Iran z sojusznikami może zaatakować Izrael na cztery sposoby. Wojna wybuchnie, zanim nadejdą posiłki z USA?

Obie strony przygotowują się do starcia. Trwa finalizowanie planów militarnych przez Iran i jego sojuszników oraz akceptowanie ich na szczeblu politycznym. Z kolei premier Benjamin Netanjahu przewodniczył w niedzielę wieczorem posiedzeniu gabinetu bezpieczeństwa. Powiedział, że Izrael już jest w stanie „wielofrontowej” wojny z Iranem i jego sojusznikami.

Do Teheranu z dyplomatyczną misją mającą obniżyć poziom konfliktu udali się szefowie dyplomacji Libanu i Jordanii. Prezydent USA Joe Biden spotka się zaś dzisiaj ze swoim zespołem ds. bezpieczeństwa narodowego. Wszyscy spodziewają się ataku na Izrael po tym, jak w ubiegłym tygodniu w izraelskim ataku na Bejrut zginął przywódca militarny Hezbollahu Fuad Szukr, a w ataku na Teheran zginął polityczny przywódca Hamasu Ismail Hanije.

Portal Axios podał wczoraj, powołując się na trzech przedstawicieli USA i Izraela, że w ich ocenie atak Iranu na Izrael może nastąpić już w poniedziałek. Z kolei Sky News Arabia informowała wcześniej, za zachodnimi źródłami wywiadowczymi, że atak możliwy jest dopiero 12-13 sierpnia. Jest jeden ważny czynnik mogący zdecydować o wyborze daty ataku przez Teheran i Oś Oporu.

Otóż każdy upływający dzień stopniowo zmniejsza możliwości Iranu i jego sojuszników zaatakowania Izraela, ponieważ Stany Zjednoczone wysyłają dodatkowe siły wojskowe na Bliski Wschód: grupę uderzeniową złożoną z lotniskowca, krążowników i niszczycieli oraz eskadrę myśliwców. Pojawienie się tych sił w regionie zwiększy zdolność Stanów Zjednoczonych do pomocy Izraelowi w odpowiedzi na irański atak. Teheran może dojść do wniosku, że musi przeprowadzić atak, zanim Stany Zjednoczone zdążą rozmieścić i przygotować swoje siły w regionie.

W jaki sposób Iran i sojusznicy mogą zaatakować Izrael? Analitycy z think-tanku Critical Threats Project przedstawiają cztery scenariusze. Po pierwsze, Iran może znacząco zwiększyć ilość pocisków wystrzeliwanych w kierunku Izraela.

Iran mógłby wystrzelić więcej dronów i pocisków rakietowych z terytorium Iranu lub poinstruować swoich wasali i sojuszników na Bliskim Wschodzie, aby to one wystrzeliły ich więcej. Drony i pociski wystrzelone z Iraku, Libanu i Syrii byłyby znacznie trudniejsze do przechwycenia niż te wystrzelone z Iranu, biorąc pod uwagę krótsze odległości i czas lotu do Izraela. Siły USA i Izraela miałyby znacznie mniej czasu niż w kwietniu na przechwycenie tych pocisków.

W ataku z kwietnia Iran obrał za cel dwie odległe lokalizacje w Izraelu. Teraz Iran mógłby wykorzystać krótki czas lotu rakiet i dronów z Libanu, Iraku i Syrii, aby skoncentrować ogień na jednym celu, a nie na dwóch. Krótszy czas lotu dronów z Libanu, Iraku i Syrii mógłby ułatwić ich koordynację z pociskami balistycznymi wystrzeliwanymi z Iranu. Jest też inna opcja, przeciwna, czyli zwiększenie liczby celów w całym Izraelu.

W kwietniu Iran zaatakował jedynie cele izraelskie. Teraz ataki wspieranych przez Iran bojówek na pozycje amerykańskie mogłyby w pewnych okolicznościach odciągnąć amerykańską uwagę i ograniczyć zasoby do identyfikowania i przechwytywania pocisków zmierzających do Izraela. Irańscy przywódcy mogą obliczyć, że ich pociski mają większe prawdopodobieństwo przebicia się przez izraelską obronę powietrzną, jeśli Stany Zjednoczone będą musiały skupić się na obronie własnych sił.

Atak z kwietnia 2024 r. składał się tylko z jednej dużej salwy dronów i pocisków wystrzelonych z Iranu. Ale Iran i jego sojusznicy mogliby teraz zdecydować się na serię salw oddawanych w wielogodzinnych odstępach. Rozciągnięcie ataków na dłuższy okres mogłoby umożliwić Iranowi i tzw. osi oporu uczenie się i dostosowywanie techniki ataków w miarę obserwowania skuteczności każdej salwy. Izrael przygotowuje się na możliwość kilkudniowych fal nalotów rakietowych i dronowych ze strony Iranu i jego sojuszników - informowała telewizja NBC, powołując się na anonimowego urzędnika izraelskiego.