Fatalny początek sezonu polskich skoczków. "Można lecieć brzydko, ale chociaż daleko"

Zbigniew Czyż
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Mam nadzieję, że po konkursach w Lillehammer nasi skoczkowie nie będą panikować, kombinować i że konsekwentnie będą realizować swój plan na ten sezon - mówi w rozmowie z i.pl Tomasz Pochwała, były skoczek narciarski i kombinator norweski, trener w klubie Eve-nement Zakopane.

Początek sezonu dla polskich skoczków w Lillehammer był mało udany. W dwóch konkursach zarówno w sobotę jak i niedzielę trzech Biało-Czerwonych awansowało do drugiej serii i finałowej 30-stki. Większej roli jednak nie odegrali, najlepsze 14. miejsce w pierwszym konkursie zajął Paweł Wąsek. Dlaczego było tak źle?
Mówi się, że można lecieć brzydko, ale chociaż na sam dół, a w Norwegii nasi skoczkowie daleko nie skakali. Brakowało szybkości na dojeździe oraz odpowiedniej rotacji na progu i podczas samej fazy lotu.

Poprzedni sezon był słaby, ale nie ma żadnej gwarancji, że właśnie rozpoczęty będzie lepszy. Co więcej nie wykluczone, że będzie nawet gorszy?
Przyzwyczailiśmy się w ostatnich latach, może poza ostatnim sezonem, że występy naszych reprezentantów są lepsze. Od czasów Adama Małysza praktycznie w każdym sezonie mieliśmy powody do radości, teraz niestety jest inaczej. Konkurencja nie śpi, każdy chce robić postępy i nie zmienia tego nawet fakt, że w pierwszych konkursach Słoweńcy nie zaprezentowali się najlepiej.

Oczekiwania wśród kibiców na pewno są większe, tym bardziej, że doszło przed sezonem do sporych zmian. Jest nowy dyrektor sportowy Alexander Stoeckl, Kamil Stoch pracuje z nowym sztabem.
W pełni popieram decyzję Kamila, że zdecydował się na zmiany. Chciał czegoś nowego, w pracy z poprzednim trenerem nie czuł się w pełni komfortowo i zaryzykował. Teraz ma stu procentowe zaufanie do trenera Michała Doleżala. Jest bliżej niż dalej końca swojej kariery więc uważam, że to była jak najbardziej dobra decyzja.

Trzykrotny mistrz olimpijski w sobotę nie zakwalifikował się nawet do drugiej serii, zajął 34. miejsce. W niedzielę było lepiej, ale tylko nieznacznie, zaledwie 28. lokata.
Mam nadzieję, że nie będzie od siebie oczekiwał zbyt wiele, będzie miał więcej luzu co przełoży się na wyniki.

Polskich skoczków będzie stać na nawiązanie walki z najlepszymi? Pierwsze konkursy pokazały, że na ten moment mogą o tym co najwyżej pomarzyć.
Na pewno stać ich na co najmniej dobre pojedyncze skoki. Przy korzystnym zbiegu okoliczności są nawet w stanie zajmować miejsca na podium. Nie skreślałbym naszego doświadczonego i utytułowanego trio, czyli Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły. Nie zapomnieli jak się skacze, wiedzą co mają robić.

A może po prostu już wiek robi swoje i o powtórzenie sukcesów z przeszłości będzie niezwykle trudno?
Ja tak nie uważam. Spójrzmy chociażby na Piusa Paschke. Niemiec dopiero po trzydziestce zaczął odnosić sukcesy, wygrał pierwszy konkurs w Lillehammer. Austriak Manuel Fettner ma 39 lat, jest starszy od Kamila a wciąż skacze bardzo dobrze. Medycyna robi postępy, wiek sportowca na wysokim poziomie się wydłuża, choć oczywiście z regeneracją nie jest już tak samo łatwo, jak wtedy, gdy ma się 20 lat.

Dalsza część sezonu może być bardziej udana dla Biało-Czerwonych?
Jak najbardziej. Mam nadzieję, że nie będą panikować, kombinować i że konsekwentnie będą realizować swój plan.

Kto w tym sezonie zdobędzie Kryształową Kulę, kto stanie na podium w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata?
Moim faworytem jest Austriak Jan Hoerl. Na kolejnych pozycjach widzę Kamila Stocha i Japończyka Ryoyu Kobayashiego.

Rozmawiał Zbigniew Czyż

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

T
To Ja
spokojnie, oni jeszcze się rozkręcą, mają tylko po 40 lat.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl