- Jesteśmy lepszym zespołem niż Cork City. Oczywiście szanuję ich, ale takie jest moje zdanie. Na pewno jednak ich nie zlekceważymy. Będziemy skoncentrowani do ostatniego gwizdka. Chcemy wygrać przed własną publicznością i awansować do kolejnej rundy - zapowiadał przed meczem na naszych łamach Marko Vesović.
Tydzień temu po bardzo ciężkiej przeprawie legioniści wywieźli z Irlandii wynik 1:0. Cork stworzyło sobie kilka dobrych okazji, ale brakowało im skuteczności, a kilka razy wykazać musiał się Arkadiusz Malarz. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobył po kapitalnym strzale z dystansu Michał Kucharczyk.
W rewanżu Dean Klafurić nie miał zamiaru bronić korzystnego rezultatu. Znów zdecydował się na ustawienie 3-5-2, które szlifował w ostatnich tygodniach. W pierwszym składzie nie wybiegł król strzelców ostatniego sezonu Lotto Ekstraklasy Carlitos, który po transferze z Wisły Kraków odbył z nowymi kolegami tylko kilka treningów (do Irlandii w ogóle nie poleciał, w sobotnim meczu o Superpuchar Polski z Arką - przegranym 2:3 - wszedł z ławki na nieco ponad pół godziny). Nie wystąpili też m.in. Michał Pazdan i Artur Jędrzejczyk - obaj dopiero w poniedziałek wrócili z przedłużonych po mundialu urlopów. Szansę dość nieoczekiwanie dostali za to m.in. Miroslav Radović i Dominik Nagy.
Od początku spotkania legioniści spokojnie prowadzili grę. Rywale nastawili się bardzo defensywnie, kiedy gospodarze atakowali, często nawet dziesięciu Irlandczyków oczekiwało na nich na linii 30. metra i głębiej. Drużyna z Cork nastawiała się na kontry, ale z rzadka potrafiła przedostać się pod pole karne Malarza. Legia z kolei napierała coraz mocniej i w końcu się to opłaciło. Po jednym z wstrzeleń piłki w pole karne bramkarz gości nie zrozumiał się z obrońcą, piłka trafiła pod nogi Jose Kante, a Gwinejczyk strzelił do pustej - nie licząc rozpaczliwie interweniującego Irlandczyka - bramki. To było debiutanckie trafienie byłego napastnika Wisły Płock w barwach Wojskowych.
Bramka dla Legii uspokoiła spotkanie. Cork do awansu potrzebowało już dwóch goli. Mimo dzielnego wsparcia kilkudziesięcioosobowej grupy kibiców z Irlandii goście nie potrafili odważniej zaatakować. Z rzadka przerywali nawet akcje Legii faulami. Groźnie zrobiło się za to tuż po rozpoczęciu drugiej części gry. Ryzykowne podanie jednego z obrońców do Arkadiusza Malarza mógł wykorzystać napastnik Cork, który przejął piłkę w polu karnym, legioniści w końcu jednak wyjaśnili sytuację. Po kilku minutach przewagi gości odzyskali inicjatywę w spotkaniu.
Po błędzie defensywy gości sam na sam z Peterem Cherrie'em wyszedł Kante, napastnik wypuścił sobie jednak piłkę zbyt daleko i ta padła łupem bramkarza. Niespełna pół godziny przed końcem spotkania wiadomo już było, że Gwinejczyk swojego dorobku strzeleckiego już nie powiększy. W jego miejsce Klafurić wpuścił Carlitosa. Niedługo później Chorwat musiał wykorzystać ostatnią zmianę (wcześniej w przerwie Adam Hlousek zastąpił Kucharczyka). Z powodu kontuzji Mateusza Wieteski na boisko wszedł Domagoj Antolić.
W 72 minucie było już 2:0. Szarżujący Radović został nieprzepisowo zatrzymany w polu karnym i sam wymierzył sprawiedliwość z jedenastu metrów. Serb tuż po trafieniu do siatki pobiegł cieszyć się z Malarzem, który przezywał ostatnio trudne chwile po śmierci ojca (niedawno odeszła też jego mama). Po chwili dołączyli do nich pozostali koledzy z drużyny.
Legia nie zamierzała poprzestać na dwóch bramkach. Fenomenalne podanie Cafu otworzyło drogę do bramki Vesoviciowi, reprezentant Czarnogóry stanął oko w oko z bramkarzem, ale nie udało mu się powiększyć prowadzenia. Na 3:0 mógł trafić też Radović po akcji Carlitosa lewą stroną. Hiszpan wyłożył mu piłkę wzdłuż bramki, ale 34-latek nie zdążył dostawić nogi. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry Carlitos zatańczył w polu karnym i nie dał szans bramkarzowi, pieczętując tym samym awans warszawskiej drużyny.
W kolejnej rundzie legioniści zmierzą się ze Spartakiem Trnava (Słowacja) lub Zrinjskim Mostar (Bośnia i Hercegowina). Losy dwumeczu rozstrzygną się jutro w Mostarze (początek meczu o godz. 19). W pierwszym spotkaniu Słowacy wygrali 1:0.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Arkadiusz Malarz: Nie myślimy o kolejnych rundach kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Liczy się to, żeby przejść Cork City