Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi mówi, że organy samorządu terytorialnego w miastach liczących ponad 50 tys. mieszkańców i organy powiatu mogą - ale nie muszą - organizować i prowadzić izby wytrzeźwień. Z tej furtki w ostatnich latach skorzystało wiele polskich miast.
W Gdyni izba wytrzeźwień została zamknięta już w 2003 roku, w Sopocie nigdy jej nie było, w Gdańsku "wytrzeźwiałkę" zamkniętą w 2008 r. zastąpiło otwarte przed niespełna trzema laty Pogotowie Socjalne dla Osób Nietrzeźwych.
Podobnie było w innych regionach Polski. I tak np. w 2010 r. zlikwidowano cztery izby wytrzeźwień (w Bydgoszczy, Kaliszu, Kielcach i Ostrowcu Świętokrzyskim), rok później kolejne dwie w Inowrocławiu i Lubinie. W 2016 r. z Włocławka zniknęła izba wytrzeźwień, w 2019 r. z Piły. Można wręcz mówić o systemowej likwidacji placówek.
Według Portalu Samorządowego, sejmowa Komisja do Spraw Petycji zajęła się dezyderatem Ministerstwa Zdrowia, w którym pojawił się pomysł zniesienia zapisu pozwalającego organizować izby wytrzeźwień jedynie miastom liczącym ponad 50 tys. mieszkańców.
Rozważane jest również nakazanie samorządom, by obligatoryjnie otwierały izby wytrzeźwień. Kto miałby za to płacić? Portal cytuje Macieja Miłkowskiego, podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia, który twierdzi, że muszą to być oddzielne środki finansowe danego samorządu, a finansowanie izb wytrzeźwień nie pochodziłoby ze środków pozyskanych z zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych, tylko ze środków na profilaktykę przeciwalkoholową.
Zmiany idące w podobnym kierunku zaproponował już przed kilkoma laty zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, Krzysztof Olkowicz, który stwierdził, że przepisy ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi powinny obligować gminę lub powiat do prowadzenia tego typu placówek.
Jakie są argumenty za reaktywacją izb wytrzeźwień?
Nieprzypadkowo z propozycją zmian występuje Ministerstwo Zdrowia. Okazuje się, że konsekwencje braku takich placówek odczuwają głównie... szpitale.
- To praktycznie problem każdego szpitalnego oddziału ratunkowego - mówi Małgorzata Pisarewicz ze Szpitali Pomorskich, zarządzających dwoma szpitalami w Gdyni, placówką w Wejherowie i szpitalem zakaźnym w Gdańsku.
- Dużą część pacjentów SOR, gdzie trafiają przecież chorzy potrzebujący pilnej pomocy, stanowią osoby pod wpływem alkoholu. Często bardzo agresywne, co powoduje ogromny stres u innych pacjentów. Niektórzy nietrzeźwi wymagają wsparcia medycznego. Jest jednak także grupa, która nie potrzebuje pomocy medycznej, tylko wsparcia terapeutycznego, a my nie możemy ich nigdzie odesłać - dodaje
- Istnieje bezwzględna konieczność utworzenia izb wytrzeźwień w każdym mieście - uważa dr Leszek Trojanowski, były wieloletni dyrektor szpitala psychiatrycznego na gdańskim Srebrzysku.
- Także w Gdańsku, gdzie pogotowie socjalne, które przecież nie przyjmuje mieszkańców Sopotu i Gdyni, nie wypełnia obowiązków dawnej izby wytrzeźwień. Wystarczy, że taki pacjent powie, że ma myśli samobójcze i przywożony jest do szpitala psychiatrycznego. Tu po wytrzeźwieniu myśli samobójcze mijają i tak do kolejnego sięgnięcia po kieliszek. Kiedyś, gdy trafiał na Srebrzysko pacjent pijany, odsyłano go do izby i zapraszano do lekarza po wytrzeźwieniu. Efektem jest przepełnienie oddziałów i brak miejsc dla osób rzeczywiście potrzebujących pomocy.
Kto za to zapłaci?
Z drugiej strony u przedstawicieli samorządów nie widać entuzjazmu wobec pomysłu resortu zdrowia, o którym zresztą dowiedzieli się z Portalu Samorządowego.
- Oficjalnie nic na ten temat nie słyszeliśmy - mówi Daniel Stenzel, rzecznik prezydent Gdańska. - W Polsce mamy około 2,5 tys. gmin, więc musiałby być to naprawdę duży program, wymagający poważnego przedyskutowania z samorządami. Taka dyskusja dzisiaj w korporacjach samorządowych się nie odbywa.
Podstawowym problemem, zdaniem samorządowców, jest odpowiedź na pytanie - kto za to zapłaci i z jakich pieniędzy. Jeśli finansowanie miałby się odbywać z tzw. kapslowego, to przedstawiciele samorządów przypominają, że już teraz pieniądze te idą na profilaktykę. I na pewno nie pokryją całości kosztów.
- Utrzymanie izby wytrzeźwień kosztuje kilkaset tysięcy, a nawet miliony złotych rocznie - podkreśla Daniel Stenzel. - Gdańskie pogotowie socjalne już teraz finansowane jest w połowie z nieoznaczonych środków gminy. To nie tylko budynek z dwoma pomieszczeniami, to także ludzie, dyżurujący całą dobę.
- Jest takie powiedzenie o nadgorliwości, które mi się tu nasuwa - mówi krótko Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. - Jeśli jesteśmy w stanie porozumieć się na poziomie lokalnym w tym zakresie, to po co nam narzucać rozwiązania? Przecież możemy się uzupełniać i działać komplementarnie. Takie propozycje to forma nadregulacji.
