WIDEO: Krótki wywiad
Pod internetowymi artykułami na ten temat pojawiło się mnóstwo złośliwych komentarzy w stylu: „Dla mnie mogą wcale nie przychodzić”, „Koperty za ciężkie?”, „Czarni przestraszyli się RODO”. Okazuje się jednak, że, ze względu na wiekową tradycję kolędy, problem można potraktować bardziej poważnie. Dla wielu katolickich rodzin domowe spotkanie z duszpasterzem to jedyna okazja, żeby „na luzie” porozmawiać z księdzem, na co dzień kojarzonym raczej z podniosłą, kościelną atmosferą.
Dla duchownych to również okazja, żeby spojrzeć na wiernych inaczej niż zza ołtarza. Podczas wizyty duszpasterskiej parafianie mogą opowiedzieć o swoich bolączkach, pochwalić się sukcesami czy nawet poplotkować przy kawie. Dziwi fakt, że księża tak łatwo odpuszczają ten ważny element posługi kapłańskiej. W dobie wszechobecnej krytyki kościoła, osobiste spotkanie w parafianami to przecież najlepszy sposób do przekonywanie wiernych o ważności religii w ich życiu. W wielu świątyniach niedzielne kazanie już dawno przestało pełnić rolę duchowego drogowskazu dla katolików, stając się jedynie nudnym i skostniałym elementem liturgii.
Nasi duszpasterze chyba nie do końca zdają sobie sprawę, że rezygnując z corocznej wizyty duszpasterskiej oddalają się od swoich parafian. W świecie, w którym relacje międzyludzkie coraz częściej schodzą na dalszy plan, to właśnie duchowni powinni świecić przykładam tego, jak się powinno spotykać i rozmawiać z drugim człowiekiem. Oby decyzje niektórych proboszczów o rozłożeniu kolędy na dwa lata były tylko przejściowym problemem parafii. Jeśli okaże się, że w kolejnych latach liczba nieodwiedzanych (z inicjatywy księży) wiernych będzie rosła, to reputacja duchownych na pewno na tym nie zyska.
