Co zastanawiające – i zarazem znamienne – w pierwszym szeregu krytyków stanęli Jan Tomaszewski oraz Jerzy Dudek, a zatem słynni poprzednicy Wojtka w bramce reprezentacji Polski. Pierwszy wygrał najwięcej w drużynie narodowej, drugi może pochwalić się zwycięstwem w Lidze Mistrzów, dzięki któremu – po naprawdę fantastycznym występie w finale – zapisał się w historii europejskiego futbolu. Obaj zgodnie stwierdzili, że to zarówno zaskakujące, jak i niepoważne, że Szczęsny wytrwał w postanowieniu o końcu kariery zaledwie kilka tygodni. I zmienił zdanie dla Barcelony...
Wojtkowi brakowało motywacji. Barca dała mu ogień
Szanuję dokonania Tomaszewskiego i Dudka, ale zastanawiam się, jak zachowaliby się na miejscu Wojtka? Czy naprawdę – dla zasady – trwaliby przy raz danym słowie, czy jednak popędziliby za marzeniami, za przygodą i sławą na Camp Nou, skoro nagle i niespodziewanie nadarzyła się taka okazja?
Szczęsnemu, czego nie krył, w ostatnich miesiącach, najbardziej brakowało motywacji do ciężkiej roboty (a trening bramkarski bywa katorżniczy). Nie dał się skusić bajecznie bogatym arabskim szejkom, nie dał – zapewniającym prestiż – Anglikom z Premier League. Bo wiedział, że nie wznieci w sobie ognia do ogromnego wysiłku niezbędnego do wypracowania formy uprawniającej do gry na najwyższym światowym poziomie. Natomiast po propozycji Katalończyków ponownie zachciało mu się chcieć i… zasuwać. Zadziałała magia klubu, zresztą powszechnie wiadomo, że Barcelonie i Realowi – nawet jeśli oferuje rolę zaledwie rezerwowego, o czym Jurek wie z autopsji – po prostu się nie odmawia.
Wybór o wiele bardziej racjonalny niż emerytura!
Pozycja bramkarza jest newralgiczna i ma swoje specyficzne wymagania. Dlatego od lat popularna jest opinia – nie zawsze wygłaszana z przymrużeniem oka – że golkiperzy to ludzie specyficzni. Zresztą właśnie w zgodzie z powyższą logiką Szczęsny postanowił zakończyć karierę w wieku zaledwie 34 lat, w apogeum sportowej formy. Dlatego zdecydowana większość obserwatorów piłkarskiej sceny cieszy się, że wycofał się z zaskakującej, trudnej do pojęcia decyzji sprzed miesiąca. Nie kryjąc nadziei, że w barwach Dumy Katalonii dostarczy wielu niezapomnianych wrażeń. Wciąż jest przecież jednym z najlepszych golkiperów globu.
Zatem niech ten kontynuator rodzinnych tradycji – Maciek, ojciec Wojtka także był fantastycznym bramkarzem (choć „wyciągnął” z kariery znacznie mniej, niż mógł i powinien), o czym dziś nie wszyscy już pamiętają – pisze dalej swą naprawdę piękną piłkarską opowieść; teraz już na stadionach La Ligi! Z perspektywy kibica to o wiele bardziej racjonalny i akceptowalny krok niż przedwczesne przejście na emeryturę.
