Twórcami fabularyzowanego dokumentu „Janek z kopalni Wujek” są członkowie Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej „Gryf” oraz pracownicy koszalińskiego Studia Filmowego „Jart”. Film był realizowany przez ostatni rok na Śląsku, w Koszalinie, a także w Bornem Sulinowie - na terenie dawnej sowieckiej bazy wojskowej.
Zagrali w nim zarówno sami rekonstruktorzy, jak i profesjonalni aktorzy z koszalińskiego Bałtyckiego Teatru Dramatycznego.
Uroczysta premiera odbędzie się dzisiaj, 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego (godz. 20.30, kino Kryterium w Koszalinie, wstęp wolny). Po premierze film będzie dostępny bezpłatnie w internecie.
Janek Stawisiński w 1978 roku wyjechał z Koszalina do pracy na Śląsk i zatrudnił się w kopalni „Wujek”. Miał 21 lat. Zginął od strzału w głowę w czasie pacyfikacji kopalni 16 grudnia 1981 roku, kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego (zmarł 25 stycznia 1982 roku w szpitalu w Katowicach). Strzelali zomowcy. Oprócz Janka zginęło ośmiu innych górników.
- Nasza opowieść o Janku to nie jest opowieść tylko o wydarzeniach z 16 grudnia 1981 roku - podkreśla Marcin Maślanka z „Gryfa”.

- Zaczyna się dwa lata wcześniej i kończy kilka miesięcy po wydarzeniach w „Wujku”. Chcieliśmy pokazać młodego człowieka, który nagle zderzył się z tragicznym momentem w historii Polski. Normalnego chłopaka z Koszalina, który miał swoje pasje, marzenia, jakiś cel w życiu. Ale też kogoś, kto w chwili próby, której wcale nie szukał, zachował się jak bohater - mówi Maślanka.
Dodaje też, że ważną częścią filmu jest pokazanie peerelowskiego systemu represji i jego nieludzkiej wręcz bezwzględności.
- Tragiczny los Janka jest tutaj symbolem prześladowań, które spotkały tysiące innych represjonowanych w latach 80. Wszędzie ten mechanizm był podobny i polegał na tym samym. Na unicestwieniu – czasem fizycznym, częściej społecznym – aby ludzie ci nie stanowili żadnego zagrożenia dla komunistów. Esbekom nie wystarczyło to, że Janek został zamordowany. Walczono z nim po jego śmierci, z pamięcią o tym, jak został zabity, z jego rodziną, z ludźmi, którzy nie chcieli o nim zapomnieć. O tym także jest nasz film – wyjaśnia „Głosowi” Maślanka.
Represje i walkę z pamięcią o Janku doskonale pamięta Paweł Michalak, antykomunistyczny działacz „Solidarności”.
- Wiele razy esbecy zabierali górnicze lampki z grobu Janka, grozili tym, którzy go odwiedzali w rocznicę jego śmierci, nękali jego rodzinę, przyjaciół. Miał zostać zapomniany i nikt nie miał mieć odwagi, aby publicznie wspominać, jaki był i jak zginął. Ale my się nie przestraszyliśmy. Nie przestraszyła się jego matka, Janina Stawisińska (zmarła w 2011 roku – przyp. red.), która tę walkę o pamięć syna wygrała. To ona z determinacją i odwagą walczyła o to, by na grobie syna było napisane, że zginął w kopalni „Wujek” i mimo szykan ze strony SB, udało jej się do tego doprowadzić - wspomina.
Cieszy go, że powstał film o Janku i że trafi on do młodych ludzi (będzie pokazywany w szkołach w regionie i na Śląsku).
- Myślę, że to, że bohaterem filmu jest młody chłopak, spowoduje, że młodzież łatwiej się z nim utożsami i lepiej zrozumie zło stanu wojennego i jaką krzywdę wyrządził on naszej ojczyźnie. Bo oprócz tego, że przetrącił kręgosłup obywatelskiej Polsce spod znaku „Solidarności”, która się wówczas rodziła, to potem Jaruzelski i reszta ekipy kompletnie zmarnowała kolejne lata, nie wprowadzając żadnych reform - dodaje Michalak.
Z powstania filmu o Janku cieszy się też Stanisław Płatek, górnik, szef komitetu strajkowego w 1981 roku, ranny w trakcie pacyfikacji „Wujka”.
- To bardzo dobrze, że tak się stało, bo jednak trochę za mało się o Janku, u was na Pomorzu, mówi. A przecież trudno o lepszy przykład konfrontacji niewinnego młodego człowieka z totalitarnym systemem. Człowieka, którego jedyną winą było to, że zachował się, jak trzeba, że wsparł swoich kolegów, że nie chciał ich opuścić w walce o proste sprawy. Bo my wtedy nie atakowaliśmy socjalistycznego ustroju, chcieliśmy tylko godnie żyć. Chcieliśmy tylko, aby nasze pracownicze, związkowe prawa były respektowane. A jak już zaczął się strajk na dobre, jak nas zaczęli atakować, to już była walka w imię kolegi obok. W imię tego, co kiedyś powiedział Jan Paweł II, że solidarność to jeden i drugi, nigdy jeden przeciw drugim. I za to Janek i pozostała ósemka oddali wtedy życie – podkreśla górnik.
Płatek nie ukrywa też swojego rozżalenia, że stan wojenny nigdy nie został do końca rozliczony i oceniony.
- Nie wszyscy, którzy byli winni śmierci Janka i setek innych ofiar stanu wojennego zostali osądzeni. Ocena stanu wojennego w polskim społeczeństwie nie jest też tak jednoznaczna jak być powinna. Może takie filmy jak ten o Janku pomogą to zmienić - mówi.
