Polska pokonała na inaugurację turnieju gospodarzy grupy D - Czechów 99:84, potem uległa Finlandii 59:89, a następnie była lepsza od Izraela 85:76 i Holandii 85:79. W ostatnim meczu grała z Serbią, wicemistrzem Europy, i uległa jej wyraźnie 69:96.
- 3-2 to bardzo dobry wynik. Cel, który sobie zakładaliśmy przed EuroBasketem, został zrealizowany. Pierwszy mecz, wygrany z Czechami, był moim zdaniem kluczowy. Zaczęliśmy dobrze turniej i to był impuls dla zespołu. Potem przegraliśmy wysoko z Finlandią, ale nadal mieliśmy pozytywne nastawienie. Ważne wygrane odnieśliśmy z Izraelem i Holandią, ale to właśnie pierwsze zwycięstwo nakręciło nas pozytywnie - ocenił.
Zyskowski, trzykrotny mistrz Polski (2018-2020), zagrał we wszystkich spotkaniach w Pradze wchodząc z ławki rezerwowych. Na parkiecie przebywał średnio 17 minut. Kilka jego akcji miało istotne znaczenie dla przebiegu spotkania z Holandią. Właśnie ten mecz szczególnie zapamiętał zawodnik, który od nowego sezonu będzie występował w Treflu Sopot.
- Z Holandią udało się odwrócić losy spotkania, w którym długo przegrywaliśmy, nawet 11 punktami w trzeciej kwarcie. To był dla nas mega ważny mecz o wyjście z grupy. Zmieniliśmy obronę i udało się - podkreślił.
Polska w 1/8 finału w Berlinie zmierzy się w niedzielę o ćwierćfinał z Ukrainą, drugim zespołem gr. C w Mediolanie. Biało-Czerwoni w piątek rano odlecieli z Pragi do stolicy Niemiec i wczesnym południem odbyli w Berlinie pierwszy trening.
Rywal z identycznym jak biało-czerwoni bilansem awansował do rundy play off. Zespół trenera Igora Milicicia uległ Ukrainie w towarzyskim meczu podczas turnieju w połowie sierpnia w Stambule 60:88. Zyskowski cieszy się, że tak szybko nadarza się okazja do rewanżu.
- Do tamtego meczu nie byliśmy dobrze przygotowani. Rywale zaskoczyli nas i stąd taki wynik. Fajnie, że trafiliśmy właśnie na nich w 1/8 finału, bo można będzie się zrewanżować za porażkę w sparingu. W tej fazie nie ma już słabych zespołów. Mecz będzie na pewno zacięty i zobaczymy, co się wydarzy - dodał.
Jego zdaniem o sile Ukrainy decydują gracze podkoszowi. Drużynę prowadzi łotewski trener Ainars Bagatskis, były zawodnik polskiej ekstraklasy, który z klubami z Bytomia i Pruszkowa zdobywał na przełomie XX i XXI wieku brązowe medale MP.
- Mają dobry, zbilansowany skład, a w nim trzech zawodników z NBA, choć jeden z nich dopiero co został wybrany w drafcie. Szczególnie trzeba uważać na Michajluka i Łenia. Obydwaj grają dużo piłką, kreują praktycznie wszystko w drużynie i stanowią zagrożenie. Jeśli uda się ich zatrzymać, a na tablicach ograniczyć zbiórki przeciwników w ataku, no i zagrać agresywnie, to mamy duże szanse na zwycięstwo. To fizyczny zespół, który broni każdy swego - podkreślił.
Zyskowski przyznał, że Serbowie, którzy nie przegrali spotkania w grupie D, byli poza zasięgiem Biało-Czerwonych, podobnie jak każdej innej drużyny z grupy w Pradze. Był to najbardziej ofensywny zespół pierwszej rundy EuroBasketu - średnio zdobywał 93,2 pkt w spotkaniu. 30-letni koszykarz, który występował w ligach niemieckiej i hiszpańskiej przyznał, że nie stresował się faktem występu przeciwko Nikoli Jokiciowi, dwukrotnemu MVP sezonu zasadniczego ligi NBA, czy Vasilije Miciciowi, dwukrotnemu mistrzowi Euroligi i MVP finału tych rozgrywek.
- Bardzo fajnie jest przybić piątkę z Jokiciem czy Miciciem. Po to się trenuje, by walczyć z najlepszymi. Stresu żadnego nie było z tego powodu, a na parkiecie o tym, kim jest twój rywal, w ogóle się nie myśli. Jest się skupionym na każdej akcji, na wskazówkach trenera. Ta świadomość przeciwko komu grasz jest przed meczem lub po, podczas spotkania są inne emocje - zdradził.
