Spis treści
Zorze polarne jeszcze wrócą
Naukowcy twierdzą, że obiekt na Słońcu nadal będzie wystarczająco duży i złożony, aby doszło w nim do większej liczby eksplozji, które mogłyby spowodować zorze polarne widziane nawet na niskich szerokościach geograficznych.
Od zeszłego tygodnia Słońce cały czas emituje zwiększone promieniowanie, a wtorkowy ogromny rozbłysk zakłócił globalną komunikację radiową wysokiej częstotliwości. Jednak plama, które wyemitowała największy jak na razie rozbłysk, nie będzie ostatnią. Słońce zbliża się bowiem do tak zwanego „maksimum słonecznego”. Jest to moment w 11-letnim cyklu, w którym aktywność Słońca jest największa.
Związane jest to z odwróceniem się biegunów magnetycznych Słońca. W trakcie przebiegunowania powstają plamy słoneczne, które wyrzucają w kosmos materię. Intensywność cyklu szacuje się na podstawie liczby tych plam – wyjaśnia Krista Hammond, prognostyk w Met Office, narodowym serwisie meteorologicznym w Wielkiej Brytanii.
Największa burza od 21 lat
Ostatnia burza geomagnetyczna, do której doszło w ostatni weekend, była największą od 2003 r. Związane z nią było co najmniej pięć koronalnych wyrzutów masy (CME), obłoków plazmy wyrzuconych w kosmos, które – przy trafieniu na pole magnetyczne Ziemi – odchylają się w stronę jej biegunów tworząc zorze polarne.
Zorze polarne z reguły pojawiają się na wysokich szerokościach geograficznych. Jednak szczególnie duże CME sprawiają, że zjawisko to możemy oglądać daleko na południe, tak jak to było w przypadku ostatnich wybuchów na Słońcu.
Ciemna strona Słońca
Jednak burze słoneczne to nie tylko widowiskowe efekty świetlne na nocnym niebie. Mogą one zakłócić komunikację radiową, działanie systemów GPS, a nawet uszkodzić sieci energetyczne.
– Jesteśmy znacznie bardziej zależni od technologii niż podczas ostatniej poważnej burzy w 2003 r. Wiele naszych usług pochodzi z kosmosu, z czego nawet nie zdajemy sobie sprawy. To spoiwo spajające znaczną część naszej gospodarki – wyjaśnia Ian Muirhead, badacz systemów kosmicznych na Uniwersytecie w Manchesterze.
Problemy z systemami satelitarnymi
Przykładem mogą być satelity Starlink, zapewniające dostęp do internetu, w których wystąpiły skoki napięcia. Również systemy GPS doświadczały problemy, o czym zaświadcza ESA, a także rolnicy, wykorzystujący ten system w pracach polowych.
Również sieci energetyczne mogą doznać usterek, ponieważ przepływa przez nie dodatkowy prąd. Władze Nowej Zelandii nakazały wyłączenie prądu na kilka godzin w celu uniknięcia poważniejszych uszkodzeń sieci. Jednak zagrożenia płynące ze strony naszej gwiazdy mogą być znacznie większe.
Czeka nas katastrofa?
W 1859 r. miała miejsce burza Słoneczna, która sprawiła, że zorze polarne widziane były na całej Ziemi. Były one tak jasne, że ludzie myśleli, że nastał dzień.
Wygenerowany wówczas prąd była tak duży, że operatorzy telegraficzni w Kanadzie kontynuowali nadawanie przekazów, pomimo wyłączonych urządzeń, a uszkodzone urządzenia powodowały pożary.
Podobne wydarzenie obecnie miałoby katastrofalne skutki.
„Superburza słoneczna jest nieunikniona i nie jest to kwestia ‘czy’, ale ‘kiedy?’” – czytamy w raporcie Królewskiej Akademii Inżynierii.
Musimy obserwować naszą gwiazdę
Na nasze szczęście, w przeciwieństwie do roku 1859, możemy przewidywać takie zjawiska i zawczasu podejmować środki zaradcze.
„Nasz pokój sytuacyjny w Białym Domu jest o tym informowany. Wiadomości docierają naszymi kanałami alarmowymi do władz lokalnych” – mówi Shawn Dahl, prognostyk pogody kosmicznej w NOAA, amerykańskiej Narodowej Agencji Oceanów i Atmosfery.
Źródło: BBC
