To był upalny letni, sierpniowy wtorek. Rodzina Sroczyków właśnie żegnała ostatnich weselnych gości, którzy licznie zjechali się na ślub jednego z trzech braci, Pawła. Weselny, radosny nastrój trwał w najlepsze cały weekend aż do wtorkowego popołudnia. To wtedy najmłodszy syn Sroczyków Kamil postanowił pójść nad pobliski zalew się ochłodzić.
Razem z grupką znajomych stanęli nad brzegiem i po kolei wskakiwali do gładkiej tafli wody. Ale Kamil już z niej sam nie wypłynął... Zrozpaczeni koledzy wyciągnęli go z wody i natychmiast wezwali pogotowie.
- Do wody wskakiwałem nie raz, ale wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak. Chciałem ruszać rękami, ale się nie dało – urywa Kamil.
Okazało się, że ma złamany kręgosłup szyjny, lekarze podejrzewali, że uszkodził też rdzeń kręgowy, dlatego natychmiast zadecydowali o operacji. Ale chociaż ona się udała, prawdziwy koszmar zaczął się później. Serce i płuca Kamila nie mogły same podjąć pracy, a on sam przez trzy tygodnie leżał w śpiączce farmakologicznej. Lekarze uświadomili rodzinie, że właśnie walczy o życie i nawet jeżeli mu się uda te walkę wygrać nigdy już nie będzie samodzielny i sprawny. Ale Kamil na przekór wszystkim nie tylko się wybudził, ale kompletnie się nie załamał.
- On nawet w szpitalu, kiedy już nie mogłam powstrzymać łez pocieszał mnie i mówił: „Mamo będzie dobrze” – mówi Zofia Sroczyk, mama Kamila. - Ja sama byłam załamana, nie wiem, skąd w nim tyle odwagi i sił - dodaje.
Faktycznie 23-latek się nie poddał. Od połowy stycznia przebywa w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym w podrzeszowskiej Tajęcinie. Codziennie przez długie godziny pracuje z fizjoterapeutami, walcząc o to, żeby być samodzielny. Bo wbrew temu, co mówili lekarze, jego przypadek wcale nie jest beznadziejny. Gołym okiem widać, jak gigantyczne robi postępy.
- Do tej pory miałem zupełnie bezwładne dłonie, a teraz jestem w stanie nie tylko złapać kubek, czy coś napisać, ale wziąć prysznic- cieszy się 23-latek. – Czuję, że jestem coraz mocniejszy i chciałbym kiedyś stanąć na nogi. Będę robił wszystko, co mogę, żeby tak się stało, żeby było, jak dawniej…- zamyśla się.
Miesięczny koszt pobytu Kamila w ośrodku to ok. 20 tys. zł., dlatego rodzina Sroczyków prosi o pomoc. Datki na rehabilitację Kamila można przekazać m.in. na stronie fundacji siepomaga.pl. Na ten moment udało się uzbierać ok. 39 tys. . Potrzeba co najmniej cztery razy więcej, bo fizjoterapeuci szacują, że rehabilitacja 23-latka potrwa minimum 7 miesięcy.
- Prosimy wszystkich o pomoc, bo Kamil sam zawsze starał się pomagać innym. – Pamiętam, jak nie mógł doczekać się swoich 18-tych urodzin, żeby móc zostać honorowym krwiodawcą, o czym zawsze marzył – mówi Grzegorz Sroczyk, starszy brat Kamila.- Jego pierwsze słowo, jakie powiedział do mamy to było „przepraszam”. Bo on nie myślał o sobie, tylko o tym, że ktoś przez jego wypadek cierpi. Teraz my musimy pomyśleć o nim, dlatego bardzo prosimy o wsparcie–apeluje brat.