Mamy kryzys w walce z kryzysami

Marcin Królak
"Kiedy pojawiają się pytania, na które nie ma odpowiedzi, oznacza to, że nastąpił kryzys" - pisał Ryszard Kapuściński. Dziś łamiemy sobie głowę nad mnóstwem pytań stojących nad nami od ponad roku. Czasami nawet wydaje się, że udało się znaleźć na nie odpowiedź - pisze publicysta "Polski" Agaton Koziński.

Paryż, Francja

Jedną z prób znalezienia kluczowych dla świata odpowiedzi była konferencja "Nouveau monde, nouveau capitalisme" (nowy świata, nowy kapitalizm) zorganizowana przez francuski rząd. Jednak wyniki tej debaty były co najmniej zaskakujące.

Najwięcej bowiem mówiło się o wypowiedzi jednego z jej uczestników Amartyi Seny. Hinduski noblista odniósł się do grudniowego szczytu klimatycznego. I stwierdził, ku kompletnemu zaskoczeniu wszystkich, że zakończył się on sukcesem.

Jak to uzasadnił? Sen podkreśla jeden zasadniczy aspekt szczytu w Kopenhadze, fakt, że cały świat potwierdził swoje zaangażowanie w szukanie globalnego porozumienia dotyczącego ochrony klimatu. "Zarówno Ameryka, Azja, jak i biedniejsze państwa południa zgodziły się, że trzeba wspólnie przeciwdziałać problemowi nadmiernego ocieplania się klimatu" - wyjaśnił.
Komentarze twierdzące, że szczyt okazał się porażką, to - według tego ekonomisty wykładającego na Harvardzie - przede wszystkim głosy z Europy. "Unia Europejska zbyt szybko chciałaby znaleźć porozumienie. Jakby nie rozumiała, że świadomość potrzeby prowadzenia polityki klimatycznej nie była tak rozwinięta w innych częściach świata" - wyjaśniał.

Podkreślił przy okazji, że nie można wszystkich propozycji cięć w emisji CO2 uzasadniać dobrem przyszłych pokoleń. Ważne są bowiem także interesy obecnych generacji. Ich, zwłaszcza w państwach biedniejszych, zwyczajnie nie stać na szybką redukcję poziomu produkcji dwutlenku węgla. Dlatego najważniejszą obecnie kwestią nie jest stworzenie globalnej umowy obligującej wszystkich do niższej emisji, lecz wypracowanie mechanizmów pomocy bogatszych dla biedniejszych. Bez tego kwestii klimatycznych nie uda się rozwiązać.

Pretoria, RPA

Różnice między biednymi i bogatymi państwami świata wyraźnie widać było podczas dwóch ostatnich wydarzeń: ataku na piłkarską reprezentację Togo podczas Pucharu Narodów Afryki rozgrywanego w Angoli i trzęsienia ziemi na Haiti. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by którekolwiek z tych zdarzeń mogło się wydarzyć w świecie zachodnim - tam nawet trzęsienia ziemi nie wywołują tak gigantycznych strat. Trudno znaleźć lepszy dowód na rozdźwięk na bogatych i biednych.
Atak na piłkarzy Togo wywołał poruszenie przede wszystkim w RPA. Publicysta Innocent Madawo w tekście opublikowanym w "The Globe and Mail" zaczął się zastanawiać, jak on wpłynie na organizowane przez ten kraj futbolowe Mistrzostwa Świata. Nie ma on wątpliwości, że po tym zamachu wiarygodność Afryki mocno spadła.

Ale też największym problemem Czarnego Lądu jest fakt, że reszta globu nie odróżnia afrykańskich krajów. A RPA i Angola to dwa różne światy. Pierwszy od lat buduje swą stabilność opartą na demokracji. Tymczasem Angola to nuworysz. To państwo szybko wzbogaciło się w ciągu ostatnich 10 lat na boomie naftowym i ciągle nie uporządkowało swych sporów z sąsiadami. Zamach na piłkarzy był tego efektem. Organizatorzy bezmyślnie skierowali ich na drogę, którą jechać nie powinni, co skończyło się tragedią.

Nowy Jork, USA

Znany miliarder i filantrop George Soros zdiagnozował inny kryzys: dyskryminację Romów. I zaproponował pomysł na jego rozwiązanie. Miałaby nim być powszechna edukacja.
Sorosowi, który znany jest ze swego zaangażowania w pomoc odrzuconym, problemy Romów są bliskie, gdyż większość z nich mieszka w Europie Środkowej, a on z pochodzenia jest Węgrem. Podkreśla, że 12-milionowa mniejszość romska jako jedyna właściwie grupa społeczna w tym regionie Starego Kontynentu nie skorzystała na zmianach ostatnich 20 lat. Mieszkańcy wszystkich państw regionu poprawili swą sytuację, tylko Romowie żyją w nawet gorszych warunkach niż w czasach komunizmu.

Rozwiązaniem byłoby stworzenie funduszu, który finansowałby edukację uniwersytecką Romów. Jako przykład podaje Hiszpanię, która jako jedyna w Europie umiała w pełni zasymilować u siebie tę mniejszość. "Teraz Madryt przewodzi całej Unii. Dobrze by było, gdyby przekazał jej swoje doświadczenia" - konkluduje Soros.

San Diego, USA

Z kolei Donald Norman, specjalista od kognitywistyki, podkreśla, że żadnego kryzysu nie uda rozwiązać, jeśli nie dysponuje się właściwymi narzędziami. Dowodzi tego na przykładzie wdrażania wynalazków.

"Nie uda się stworzyć wynalazku, którego człowiek akurat potrzebuje. Zawsze jako pierwsza powstaje technologia i ją trzeba dopasować do ludzkich potrzeb" - twierdzi . Wprawdzie Norman wykłada kognitywistykę (naukę o działaniu umysłu) na uniwersytecie w San Diego, ale jego pasją jest design. Jego roli poświęcił kilka książek, m.in. "Emotional Design", "The Design of Future Things". Jego wieloletnie doświadczenie obserwacji rozwoju wzornictwa przemysłowego (zdobyte m.in. w firmie Apple) skłoniły go do postawienia tezy: 97 proc. wynalazków, które konceptualnie zostały opracowane przez designerów, okazały się fiaskiem.

Jako przykład podał QuickTake 100, aparat cyfrowy wymyślony przez Apple na początku lat 90. Dziś każdy ma cyfrówkę, co najlepiej pokazuje, że ten pomysł formalnie był świetny. Ale tylko formalnie - bo zwyczajnie zabrakło technologii, która pozwoliłaby go zrealizować na właściwym poziomie. I QuickTake 100 można dziś obejrzeć tylko w muzeum Apple'a.

Porażka tego projektu to najlepszy dowód na to, że technologia zawsze idzie pierwsza. Najważniejsze wynalazki XX wieku: samolot, samochód, telewizja, komputer, internet, komórki, nie byłyby możliwe, gdyby nie postęp techniczny. Ale też nie oznacza to, że na świecie potrzebni są tylko inżynierowie. Bez designerów bowiem byśmy do samochodu nie wsiedli - mielibyśmy tylko silnik niechlujnie połączony z kołami i fotelem. Dopiero projektanci umieli znaleźć odpowiednią formę dla odkrycia.

Także każdy, kto zachwyca się designem komputerów Apple lub wyciskarką do cytryny 0, powinien pamiętać, że to nie od nich wszystko się zaczęło. A designerzy, choć potrzebni, nie mogą decydować o wszystkim. "Potrzeba często nie jest matką wynalazku. W wielu przypadkach ludzie, mając w ręku narzędzie, znajdują dla niego nowe zastosowanie. Często wiele kłopotów nie istnieje, zanim nie powstanie nowe narzędzie" - podkreśla Norman.

Wróć na i.pl Portal i.pl