Kielce to bardzo trudny teren, na którym w tym sezonie wygrał tylko Górnik Zabrze (1:0 po golu w doliczonym czasie gry). Korona u siebie gra nieustępliwie, ambitnie i te walory pokazała w meczu z Jagiellonią.
Białostoczanie rozpoczęli żółto-czerwone starcie derbowe obiecująco, od groźnego, ale minimalnie niecelnego strzału Kristoffera Hansena. Potem jednak do końca pierwszej połowy nie wyprowadziła zbyt wielu sensownych akcji. Najgroźniej było w sytuacji, w której Jose Naranjo pokonał uderzeniem głową byłego Jagiellończyka Xawiera Dziekońskiego, ale uczynił to z minimalnego spalonego.
Korona - Jagiellonia 2:2. Mateusz Skrzypczak: Mieliśmy dużo pracy w pierwszej połowie
Dużo więcej działo się po przeciwnej stronie boiska. Niepokojące jest to, że większość zagrożeń nie powstała dzięki finezyjnej grze Korony, tylko katastrofalnym błędom w wyprowadzaniu piłki Jagiellonii. Najgroźniej było po wpadkach słabo dysponowanego bramkarza Zlatana Alomerovicia. Golkiper gości najpierw niepotrzebnie wybiegł daleko od własnej bramki, ale sytuację uratował Skrzypczak. Potem Alomerović podał piłkę ustawionemu na linii pola karnego rywalowi. Futbolówkę dostał Jewgienij Szykawka, jednak fatalnie spudłował.

- Mieliśmy dużo pracy w pierwszej połowie, ale to nie świadczy dobrze o naszym bronieniu przed przerwą - przyznaje w rozmowie z klubowymi mediami Mateusz Skrzypczak. - Widać w naszej grze wielkie zaangażowanie i serce, tego nie można nam odmówić, ale to jest coś, od czego trzeba wychodzić. To jest baza, podstawa wszystkiego. Musimy to pielęgnować - dodaje.
Niestety, tuż przed przerwą doszło do nieszczęścia. Złą decyzję podjął Michal Sacek, który zdecydował się na wślizg i trafił Martina Remacle. Było to niepotrzebne bo piłkę przechwycił Bartłomiej Wdowik. Po analizie VAR sędzia Karol Arys ze Szczecina podyktował rzut karny, zamieniony na gola przez Nono.
Korona - Jagiellonia 2:2. Kunszt Hiszpanów dał wyrównanie
Druga połowa wyglądała znacznie lepiej w wykonaniu białostoczan, którzy do przerwy nie oddali ani jednego celnego strzału. To się zmieniło i szybko drużyna ze stolicy Podlasia wyrównała. Stało się to dzięki kunsztowi Hiszpanów. Idealnie dośrodkował Adrian Dieguez, a Jesus Imaz uprzedził Dziekońskiego i posłał futbolówkę do siatki.

W 68. minucie nieoczekiwanie Korona znów prowadziła, kiedy centrostrzał Remacle znalazł drogę do siatki. Trudno się oprzeć wrażeniu, że i w tym przypadku Alomerović powinien zachować się znacznie lepiej.
Drużynę trenera Siemieńca trzeba pochwalić za to, że nie zwątpiła w siebie i znów ruszyła do odrabiania strat, a samego szkoleniowca - za trenerski nos do zmian. W 77. minucie na boisku pojawił się Jakub Lewicki i kilka minut później wykorzystał znakomite dogranie Tarasa Romanczuka i zaskoczył Dziekońskiego.
- Staram się jak najlepiej wykorzystać każdą szansę, jaką dostaję od trenera i taki jest tego skutek - mówi Jakub Lewicki. - Drużyna odczuwa niedosyt, bo zawsze naszym priorytetem jest zwycięstwo, ale każdy punkt trzeba szanować - dorzuca.

Rzeczywiście, co jeden punkt, to nie trzy, ale z przebiegu spotkania wynik jest sprawiedliwy i żadna ze stron nie powinna czuć się pokrzywdzona.
WYNIK
- Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 2:2 (1:0).
- Bramki: 1:0 - Nono (45-karny), 1:1 - Jesus Imaz (56), 2:1 - Martin Remacle (68), 2:2 - Jakub Lewicki (81).
- Korona: Dziekoński - Zator, Malarczyk, Trojak, Godinho, Podgórski (63. Czyżycki), Remacle (79. Deaconu), Hofmeister, Nono (71. Takac), Błanik (62. Konstantyn), Szykawka (71. Dalmau).
- Jagiellonia: Alomerović - Sacek, Skrzypczak, Dieguez, Wdowik, Marczuk (66. Kupisz), Romanczuk, Nene, Hansen (77. Lewicki), Imaz, Naranjo (77. Rybak).
- Żółte kartki: Nono, Zator - Sacek, Nene, Lewicki.
- Sędziował: Karol Arys (Szczecin).
- Widzów: 10 859.
