Iga miała pełne prawo zakończyć współpracę ze szkoleniowcem na swoich zasadach. Nawet jeśli nie była to decyzja gruntownie przemyślana i przygotowana – o czym świadczą podjęte dopiero po dymisji Wiktorowskiego poszukiwania następcy – a termin na tak drastyczną zmianę co najmniej dyskusyjny. Zostało wszakże jeszcze coś do wygrania, zarówno jeśli chodzi o finanse, jak i prestiż, dopiero przed Świątek)jest przecież turniej finałowy kończącego się powoli sezonu, w którym przywilej uczestnictwa mają wyłącznie najlepsze zawodniczki globu.
Daria Abramowicz, czyli czarny charakter tego "dramatu"
O dziwo jednak, na plan pierwszy nie wysunął się w publicznych rozważaniach temat, czy Iga i jej były już szkoleniowiec na pewno dotarli już do ściany, co po trzech latach współpracy miało prawo się zdarzyć, tylko psycholog Daria Abramowicz, która w powszechnym odbiorze robi za czarny charakter w tym „dramacie”. W ostatnich dniach można było się dowiedzieć, że miała wchodzić w buty szkoleniowca, że nie pozwoliła Wiktorowskiemu zdominować pracy sztabu, że tak naprawdę to ona powinna doświadczyć dymisji, bo jako specjalista w swojej dziedzinie nie ma już wystarczającego dystansu do zawodniczki po latach współpracy ze Świątek. A przez to w czasie kryzysu, który niewątpliwie dotknął naszą tenisistkę wszech czasów, nie jest w stanie ogarnąć właściwego w zaistniałej sytuacji bodźca, itp. itd...
O psychologii pojęcie mam mgliste, natomiast tak po ludzku – szkoda mi pani Abramowicz. Pomijając nawet oczywisty fakt, że Iga ma prawo za własne pieniądze konstruować sztab wedle autorskiego pomysłu, to jest już na takim etapie kariery, iż sama najlepiej wie, co trzeba naprawić w maszynie, która tak sprawnie funkcjonowała przez trzy ostatnie lata. I jeśli uznała, że rezerwy, które chce teraz pobudzić, drzemią w technice i taktyce gry, a nie w mentalu, to trzeba jej po prostu zaufać. Zresztą, efekty każdej poprzedniej zmiany trenera przez Igę (a nie było ich wiele) są nie do podważenia; dzięki nim rozwijała się i robiła postępy w światowym rankingu.
Zaufajmy Idze. Dotąd miała w tych sprawach wyczucie
Zatem o wyczucie momentu przez Świątek i diagnozę problemu, z którym się zmagajestem zupełnie spokojny. Nasza mistrzyni od wielu tygodni lideruje w klasyfikacji WTA, ale to nie oznacza, że nie może grać (jeszcze) lepiej. Ba, tenisowi fachowcy, szczególnie zagraniczni, nie mają wątpliwości, iż nie tylko może, ale że wręcz powinna poprawić się w kilku elementach. I to nie tylko podczas rywalizacji na trawie. Zatem – niech tak się dzieje!
A trenerowi Wiktorowskiemu podziękujmy za fantastyczny okres współpracy z Igą. Nikt nigdy panu Tomaszowi nie zapomni, że to właśnie on doprowadził raszyniankę do pozycji numer jeden na świecie. Czyli do miejsca, o którym jej poprzedniczkom nawet się nie śniło.
