Hanna Zborowska-Neves: Doceniłam Brazylijczyków, gdy byłam w ciąży

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Hanna Zborowska-Neves zaprasza do lektury e-booka "Poznaj Brazylię. Subiektywny przewodnik po najbarwniejszym kraju świata"
Hanna Zborowska-Neves zaprasza do lektury e-booka "Poznaj Brazylię. Subiektywny przewodnik po najbarwniejszym kraju świata" How2
Hanna Zborowska-Neves wyjechała 15 lat temu do Brazylii. Dziś podsumowuje swe doświadczenia w e-booku „Moja Brazylia. Subiektywny przewodnik po najbarwniejszym kraju świata”. Nam zdradza czy nauczyła się w Brazylii tańczyć sambę.

Pochodzi pani z aktorskiego klanu. Dlaczego jako jedyna wyłamała się pani i nie została aktorką?
Jestem osobą bardzo nieśmiałą i nigdy nie lubię udawać kogoś innego. A przecież bycie aktorem polega na wchodzeniu w role innych ludzi. Przynajmniej na jakiś czas. Ja nigdy się nie widziałam w czymś takim. Nie czułam tego. I nie wierzyłam w siebie, że mogłabym iść w tym kierunku. Moja młodsza siostra Zosia była zawsze bardziej do przodu i bardziej utalentowana pod tym kątem. Dlatego to ona poszła w tę stronę.

Rodzice nie próbowali pani przekonać do aktorstwa?
Nie. Byli raczej zadowoleni, że nie chciałam iść ich śladem. A kiedy siostra powiedziała, że chce być aktorką, wręcz namawiali ją, by tego nie robiła. Wiedzieli bowiem, że to tak naprawdę bardzo ciężki zawód.

Jak wygląda dzieciństwo i dojrzewanie w aktorskim domu?
Pamiętam, że bardzo krępujące było dla mnie to, że ktoś podchodził i prosił rodziców o autograf. Dziwnie się wtedy czułam. Dlatego współczuję tym, którzy dzisiaj są osobami publicznymi – bo są komórki i ludzie mogą w każdej chwili robić im zdjęcia. Za mojej młodości tego jeszcze nie było.

Rodzice poświęcali pani i siostrze dużo uwagi?
Tak. Mieli oczywiście czas pracy zupełnie inny niż rodzice naszych koleżanek czy kolegów, bo nie pracowali od 9 do 17. Pamiętam, że tata wieczorami chodził do teatru, czasem się zdarzało, że wyjeżdżali na kilka dni ze spektaklami czy na plan filmowy. Mimo to byli bardzo obecni w naszym życiu.

Chodziła pani na próby i spektakle rodziców?
Bardzo rzadko. Siostra robiła to częściej. Zresztą już jako dziewczynka zagrała w filmie i potem kontynuowała te występy. Dlatego ona chciała towarzyszyć rodzicom w ich pracy, a ja – nie.

Podobno lubiła pani taniec. Dlaczego nie poszła pani w tę stronę?
Nigdy nikomu nie powiedziałam, że o tym marzyłam. Nawet rodzice o tym nie wiedzieli. Przez tę moją nieśmiałość. Grałam jedynie w tenisa zawodniczo. Taniec pozostał do dzisiaj w sferze moich marzeń.

Skończyła pani prawo, ale nie przepracowała ani jednego dnia w zawodzie. Dlaczego tak się stało?
Wybrałam prawo w ostatniej chwili. Kiedy kończyłam liceum, wszyscy dokładnie wiedzieli, na jakie studia chcą iść. A ja nie wiedziałam co robić. Najlepiej uczyłam się języków. Stwierdziłam jednak, że pójdę na prawo, bo to taki pewny zawód. Wzięła we mnie górę racjonalna strona mojej osobowości.

Co sprawiło, że w 2006 roku wyjechała pani do Brazylii?
Pojechałam na wymianę studencką do Hiszpanii. Zamieszkałam tam i uczyłam się w Salamance. Tam poznałam mojego przyszłego męża. Po tygodniu znajomości zamieszkaliśmy razem – a potem polecieliśmy do Brazylii. I tak zostało na 15 lat.

Jacy są Brazylijczycy w miłości?
Bardzo wylewni i namiętni. Dużo bardziej intensywni niż Europejczycy. Ciężko mi jednak jakoś tutaj dużo powiedzieć na ten temat, bo nie mam zbyt wielu miłosnych doświadczeń z Polakami.

Dzisiaj ma pani dwie córki. One są bardziej Brazylijkami czy Polkami?
Brazylijkami. Aczkolwiek, kiedy przyjeżdżają do Polski, nie mają najmniejszych problemów, żeby się zaklimatyzować i bawić ze swymi rówieśnikami. Chyba na razie są za małe, aby się mogły same jakoś jednoznacznie określić – i w sumie po co by to miały teraz robić?

Uczy je pani polskiego?
Tak, oczywiście. Starsza córka mówi po polsku, młodsza dopiero się uczy.

Kultywuje pani jakieś polskie tradycje w swoim brazylijskim domu?
W Brazylii ciężko jest kultywować większość europejskich tradycji. Weźmy takie Boże Narodzenie: nie ma szans, bym dostała tam produkty na przygotowanie polskiej wigilii. Co drugi rok przyjeżdżamy więc do Polski na święta i dziewczynki tutaj poznają polskie tradycje. Kiedy zostajemy w domu – spędzamy święta po brazylijsku.

Jakie wrażenie zrobiła na pani Brazylia w pierwszym kontakcie?
To było dosyć dawno - 15 lat temu. Fortaleza, do której przyjechałam, nie miała takiej miejskiej infrastruktury jak teraz. Było na pewno biedniej niż jest obecnie i panował duży kontrast między bogatszą a biedniejszą częścią miasta. Ta druga była mocno zaśmiecona. Zachwyciły mnie natomiast na pewno piękne plaże i radośni ludzie.

Czym wyróżnia się Fortaleza, w której pani mieszka?
Fortaleza ma takie położenie geograficzne, że ma dwie plaże. Jedna to deptak, przy którym są ekskluzywne apartamentowce i hotele. Druga plaża jest do kąpania i uprawiania wszystkich sportów wodnych. Jest tam 150 barów, jeden obok drugiego. To jedyna publiczna plaża z taką infrastrukturą w całej Brazylii. Co ciekawe: woda ma tam duże zasolenie. Jest na drugim miejscu na świecie pod tym kątem po Morzu Martwym.

Jakie wrażenie zrobili na pani Brazyliczycy, kiedy zaczęła pani ich poznawać?
To bardzo fajny i ciepły naród. Bardzo ich doceniłam, kiedy byłam w ciąży. Bo oni podchodzą do przyszłych matek w wyjątkowo serdeczny sposób. Zresztą podobnie do małych dzieci. U nas często nie ma takiej cierpliwości i wyrozumiałości do maluchów. Szczególnie, kiedy jest się w miejscu publicznym i zaczynają hałasować. A tam przeciwnie: oni nie oceniają tego i nie patrzą spode łba, tylko od razu śpieszą z pomocą.

Łatwo było pani znaleźć na tamtejszym rynku pracy jakieś ciekawe zajęcie?
Zaczęłam od razu pracować z mężem w firmie mojej teściowej. Zajmuje się ona wynajmem i sprzedażą nieruchomości. Dlatego nie było mi trudno. Poza tym okazało się, że jestem w tym bardzo dobra.

Można w Brazylii zarabiać przyzwoite pieniądze?
Tylko wtedy, kiedy się pracuje dla siebie. Trzeba mieć własny biznes. Bo praca dla kogoś innego to często wyzysk. W dużym stopniu ze względu na skomplikowane prawo podatkowe. Właściciele firm muszą bowiem płacić dwa razy tyle podatku co płacą pensji swym pracownikom.

Każdy kraj ma swoje atrakcje turystyczne. Co poleciłaby pani zwiedzającym Brazylię?
Zależy pod jakim kątem ktoś chce poznać ten kraj. Jeśli ktoś lubi sporty wodne, powinien przyjechać do Fortalezy i okolic, bo tam są najlepsze miejsca na uprawianie surfingu i kite surfingu. Jeżeli ktoś chce poznać przeszłość Brazylii i odwiedzić najważniejsze muzea, to musi pojechać do Rio De Janeiro, San Paulo czy Salwadoru. Ktoś, kto uwielbia nieskażoną przyrodę, powinien z kolei pojechać na wyspę Fernando de Noronha, gdzie jest wspaniały rezerwat i skansen. Nikt nie może tam sobie kupić ziemi – mieszka tam mała i zamknięta społeczność, w którą można się tylko wżenić. Brazylia generalnie jest ogromna – niemal wielkości całej Europy. Ja zawsze polecam wszystkim Fortalezę i miejscowości dokoła niej.

Brazylia kojarzy się wszystkim z karnawałem w Rio. Uczestniczyła pani w nim?
Tak. Ale tak naprawdę ten tradycyjny karnawał na Sambodromie najlepiej ogląda się w telewizji. Żeby wejść na ten pokaz, trzeba kupić bardzo drogi bilet. Potem ogląda się go z trybun i nie widzi się tych wspaniałych tancerzy z bliska. Jeżeli z kolei jakiś turysta chce wziąć udział w tej paradzie, też musi wykupić kosztowną wejściówkę w którejś ze szkół samby. Dzięki temu może pójść w tym pochodzie – ale najpierw musi się nauczyć odpowiednich kroków i słów oraz włożyć kolorowy kostium. To duża odpowiedzialność. Kiedy ktoś zrobi coś, co nie powinien, może być od razu usunięty z parady. Te szkoły samby rekrutują się bowiem z mieszkańców fawel. Oni żyją cały rok z tego, co zarobią w ciągu karnawału. To dla nich nie zabawa, ale styl życia.

A ten karnawał uliczny?
To zupełnie coś innego. Wszyscy się przebierają i wspólnie bawią. Tańczą, śpiewają, piją. Niektórzy wynajmują domy przy plaży – i tam się relaksują.

To prawda, że podczas karnawału panuje wyjątkowo rozwiązłość obyczajów?
Prawda. W ogóle w Brazylii panuje dosyć luźne podejście do spraw erotycznych.

Nauczyła się pani w Brazylii tańczyć sambę?
Zapisałam się w zeszłym roku na tańce i przez jakiś czas chodziłam. Żyjąc w kraju takim, jak Brazylia, po prostu trzeba umieć tańczyć. Mam bardzo dużo znajomych facetów, którzy świetnie tańczą. I tak naprawdę najwięcej nauczyłam się tańcząc z nimi.

Wspomniała pani o fawelach. Tam lepiej się nie zapuszczać?
Do faweli samemu wchodzić nie należy, bo jest tam niebezpiecznie. Są za to wycieczki po fawelach – można taką wykupić i zwiedzić ten teren z przewodnikiem.

Dlaczego rząd Brazylii nie może sobie poradzić z tą ogromną biedą?
Ja nie wiem czy oni chcą sobie z tą biedą poradzić. Bo łatwiej jest kontrolować ubogich i niewykształconych ludzi. Moim zdaniem po pierwsze powinno się zadbać o edukację, a po drugie – wszyscy mieszkańcy faweli powinni dostać akt własności swojej nieruchomości. Wtedy mogliby zacząć legalnie sprzedawać tamtą ziemię. A są to najbardziej atrakcyjne tereny pod względem deweloperskim w całym Rio: na wzgórzach ze wspaniałym widokiem na miasto. Wtedy może powoli w tych miejscach powstałyby jakieś normalne osiedla. Bo fawele to nic innego, jak nielegalna okupacja terenu. To nie są jakieś lepianki, jak w slumsach w Indiach. Tam czasem są bardzo porządne domy. Tylko mieszkający w nich ludzie nie mają aktu własności. I nie mogą ich sprzedać.

W dużych miastach Brazylii jest niebezpiecznie?
Są takie dzielnice, w których lepiej się nie pojawiać. To czuć od razu.

Miała pani okazję zwiedzić Amazonię?
Nie byłam tam nigdy. Mój były mąż tam jeździ na ryby. Z tego, co mi opowiadał, nie ma takiej możliwości, żeby ktoś sam mógł wejść do dżungli, bo tam jest taka bujna roślinność, że trzeba iść w grupie i mieć maczety, żeby się przebijać. Natomiast są organizowane wycieczki do dżungli. Można wtedy zamieszkać w ekskluzywnym hotelu wybudowanym na drzewach i chodzić po mostach zbudowanych w koronach drzew kilkanaście metrów nad ziemią.

Lubi Pani brazylijską kuchnię?
Brazylijczycy jedzą dużo węglowodanów. To przede wszystkim ryż, fasola, mąka z manioku i makarony. Do tego kawałek proteiny w postaci mięsa. Teraz są modne sałaty, a kiedy tam przyjechałam, to jadło się gotowane warzywa – marchewkę, buraki i ziemniaki. W Fortalezie jada się dużo owoców morza, bo są tam dużo tańsze niż gdzie indziej. Ja specjalnie nie wyrywam się do gotowania – ale jak trzeba, to potrafię coś przyrządzić. I teraz już gotuję bardziej po brazylijsku niż po polsku.

A jak Brazylię dotknęła pandemia?
Mówiliśmy, że Brazylijczycy są wylewni. Dlatego lubią się przytulać i wycałowywać. Pandemia sprawiła, że początkowo musieli być mniej kontaktowi. Przez pewien czas zamknęli się więc w domach, ale nie na długo. Dlatego to przytulanie szybko wróciło.

Jest pani konsulem honorowym w Brazylii. Na czym polega ta funkcja?
Na reprezentowaniu Polski pod kątem kulturalnym i pomaganie Polakom w potrzebie. Pełnię tę funkcję już dziesięć lat. Jest ona honorowa – dlatego nic na niej nie zarabiam i sama utrzymuję swoje biuro konsularne. Zawodowy konsul mieszka w innym mieście, oddalonym o trzy godziny lotu od Fortalezy. Dlatego dobrze jest bliżej mieć osobę, która jakby co, będzie mogła jakoś pomóc.

Jakie problemy mają Polacy w Brazylii?
Najczęściej związane z przemytem narkotyków z Brazylii do Polski. Trafia się za to do więzienie na wiele lat. Ja jeżdżę po zakładach karnych i sprawdzam w jakich warunkach tam przebywają Polacy. I nie jest to nic przyjemnego. Całe szczęście takich osób jest już coraz mniej.

Te wszystkie swoje doświadczenia brazylijskie opisała pani w e-booku „Moja Brazylia. Subiektywny przewodnik po najbarwniejszym kraju świata”. Czym on się różni od klasycznych przewodników?
To właściwie nie jest przewodnik. To raczej opowieść o Brazylii, którą miałam okazję poznać przez ostatnie piętnaście lat. Trochę przygód i anegdot, trochę mojego komentarza. Mogą po niego sięgnąć zarówno te osoby, które się wybierają do Brazylii, jak i te, które na razie tylko marzą, aby kiedyś tam pojechać.

Ten e-book powstał w przerwie pani pracy dla telewizji, prowadzi pani bowiem swój program w Travel Chanel Polska. Jak do tego doszło?
Przez przypadek. Kilka lat temu, zaczęłam prowadzić profil na Instagramie. Zdobył on popularność i zgłosił się do mnie producent z TVN-u z pytaniem czy nie chciałabym wziąć udziału w programie o Polakach mieszkających za granicą. Zgodziłam się – i okazało się, ze wypadłam tak dobrze, że zaproponowano mi cykliczny program dla Travel Chanel Polska.

Co pani pokazuje w „Egzotyczne wakacje na każdą kieszeń”?
To, co głosi jego tytuł. Pandemia sprawiła, że na razie program został zawieszony. Przed tą przerwą odwiedziliśmy Zanzibar, Dubaj i Gwatemalę. Bardzo to lubiłam – i mam nadzieję, że niebawem wrócimy do na plan.

Jest pani też internetową influencerką. Co sprawiło, że tak dobrze czuje się pani w tej roli?
Nigdy nie sądziłam, że kogoś może interesować moje życie. Tymczasem, kiedy zaczęłam internetową interakcję z siostrą, okazało się, że moja codzienność w Brazylii jest ciekawa dla wielu ludzi. Może dlatego, że pokazywałam ją bez koloryzowania, tylko taką, jaka jest naprawdę. W tej chwili mam na Instagramie ponad 130 tys. osób, które mnie obserwuje.

Rodzina pewnie odwiedza panią w Brazylii. Jak jej się tam podoba?
Bardzo. Tatę interesuje tylko książka, leżak i plaża. Mamę też - ale poza tym lubi również chodzić po sklepach i bazarach z wyrobami rzemieślniczymi. Siostra lubi w Brazylii chyba wszystko.

Co warto przywieźć z Brazylii do Polski?
Brazylijski bimber cachaca. Orzechy nerkowca, które są bardzo popularne w Brazylii. No i koszulkę futbolową. Kiedy coś takiego przywożę dla kogoś w Polsce, to każdy bardzo się cieszy.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Hanna Zborowska-Neves: Doceniłam Brazylijczyków, gdy byłam w ciąży - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl