To była twarda, mocna deklaracja. Premier Donald Tusk zapowiedział uproszczoną i szybką procedurę deportacji przestępców z Polski. Chodzi o tych obcokrajowców, którzy rażąco naruszyli prawo.
- Każdy, kto gości w Polsce, korzysta z naszej gościny, i w sposób brutalny narusza prawo, będzie deportowany z Polski - zapowiedział premier Tusk.
I przyznał, że w ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się informacje o całych grupach obcokrajowców, którzy żyją w naszym kraju z działalności przestępczej.
- Mamy zbyt dużo przykładów w ostatnim czasie, które świadczą o tym, że tolerancja dla tego typu zachowań przynosi bardzo złe efekty. Spodziewajcie się państwo w najbliższych dniach zdecydowanych akcji, które ograniczą przestępczość, także jeśli chodzi o środowiska migrantów i obcokrajowców przebywających w Polsce – stwierdził premier.
Wiadomo już, że MSWiA razem z ministrem sprawiedliwości przygotowuje plan dalszych zdecydowanych reakcji na przestępczość obcokrajowców, szczególnie przestępczość zorganizowaną i tę najbardziej brutalną.
Do zmian przepisów w tym zakresie odniósł się prezydent Warszawy i kandydat KO na prezydenta, Rafał Trzaskowski:
„Jestem po długiej rozmowie z Komendantem Głównym Policji. W latach 2021-23 rzeczywiście odnotowywaliśmy wzrost przestępczości zorganizowanej związanej z niekontrolowanym napływem członków grup przestępczych z zagranicy do Polski. Wbrew doniesieniom prasowym ten proces udało nam się wyraźnie zahamować dzięki konsekwentnej współpracy z Policją. W przyszłym tygodniu wspólnie z ministrem Tomaszem Siemoniakiem poinformujemy o kolejnych zdecydowanych działaniach gwarantujących nam wszystkim bezpieczeństwo” - ogłosił na platformie X.
Wiadomo, że największym problemem stanowią Gruzini. Jak poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w ubiegłym roku policja zatrzymała 1895 obywateli Gruzji. Decyzją sądu 136 trafiło do aresztu. W całym ubiegłym roku z Polski wydalono 2589 obywateli tego kraju. O sprawie pisała między innymi „Gazeta Wyborcza” podkreślając, że w polskich więzieniach jest 304 Gruzinów i 1304 Ukraińców. Eksperci potwierdzają: reakcja musi być, ale nie można podsycać nastrojów anytimigracyjnych.
Rozmówcy „Gazety Wyborczej” twierdzą, że, chociażby na ulicach Warszawy jest źle. Były naczelnik z Centralnego Biura Śledczego Marcin Miksza „Borys” mówi, że rozwijają się gruzińskie gangi. Trudno do nich przenikać: to zamknięte, hermetyczne grupy, problem tkwi też w znajomość języka i kultury gruzińskiej.
- Jakaś część z nich to przestępcy, którzy widzą Polskę jako nowy rynek w kryminalnej karierze. Nierzadko Polska to tylko ich przystanek na drodze na Zachód, zwykle do Włoch czy Hiszpanii - tłumaczył.
„GW” podaje przykłady: pod koniec ubiegłego roku policjanci zatrzymali dwóch, młodych Gruzinów w centrum Warszawy. Działali bardzo brutalnie: podchodzili do swoich ofiar, jeden z napastników wykręcał im ręce i trzymał, a drugi bił. Okradali i uciekali.
Inny Gruzin jest podejrzany o szereg brutalnych ataków na starsze kobiety. Najpierw obserwował swoje ofiary w bankach lub kantorach, szedł za nimi do domów, okradał je na klatkach schodowych, potem spychał ze schodów.
- Powoli wracają lata 90., kiedy szczególnie w Warszawie i dużych miastach panoszyły się gangi, policja nie mogła nad nimi zapanować. Teraz znów przybywa przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu, takich jak rozboje i zuchwałe kradzieże w sklepach i drogeriach - wyliczał w rozmowie „Gazetą Wyborczą" jeden z policjantów. - Czas działać - dodał stanowczo.
Prezydent stolicy przyznał na antenie Polsat News, że gangi obcokrajowców to realne zagadnienie, którym zajmują się już politycy nie tylko lokalnie, ale i na szczeblu krajowym.
– Tak, jest problem, jeśli chodzi o gangi przestępcze m.in. z Gruzji – potwierdził. – Mamy wzrost tego typu przestępstw. Nie osiągnął jeszcze wzrostu krytycznego, ale jest znaczący. Poradziliśmy sobie z grupami polskimi i nie możemy pozwolić sobie na to, by te grupy się odrodziły – dodał.
To prawda, lata 90. w Polsce, to czasy walki z przestępczością zorganizowaną. Był Pruszków, Wołomin, gangi na Śląsku i Pomorzu - silne, bandyckie grupy, ale jeszcze nie mafia. Mogły się jednak w nią zmienić, bo przestępcy zaczęli nawiązywać kontakty z politykami. Nie zdążyli, do akcji wkroczyło Centralne Biuro Śledcze.
Powołał je 15 kwietnia 2000 roku komendant główny policji, łącząc działające od 1994 roku Biuro do Walki z Przestępczością Zorganizowaną oraz działające od 1997 roku Biuro do spraw Narkotyków. Najlepszy sprzęt, najlepsi gliniarze, nowe zasady gry. Policja i prokuratura mogły przeprowadzać operacje specjalne, np. zakup kontrolowany, miały szerszą możliwość kontroli korespondencji, dostęp do niektórych baz informacyjnych, powołano wreszcie instytucję świadka koronnego.
- To był ostatni moment na tego typu działania, grupa pruszkowska zaczęła dominować w całym kraju – opowiadał mi swego czasu Marek Biernacki,. – Niemal codziennie wybuchały bomby, albo dochodziło do strzelanin. Groziło nam powstanie wielkiej ogólnopolskiej mafii – tłumaczył.
Zeznania Jarosława Sokołowskiego, pseudonim „Masa”, skruszonego przestępcy, który postanowił sypać swoich kolegów też miały swoją wartość. Policja przystąpiła do akcji o pseudonimie „Enigma”, decyzję o jej rozpoczęciu wydał właśnie Biernacki, był wtedy ministrem spraw wewnętrznych i administracji w rządzie Jerzego Buzka.
- Uderzyliśmy w Pruszków, zatrzymywaliśmy gangsterów całym kraju. To było jedno, skonsolidowane uderzenie, ale potem udało nam się wyłapać także tych, którym udało się uciec – opowiadał Marek Biernacki. – Nie wszyscy byli zwolennikami przeprowadzenia tej akcji, niektórzy podnosili, że w miejscu starej grupy pojawi się nowa, być może jeszcze groźniejsza, jeszcze bardziej brutalna – tłumaczy Biernacki.
Zatrzymywali gangsterów w całym kraju. Zrobiło się spokojnej, bo nawet, jeśli potem pojawiały się jakieś grupy przestępcze nie były już tak silne, tak dobrze zorganizowane jak te w latach 90..
- Odbudowanie takiej grupy przestępczej jak Pruszków byłoby dzisiaj niemożliwe. Zmienił się także sam charakter przestępczości – twierdził Marek Biernacki.
Większość gangsterów ma dzisiaj swoje firmy, są biznesmenami, przynajmniej na takich się kreują. Zarabiają się na wyłudzeniach VAT, dokonują przestępstw podatkowych – nikt nie biega po mieście i nie wymachuje pistoletem.
Tyle, że na polskich ulicach pojawili się nowi ludzie, o zupełnie innej mentalności.
Komenda Główna Policji w połowie 2024 roku opublikowała raport, w którym podsumowała swoje działania. Jak czytamy w dokumencie, „najważniejszym obecnie problemem jest przestępczość osób rosyjskojęzycznych”.
„Analizy wskazują, że problem ten będzie narastał, ponieważ prócz przestępczości pospolitej (kradzieży, prowadzenia pojazdów w stanie nietrzeźwości) odnotowywany jest także wzrost przemytu broni, handlu ludźmi i przestępczości zorganizowanej. Liczba migrantów zza wschodnich granic i konflikty między nimi mogą zagrażać także obywatelom naszego kraju” - wskazywała KGP.
Eksperci podkreślają jednak, że niezbędne przepisy już są, niczego nie trzeba zmieniać.
- Przepisy pozwalają na wydanie decyzji deportacyjnej cudzoziemcowi, który stanowi zagrożenie dla porządku publicznego czy bezpieczeństwa państwa. Oczywiście, to zagrożenie musi być realne i stwierdzone w odpowiednim postępowaniu. (...) To prawo jest stosowane, czasem jest wręcz nadużywane przez służby - skomentował w TVN24 Marcin Sośniak, członek zespołu migracyjnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. I dodał, że państwo powinno rozlicza przestępców, ale nie należy tego wiązać wyłącznie z ich narodowością.
- Nie chciałbym przypisać problemu przestępczości pod jakąś konkretną narodowość czy pochodzenie etniczne czy w ogóle pod wątek imigrancki. (...) Nie prawo migracyjne jest problemem. Należy się przyjrzeć skuteczności ścigania i karania tego rodzaju przestępczości - podsumował Marcin Sośniak.
To prawda, do problemu należy podejść stanowczo, ale ostrożnie. Nie każdy migrant jest przestępcą, a bardzo łatwo straszyć tym obywateli, zwłaszcza w kampanii wyborczej. Zresztą, robiono to już wcześniej i trzeba przyznać, że bardzo skutecznie.
