Jan Mencwel: Hanna Gronkiewicz-Waltz nigdy nie była autentycznie zainteresowana tym, co się rzeczywiście dzieje w Warszawie

Agaton Koziński
Sylwia Dąbrowa
- Prezydentura Hanny Gronkiewicz-Waltz zawsze była czysto polityczna, była tylko namiestnikiem partii w stolicy. Widać, że ona sama czuła się tutaj zesłana - mówi Jan Mencwel.

Z kim właściwie rozmawiam? Z działaczem, aktywistą miejskim? A może z politykiem?
Uważam się za aktywistę, społecznika. Ale nie zamierzam przekonywać, że polityki nie uprawiam - tyle, że to jest polityka miejska.

Czyli jest Pan politykiem.
Tak - w tym sensie, że chciałbym mieć wpływ na rzeczywistość.

Jak Pan definiuje swoją rzeczywistość?
Uważam, że miasto to jednak inna rzeczywistość niż wielka polityka. W tej drugiej mamy teraz starcie dwóch sił. Jedna określa jako prodemokratyczna, druga jako obóz radykalnej zmiany. Tymczasem w Warszawie sytuacja wygląda inaczej.

Jak?
Kończy się trzecia kadencja rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz. W tym okresie mieliśmy zauważalny rozwój miasta - ale to było oczywiste biorąc pod uwagę napływ pieniędzy, jaki miał miejsce w tym okresie. To naturalne, że stolica dużego europejskiego kraju się rozwija. Tyle, że po drodze władze zignorowały poważne problemy, a niektóre wręcz same stworzyły. My staramy się naciskać na władze, by tymi problemami się zajęły.

Przyznaje Pan, że Warszawa się szybko rozwija. Podoba się Panu kierunek, w który zmierza?
Długo ten kierunek mi się bardzo nie podobał. Pozytywną zmianę zauważyłem kilka miesięcy temu.

Chodzi Panu o ten plastik, którym zalewane są warszawskie ulice pod hasłem „uspokajania” ruchu?
Nie, chodzi mi o to, że wreszcie zauważono, że istotnym elementem miasta jest zieleń. Ktoś dostrzegł, że nie jest ona kwiatkiem do kożucha, tylko czymś co wpływa na jakość naszego życia.

Fakt, pojawiło się trochę nowych drzew.
Wreszcie ktoś dostrzegł, że ich liczba ma przełożenie na przykład na jakość powietrza Ale po trzech kadencjach rządów jednej ekipy w Warszawie naprawdę nie musieliśmy mieć tak złego stanu powietrza jak mamy.

Jednak regulacje w tej sprawie to głównie temat rządu, nie miasta.
Z poziomu miasta też można było bardzo dużo zrobić w tej sprawie.

Zakaz wjazdu samochodów do centrum?
Akurat tego nie można było zrobić, bo nie było przepisów to umożliwiających. Ale w Warszawie budowano szerokie arterie w mieście, które zachęcają do jeżdżenia samochodem. Efekt jest taki, że dziś do Warszawy wjeżdża pół miliona samochodów dziennie.

Gdyby to od Pana zależało, Pan by to ograniczył?
Uważam, że trzeba wprowadzić ograniczenia zwłaszcza dla tego zalewu aut spoza Warszawy. Nie chodzi oczywiście o postawienie zakazu wjazdu na rogatkach. Ale już dla starych diesli rozważyłbym całkowity zakaz. Badania pokazują, że spaliny z takich samochodów są wyjątkowo szkodliwe.

Ja mam starego diesla.
To polecam, by się przesiąść na coś innego

Ale na co? Nie stać mnie na droższy samochód.
Na komunikację miejską.

CZYTAJ TAKŻE: Czesław Bielecki: Warszawie jest potrzebna radykalna zmiana

To bardzo trudne z dwójką małych dzieci.
Jeśli samochód, to nie musi być od razu elektryczny, ale na gaz. Wydziela dużo mniej szkodliwych substancji niż diesel. Tyle, że o tym się w Polsce bardzo mało mówi.

Tyle, że auta na gaz to duża niepewność - co chwila mówi się, że LPG zostanie objęte dużo większą akcyzą. Diesel daje gwarancję tego, że będzie najtańszy w eksploatacji.
Zdaję sobie sprawę, że w Polsce diesle są bardzo popularne.

A Pan chce ich zakazać. Jak Pan chce znaleźć wyborców?
Sondaż pokazał, że ponad 50 proc. warszawiaków popiera ograniczenie ruchu samochodów w centrum. To najlepiej pokazuje, jak świadomość się zmienia. Tym bardziej, że największa grupa w Warszawie to nie użytkownicy aut, tylko osoby jeżdżące komunikacją miejską. A do nich nikt nie kieruje oferty wyborczej.

Ewa Andruszkiewicz: Handel tymi trzema nieruchomościami to dalszy ciąg wojny

AIP/x-center

POLECAMY:

Co chciałby Pan im zaoferować?
W wielu liniach autobusowych w godzinach szczytu jest taki tłok, że wsiadanie do nich jest jak walka o życie. To można poprawić. Na pewno nie może też być tak, że ona cały czas drożeje. Dziś rocznie jazda komunikacją to koszt ok. 1000 zł, a w strefie podmiejskiej 1600 zł. Nie powinna być ona darmowa, ale na pewno zwłaszcza tę drugą stawkę należy ograniczyć.

Mówi Pan o smogu, problemach komunikacyjnych, wcześniej Miasto Jest Nasze dużo mówiło o reprywatyzacji. To trzy filary, na których oprzecie swój pomysł na wybory warszawskie?
Będziemy też dużo mówić o kwestiach lokatorskich. W Warszawie dużo osób żyje w mieszkaniach komunalnych. Ok. 50 tys. z nich żyje w starych kamienicach, które nie mają centralnego ogrzewania. To grupa najbiedniejszych warszawiaków, którzy muszą płacić ogromne pieniądze za dogrzewanie się piecykami elektrycznymi. Organizacje lokatorskie od dawna o tym mówią, ale nikt nie chce im pomóc, ani PO, ani PiS.

A Wy chcecie?
Przygotujemy projekty konkretnych uchwał, które będą zakładały m.in. możliwość zwolnienia z części rachunków za prąd, czy zobowiązujących ratusz do podłączenia centralnego ogrzewania.

Rafał Trzaskowski przedstawił swój pierwszy pomysł wyborczy: budowa tanich mieszkań na wynajem. Dobry ruch?
Kierunek jest słuszny. Pytanie, czy to jest obietnica do spełnienia. „Mieszkanie plus” też na początku wyglądało zachęcająco, ale teraz okazuje się, że te mieszkania wcale nie będą takie tanie, jak się początkowo wydawało. Poza tym branża deweloperska bardzo pilnuje, by jej złote lata tak łatwo się nie skończyły. Marże deweloperów w Polsce są dużo wyższe niż na Zachodzie. Ale nie musimy wszystkich skazywać na kupno własnego mieszkania. Można szukać rozwiązań pośrednich, na przykład wspierać wynajem.

Czyli wspiera Pan Rafała Trzaskowskiego w tym projekcie?
Nie, nie wspieram go, bo jest kandydatem Platformy Obywatelskiej, a ja wiem, jak wygląda realizacja obietnic PO. Widziałem to wyraźnie w przypadku Hanny Gronkiewicz-Waltz.

**CZYTAJ TAKŻE:

Jan Śpiewak: Część Platformy jest umoczona w dziką reprywatyzację. Tego się nie da zamieść pod dywan

**

Przecież zbudowała drugą linię metra.
Jeszcze bulwary wiślane - i na tym właściwie koniec. Wielu spraw nawet nie dotknęła. Na to jeszcze nakłada się sprawa reprywatyzacji.

Czego jeszcze nie wiemy o reprywatyzacji w Warszawie?
Na pewno wiemy, że w ratuszu działała zorganizowana grupa przestępcza. Jak to się stało, że ona funkcjonowała przez tyle lat i nikt tego nie zauważył?

Na mapie warszawskiej reprywatyzacji umieściliście ją w samym centrum tej grupy. Pan rzeczywiście uważa, że cała sprawa się kręciła wokół niej, czy to raczej kwestia braku właściwego nadzoru nad podległymi jej urzędnikami?
Na naszej mapie pokazaliśmy tylko rzeczywiste powiązania, jakie występowały między Gronkiewicz-Waltz, wysoko postawionymi urzędnikami i handlarzami roszczeń. Faktem jest, że pani prezydent i jej rodzina sama skorzystała na dzikiej reprywatyzacji. Choćby z tego powodu musiała wiedzieć, że taki proceder ma miejsce.

W chwili przejmowania spadku Waltzowie nie wiedzieli jeszcze, że kamienica przy Noakowskiego 16 została przejęta wcześniej przez szmalcowników.
Jasne, Hanna Gronkiewicz-Waltz mogła oczywiście nie wiedzieć, że ta kamienica to dawny majątek szmalcowników. Ale musiała wiedzieć, że istnieje proceder dzikiej reprywatyzacji - i to na wielką skalę. To niepojęte, że za czasów jej rządów nikt nie podjął podstawowego wysiłku sprawdzenia, jak ten system działa. Przez prawie dekadę nie wykorzystała sposobności, by tę sprawę kompleksowo uregulować.

Przecież przedstawiła projekt ustawy reprywatyzacyjnej.
Grubo po tym, jak afera się rozlała. A przecież już wcześniej można było wprowadzić zakaz zwracania budynków z lokatorami. Przecież taka sytuacja to wyrządzanie nowych krzywd w imię próby wynagrodzenia krzywd starych.

Czyli Panu nie tyle nie podoba się dzika reprywatyzacja, tylko nie akceptuje Pan podejścia do lokatorów reprywatyzowanych budynków? Uważam to jak zaniedbano sprawę reprywatyzacji za wielki skandal. Pani prezydent to profesor prawa, długo była wiceprzewodniczącą partii rządzącej w kraju. Mimo to nie zrobiła nic, żeby uregulować tę sprawę od strony prawnej. Faktem jest, że jej prezydentura to okres wielkiej przychylności dla handlarzy roszczeń. Ratusz działał tak, żeby oni mogli jak najwięcej dostać.Pani prezydent sama zbudowała ten system, czy po prostu przymknęła oczy w sytuacji, gdy tworzyli go urzędnicy?

Moja hipoteza jest taka: w ratuszu przez wiele lat obowiązywało przekonanie, że najważniejsze jest święte prawo własności. Jeśli ktoś stracił budynek, ma jakieś dokumenty to potwierdzające, to ten dom trzeba mu zwrócić - bez względu na to, czy ktoś tam mieszka, czy nie.

Mam wrażenie, że mówi Pan ironicznie - tymczasem prawo własności jest święte. Jeśli ktoś był właścicielem budynku, należy się z nim rozliczyć.
Ale to rozliczenie nie musi oznaczać oddania mu całego budynku, nawet jeśli od 50 lat mieszkają w nim inni ludzie. Można się było rozliczyć inaczej, na przykład wypłacić rekompensatę finansową. Zastosować analogiczne rozwiązania, jakie na przykład stosuje się przy wywłaszczeniach z gruntów potrzebnych pod budowę autostrady.

Takich propozycji bardzo długo nie było.
Bo Hanna Gronkiewicz-Waltz nigdy nie była autentycznie zainteresowana tym, co się rzeczywiście dzieje w Warszawie. Jej prezydentura zawsze było czysto polityczna: była tylko namiestnikiem partii w stolicy. Było widać, że ona się sama czuła tutaj zesłana. Na pewno nie chciała startować na trzecią kadencję, a to było jeszcze przed wybuchem afery reprywatyzacyjnej. To sprawiało, że nie chciało jej się interesować tym, co działo się w ratuszu.

Czyli dzika reprywatyzacja z jej strony to przede wszystkim grzech zaniechania.
Grzech zaniechania i ideologiczne przyzwolenie na to, by skazywać lokatorów na zderzenie z handlarzami roszczeń.

Jak Pan ocenia z tej perspektywy komisję weryfikacyjną?
Nie podobał nam się tryb jej powołania, co zgłaszaliśmy na początku. Ale na pewno komisja jest skuteczna. W tych decyzjach, które do tej pory podjęła, nie widzę większych błędów. Nie słyszałem też zarzutów, że coś zrobiono pod publiczkę, bez wcześniejszego dokładnego sprawdzenia. Widać, że Patryk Jaki jest pracowity i przykłada się do tych prac. Udało mu się też stworzyć dobry zespół.

Sądy akceptowały dziką reprywatyzacje, trudno więc spodziewać się, by nagle zaczęły ją rozliczać.
Owszem - ale też uważam, że ze strony PiS-u to bardzo sprytne, że stworzył komisję weryfikacyjną, a jednocześnie nie wprowadził ustawy reprywatyzacyjnej. W ten sposób najważniejsze sprawy nie zostają rozwiązane, a więc podobne sytuacji będą się też zdarzać w przyszłości. Natomiast PiS raz w miesiącu przy okazji posiedzenia komisji robi polityczne show, umacniając swój wizerunek. To oczywiście hipokryzja, ale bardzo sprytnie to rozgrywają.

Patryk Jaki będzie walczył o prezydenturę w Warszawie?
Z tego, co słyszałem, w PiS-ie nie ma poparcia dla tej kandydatury. Patryk Jaki niezbyt podoba się prezesowi.

Jaka jest Pana opinia? Powinien walczyć?
Ciąży na nim brak ustawy reprywatyzacyjnej i ustawa o IPN, ale i tak gdyby wystartował, mógłby zagrozić Rafałowi Trzaskowskiemu. To chyba zresztą jedyna kandydatura stricte partyjna do tego zdolna. Nie popieram PiS i nie zajmuje się ich sytuacją wewnętrzną, ale gdybym był na ich miejscu, to postawiłbym na niego

A kandydaci niezależni szans nie mają z definicji?
Nie, uważam, że najwyższy czas na przełamanie duopolu PO-PiS-u. W wielu miastach będą ciekawe kandydatury spoza tych partii.

Kto nim będzie w Warszawie?
Jeszcze nie podjęliśmy decyzji. Ale wiemy, że na pewno podejmiemy ją w sposób demokratyczny.

CZYTAJ TAKŻE: Wybory samorządowe 2018: Kandydat PO Rafał Trzaskowski zdecydowanym faworytem w Warszawie

Myślałem, że 7 proc. w sondażu dla Jana Śpiewaka sprawiło, że decyzja już zapadła.
Znam wyniki tego sondażu, ale samymi sondażami wyborów się nie wygrywa. Trzeba mieć jeszcze poparcie ludzi, umieć z nimi rozmawiać.

O co się pożarliście z Janem Śpiewakiem?
Nie tyle się pożarliśmy, co on trzasnął drzwiami. Wcześniej miał wyraźny problem z normalnymi demokratycznymi procedurami. Nie rozumiał, że na przykład gdy chce się realizować jakiś pomysł, to wcześniej trzeba do tego przekonać innych i zyskać ich poparcie. To podstawowa zdolność jaką powinien mieć polityk.

Ten zarzut co jakiś czas słychać: że Śpiewak nie umie grać zespołowo, gra tylko na siebie.
Tak. Ale też chodziło o to, że mamy inne wizje uprawiania polityki miejskiej. My chcemy mówić o wizji pozytywnej, konkretnych rozwiązaniach, a nie tylko rzucać oskarżenia. Więc nie da się tego sprowadzać do sporu personalnego.

W polityce personalia są bardzo ważne. A w środowiskach miejskich aktywistów nikt nie zdobył porównywalnej ze Śpiewakiem rozpoznawalności. Choć on też potrzebuje Was - bez zaplecza nie da się odnieść politycznego sukcesu.
Jeśli Jan Śpiewak chce nas do czegokolwiek przekonać, to na początek powinien umieć się z nami spotkać i porozmawiać. Nie będę z nim rozmawiał przez media. Na razie zdobył się jedynie na to, żeby jednak odblokować mnie na Facebooku. Ale naprawdę nie jest tak, że ruchy miejskie nie mogą istnieć bez Jana Śpiewaka.

Oczywiście, że mogą - ale z nim będą mogły działać skuteczniej.
Bo jest rozpoznawalny? To nie jest cecha wrodzona, tylko nabyta. Jak ktoś jej nie ma, to może szybko ją zdobędzie.

Wierzy Pan w siebie.
Tu nie chodzi o mnie, mówię ogólnie. Gdy zostanie mianowany kandydat mający szerokie poparcie różnych organizacji, to szybko może się okazać, że to ciekawa osoba, mimo że wcześniej nikt o niej nie słyszał.

Wcześniej mówił Pan, że ma dość duopolu PO i PiS - ale w sumie sami się władowaliście w personalne zakleszczenie.
Wiele rzeczy jest jeszcze możliwych, ale ja głęboko wierzę, że nie da się przeprowadzić żadnej zmiany, jeśli się nie przestrzega reguł demokracji wewnętrznej. Inaczej prędzej czy później to się posypie, tak jak Śpiewakowi posypał się w Śródmieściu klub radnych tuż po wyborach. Na tym punkcie jesteśmy zafiksowani. Może to naiwność, ale chciałbym się tego trzymać.

Jan Śpiewak reguł demokracji wewnętrznej nie przestrzega?
O wielu sprawach po prostu decydował sam i nikogo nawet nie informował. Przestał być członkiem naszej organizacji rok temu. Wtedy mówił, że Miasto Jest Nasze przestanie istnieć, bo nie będziemy w stanie żadnej decyzji podjąć. Okazało się, że to nie jest prawdą - przestrzegamy demokratycznych reguł, a jednocześnie umiemy szybko reagować. Choćby sprawa ustawy metropolitarnej Jacka Sasina. Byliśmy pierwszą organizacją w Polsce, która na nią zareagowała, nagłośniła temat. Podobnie z obecnym „lex deweloper” znoszącym planowanie miejscowe.

O co gracie w tych wyborach? Pana plan optymalny?
Plan jest taki, że udaje nam się wejść do rady miasta. Co jest bardzo trudne, gdyż ordynacja utrudnia mniejszym organizacjom zdobywanie mandatów. Gdyby jednak to nam się udało, zyskalibyśmy realny wpływ na to, co się dzieje w mieście, moglibyśmy kontrolować nowego prezydenta miasta.

A nie lepiej już teraz dogadać się z którymś dużych kandydatów? W zamian za jego poparcie uzyskać dostęp do rady miasta, czy stanowisko wiceprezydenta.
Nie wchodzi to w grę, nie dopuszczamy w ogóle takiego scenariusza. Po pierwsze, żaden kandydat dużych partii nie jest kandydatem z naszej bajki, bo Warszawa to dla nich tylko trampolina. Po drugie, to są kandydaci wielkich partii, z którymi my jesteśmy w stanie ciągłego sporu.

Tyle, że dziś ten spór prowadzicie z pozycji partyzanckich.
Chyba, że wejdziemy do rady miasta.

A jeśli nie? Stara zasada mówi: jeśli nie możesz kogoś pokonać, to się do niego przyłącz.
Ale my ciągle uważamy, że można pokonać PO i PiS w Warszawie. Jest duże rozczarowanie w stolicy rządami Platformy. Strategia, którą pewnie ta partia przyjmie, czyli każdy byle nie PiS, nas nie interesuje. Z kolei PiS skupia się na symbolice, nazwach i pomnikach. A nas interesuje rozwiązywanie takich problemów jak choćby na Mińskiej 33, gdzie mieszkańcy od lat nie mogą się doprosić o podłączenie im centralnego ogrzewania, a Ratusz zasłania się fikcyjnymi roszczeniami do kamienicy. Ktoś się o tych warszawiaków musi wreszcie upomnieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl