Zagłębie Lubin - Jagiellonia Białystok
Zagłębie Lubin na mecz z Jagą wyszło w specjalnych koszulkach, upamiętniających tragiczne wydarzenia sprzed 40. lat. W sierpniu 1982 roku funkcjonariusze służb mundurowych PRL podczas pokojowej manifestacji dopuścili się zbrodni, próbując rozgonić protestujących. Użyto siły, gazu i broni palnej, przez co śmierć poniosły 3 osoby, a 11 innych zostało rannych.
Kibice zgromadzeni na Stadionie Zagłębia i przed telewizorami liczyli na debiut nowego napastnika. Miedziowi w ostatni dzień okna transferowego wypożyczyli z duńskiego Aarhus Dawida Kurminowskiego. 23-latek to były król strzelców ligi słowackiej, który wprawdzie nie poradził sobie w Danii, ale Zagłębie wiąże z nim spore nadzieje. To typ bardziej mobilnego i szybkiego napastnika, czyli przeciwieństwo tych, których do tej pory miał w kadrze trener Piotr Stokowiec.
Kurminowski w kadrze meczowej się znalazł, ale mecz z Jagiellonią rozpoczął na ławce rezerwowych. Na szpicy wyszedł Rafał Adamski, do wyjściowej jedenastki wrócili także Aleks Ławniczak i Damjan Bohar.
Pierwszą połowę lepiej rozpoczęli goście, ale byli nieskuteczni. Żaden z czterech oddanych przez nich strzałów do przerwy nie był celny. Z upływem czasu przewagę zyskiwało Zagłębie, groźnie na bramkę Zlatana Alomerovicia uderzali Filip Starzyński, Łukasz Łakomy i Kacper Chodyna, ale golkiper „Jagi” był na posterunku. Po 45 minutach lubinianie mieli na koncie pięć strzałów, w tym cztery celne, ale nic nie chciało wpaść.
Po zmianie stron Miedziowi przycisnęli jeszcze mocniej, ale problem polegał na tym, że nikt nie zamykał akcji po dograniach w pole karne z głębi pola, czy ze skrzydeł. W końcu, po kolejnej próbie dośrodkowania, piłka wpadła do bramki... niedotknięta przez nikogo. Piłka skozłowała za plecami skaczących do główki zawodników, tuż przed Alomeroviciem i zatrzepotała w sieci. To był książkowy „centrostrzał” w wykonaniu Tomasza Makowskiego.
Bramka — nawet tak przypadkowa — dodała gospodarzom skrzydeł. Na przestrzeni 5 min wprowadzony w przerwie Tornike Gaprindaszwili miał trzy okazje, w tym jedną bardzo dobrą, ale zawodził element wykończenia. Albo strzelał tak, że Alomerović piłkę odbijał, albo nie trafiał w bramkę. Trener Stokowiec łapał się za głowę, patrząc, jak jego podopieczni marnują kolejne dogodne okazje.
W 77 minucie na boisku pojawił się Kurminowski. Kilka minut po wejściu na plac był bliski oddania groźnego strzału, ale nie sięgnął na wślizgu piłki dogrywanej z lewej flanki. Jagiellonia się odgryzała, dwie niezłe okazje miał Maciej Bortniczuk, ale to Zagłębie było stroną mocno przeważającą.
W 85 min nieskuteczność Zagłębia zemściła się. Goście posłali długie podanie w okolice pola karnego, tam Nene nieatakowany przez Ławniczka zagrał głową w szesnastkę, a Bortniczuk stanął oko w oko z Kacprem Bieszczadem i zapakował piłkę pod poprzeczkę, nie dając młodemu bramkarzowi szans. Na Stadionie Zagłębia zapanowała konsternacja, która przerodziła się w zwykłą złość i rozczarowanie.
Miedziowi nie potrafili odpowiedzieć na to trafienie, sprawiali wrażenie przybitych i ostatecznie tylko zremisowali mecz, który powinni byli wygrać i to różnicą kilku bramek. Trener Stokowiec ma o czym myśleć, bo tak nieskutecznego Zagłębia nie widzieliśmy od niepamiętnych czasów.
