Gdyby rzeczywiście tak było, nie uruchamiano by przez te wszystkie lata armii propagandystów, a generał Czesław Kiszczak - szef komunistycznej, wojskowej bezpieki, nie reagowałby nerwowo na nazwisko Stanisława Pyjasa. To, że nikt nie został ukarany za tę śmierć, nie oznacza, że nie było zabójstwa: wszak przez cały okres PRL grasowali „nieznani sprawcy” w błękitnych lub zielonych mundurach, dopuszczający się pobić lub mordów. Gdyby w rzeczywistości Stanisław Pyjas - jak utrzymywały ówczesne służby - był nic nie znaczącym studentem, nie instalowano by w jego najbliższym otoczeniu jednego z najgroźniejszych agentów Służby Bezpieczeństwa, czyli Lesława Maleszki ps. Ketman, w III RP dziennikarza „Gazety Wyborczej”.
Najlepiej sprawę zabójstwa Stanisława Pyjasa udokumentowały Anna Ferens i Ewa Stankiewicz - reżyserki świetnego filmu dokumentalnego pt. „Trzech Kumpli”. Jest to historia inwigilacji przez służby specjalne PRL trojga przyjaciół: Bronisława Wildsteina, Lesława Maleszki i Stanisława Pyjasa, studentów filologii polskiej i filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autorki wykonały tytaniczną pracę, docierając do świadków, dokumentów i dawnych esbeków, w tym generała Bogusława Stachury, odpowiedzialnego za pobicia robotników w Radomiu w czerwcu 1976 roku, a na początku lat 80. pierwszego zastępcy ministra spraw wewnętrznych, czyli generała Czesława Kiszczaka.
Film został wyemitowany w 2008 r. przez telewizję TVN; dziś do końca nie wiadomo, dlaczego ówcześni właściciele TVN zgodzili się na produkcję i emisję tego dokumentu. Jedna z hipotez mówi, że chodziło o walkę o medialne i reklamowe wpływy toczoną z „Gazetą Wyborczą”: nagłośnienie sprawy Maleszki i faktu, że był on nadal zatrudniony w „GW” już po zdemaskowaniu go jako TW Służby Bezpieczeństwa kompromitowało i deprecjonowało wiarygodność gazety Adama Michnika.
Dziś, 15 lat po emisji tego filmu; po wznowionych postępowaniach dochodzeniowych i śledczych, wiemy dużo więcej na temat zarówno okoliczności, jak i samej śmierci Stanisława Pyjasa. Wiemy, jak fatalnie były prowadzone kolejne postępowania w tej sprawie i jakimi kłamstwami się posługiwano. Świadkowie zeznawali nieprawdę - mataczyli bez obawy, że ktokolwiek ich za to ukaże - jak na przykład funkcjonariusze służb specjalnych PRL, którzy twierdzili, że SB nie interesowała się Stanisławem Pyjasem, czemu przeczą zachowane w IPN dokumenty.
Śmierć studenta, która wywołała demonstracje w całym kraju i która jest pamiętana, stała się symbolem czasu pogardy, w którym życie ludzkie nic nie znaczyło. A funkcjonariusze tego systemu nie byli dobrotliwymi panami, jak dziś niektóre środowiska chcą ich przedstawiać, ale bezwzględnymi wykonawcami nikczemnych rozkazów.
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!
rs
