Gehenna rodzeństwa z Krapkowic poruszyła czytelników portalu nto.pl. 36-letnia Katarzyna K. (matka), 47-letni Janusz Cz. (jej konkubent) i 62-letni Artur M. (dziadek) odpowiadali przed sądem za znęcanie się i molestowanie trzech dziewczynek, które wychowywali pod jednym dachem. Ustalenia śledczych ze Strzelec Opolskich były szokujące, bo pokazywały jaki horror rozgrywał się w czterech ścianach mieszkania.
Oskarżeni dopuszczali się czynów pedofilskich w latach 2016-2018. Gdy doszło do pierwszego ze zdarzeń, najmłodsza z dziewczynek miała 5 lat, a najstarsza 11 lat. Molestowania i gwałty miały miejsce m.in. podczas libacji alkoholowych. Katarzyna K. wiedziała, że jej córkom dzieje się krzywda, ale nie reagowała. Co więcej, śledczy ustalili, że ona również uczestniczyła w molestowaniu dziewczynek.
Fatalna sytuacja rodzinna sprawiła, że dzieci trafiły do rodziny zastępczej, choć wtedy nikt jeszcze nie wiedział, jaka jest skala dramatu. Dopiero tam, gdy poczuły się pewniej, opowiedziały o piekle przeżytym w domu rodzinnym.
Sprawę badał Sąd Okręgowy w Opolu, ale proces - z uwagi na dobro dzieci - toczył się za zamkniętymi drzwiami. Niemal równo dwa lata temu matka i dziadek dziewczynek zostali skazani na 18,5 roku więzienia. Partner Katarzyny K. miał natomiast spędzić za kratami o rok krócej. Cała trójka dostała także sądowy zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi przez 10 lat, licząc od zakończenia odbywania kary, a także zakaz zbliżania się na odległość mniejszą niż 50 metrów. Oskarżeni mieli też zapłacić każdej z dziewczynek po 100 tys. złotych zadośćuczynienia.
Rozstrzygnięcie opolskiego sądu nie zakończyło jednak sprawy. Wszyscy oskarżeni odwołali się od wyroku, a Sąd Apelacyjny we Wrocławiu obniżył im kary: Katarzynie K. i Arturowi M. do 12 lat, a Januszowi Cz. do lat 11. Mimo, że wyrok był prawomocny dwójka oskarżonych postanowiła walczyć dalej. Matka dzieci i jej konkubent skorzystali z ostatniej deski ratunku, jaką jest kasacja. Sprawa trafiła więc do Sądy Najwyższego.
W tym przypadku nie można kwestionować ani wysokości kary ani ustaleń faktycznych. Nadzwyczajny środek odwoławczy stosowany jest wówczas, gdy dochodzi do naruszenia procedury, co mogłoby z kolei wpłynąć na treść wyroku. Obrońca z urzędu Katarzyny K. zwracał uwagę na to, że sąd drugiej instancji zbyt ogólnikowo potraktował apelację i nie odniósł się do wszystkich zarzutów w niej podniesionych. To dawało podstawę do złożenia kasacji.
Sąd Najwyższy w czwartek (20.01) oddalił obie kasacje. To oznacza, że Katarzyna K. i Artur M. mają spędzić za kratkami 12 lat.
