnę, a to może oznaczać poważne kłopoty.
- PiS na najwyższym szczeblu nie pękł jeszcze i nie pęknie co najmniej do kolejnych wyborów parlamentarnych. Chyba że Karol Nawrocki nie wszedłby do drugiej tury wyborów prezydenckich, co jest dzisiaj mało prawdopodobne: wtedy nastąpiłoby w PiS trzęsienie ziemi - mówił mi prof. Antoni Dudek. - Myślę, że ci, z którzy wieszczyli upadek PiS-u, nie rozumieją, czym jest PiS. To nie jest już taka zwykła partia polityczna czy partia władzy, jak twierdzą ich krytycy z Platformy, którzy sami są partią władzy, to jest rodzaj sekty politycznej. A sekty polityczne są skupione wokół guru. Jak długo guru sekty jest w stanie ją prowadzić, a Jarosław Kaczyński ciągle jest w stanie prowadzić Prawo i Sprawiedliwość, tak długo sekta trwa. Prawdziwym problemem dla tej sekty będzie moment, w którym guru nie będzie już w stanie jej przewodzić, co na razie nie nastąpiło, i wtedy się okaże, czy rzeczywiście PiS przetrzyma kryzys sukcesyjny po Jarosławie Kaczyńskim - dodał Dudek.
Bo temat sukcesji po Jarosławie Kaczyńskim powróci wcześniej czy później i wtedy możemy się spodziewać sporego zmieszania po tej stronie sceny politycznej.
Znaleźć pomysł na siebie
Mniejsi gracze na polskiej scenie politycznej też mają sporo do zrobienia w ciągu najbliższych miesięcy. Notowania Trzeciej Drogi spadają - już w ubiegłym roku szeptano o tym, że ta koalicja nie przetrwa, że ludowców i polityków Polski 2050 więcej dzieli niż łączy. W każdym razie wyborcy od nich odchodzą. Władysław Kosiniak-Kamysz wciąż pewnie będzie szefem MON, Szymon Hołownia, zgodnie z umową koalicyjną, przekaże buławę marszałka Sejmu Włodzimierzowi Czarzastemu. Siłą rzecz będzie mniej widoczny, bo szanse na wygraną w wyborach prezydenckich ma jednak znikome. Trzecia Droga będzie musiała znaleźć na siebie pomysł, przyciągnąć do siebie Polaków, podobnie zresztą jak Nowa Lewica, która wciąż nie potrafi przekonać do siebie Polaków. Inna rzecz, że trudno jej spełniać obietnice złożone swoim wyborcom choćby z powodu ludowców, którzy torpedują jej projekty ustaw. Jest jeszcze Konfederacja - chyba największa zagadka polskiej sceny politycznej.
„Jedyną partią, która jednoznacznie poprawiła notowania w mijającym, pełnym politycznych nawałnic 2024 roku, jest… dystansująca się od nich Konfederacja. Uważana kiedyś za partię niepoważną, dziś - dzięki zręczności liderów i sprzyjającym okolicznościom - przykuwa uwagę coraz większej liczby Polek i Polaków zmęczonych duopolem PiS-PO” - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Sławomir Sowiński, politolog. I dalej: „Falę, która w ostatnim roku wyraźnie niosła Konfederację, tworzyło kilka różnych politycznych i społecznych procesów. Należały do nich: zmiana nastawienia Polaków do Ukrainy, Ukraińców i problemu migracji, rosnące znużenie części wyborców rytualnością konfliktu PiS-PO, społeczny sceptycyzm wobec »zielonej« polityki suflowanej przez Brukselę, szersza obawa przed kulturową zmianą pod rządami Lewicy i KO, wyraźna dominacja w polityce głównego nurtu retoryki socjalnej nad wolnorynkową czy choćby zmiana społecznej opty-ki w ocenie czasu szczepień i lockdownów”.
To wszystko sprawiło, że konserwatywne, rynkowe i wol- nościowe hasła Konfederacji stały się w oczach części wyborców hasłami rozsądku. Nie bez znaczenia jest tu także polityczny talent zarówno Sławomira Mentzena, jak i Krzysztofa Bosaka - polityków młodych, ale sprawnych, świetnie odnajdujących się chociażby w mediach społecznościowych.
Największym problemem tej formacji, zdaniem prof. Sowińskiego, jest fakt, że Konfederacja nigdy nie rządziła, nie była więc w stanie pokazać wyborcom kompetencji, sprawności - tego, że potrafi udźwignąć ciężar władzy.
I w tym przypadku ważne będą wybory prezydenckie i wynik Sławomira Mentzena; jeśli będzie dobry - wzmocni tę formację. To na pewno czas, kiedy Konfederacja będzie dalej walczyć o swojego wyborcę: młodego, pracującego, przyszłościowego chciałoby się powiedzieć. I w tym przypadku jest jeszcze trochę do zrobienia.
Każde z ugrupowań o coś przez najbliższych 12 miesię- cy będzie walczyć, każde ma przed sobą zadania do wykonania. Rok 2025 będzie ważny pod wieloma względami, bo ustawi polską scenę polityczną na kolejne lata.
