Spis treści
Izraelski rząd zdecydował o terminie inwazji lądowej na Gazę, poinformował wczoraj Benjamin Netanjahu. - Termin operacji został jednomyślnie ustalony przez gabinet wojenny i szefa sztabu – oznajmił izraelski premier w telewizyjnym przemówieniu. Odmówił podania jakichkolwiek szczegółów na temat czasu i etapów operacji. - Przygotowujemy się do inwazji naziemnej. Nie będę opisywać kiedy, jak czy jakimi siłami. Nie będę też szczegółowo omawiał różnych obliczeń, które przeprowadzamy, z których opinia publiczna w większości nie zdaje sobie sprawy, a tak właśnie powinno być – powiedział Netanjahu.
Inwazja na Gazę. Kiedy?
W sobotę miną dokładnie trzy tygodnie od krwawego najazdu Palestyńczyków na południe Izraela. Niemal natychmiast Izraelczycy zapowiedzieli, że w ramach odwetu nie ograniczą się tylko do ataków z powietrza. Wydaje się jednak, że okres na mobilizację wojska, koncentrację sił przy Strefie Gazy, zamknięcie blokady, przygotowanie planów ataku już dobiegł końca. Być może zwłoka wynika z innych powodów.
Wczoraj "Wall Street Journal" napisał, że Izrael zgodził się odłożyć lądową operację w Strefie Gazy na prośbę USA, by dać czas siłom amerykańskim na sprowadzenie do regionu systemów obrony powietrznej. O tym, że administracja USA starała się opóźnić izraelską operację lądową, donosiły wcześniej inne media. Chodzić może też o kwestie humanitarne: nadal trwają wysiłki na rzecz zwolnienia zakładników. W Strefie Gazy przebywa też jeszcze kilkuset obywateli USA.
Strefa Gazy. Gdzie uderzą?
Operacja lądowa będzie miała na celu głównie dotarcie do obszarów, gdzie Hamas jest ufortyfikowany w głębi miasta Gaza. Inwazję również skomplikuje obecność zakładników. Po uwolnieniu czwórki, zdaniem izraelskiej armii, w Strefie Gazy pozostają jeszcze 224 uprowadzone osoby. Jednak Hamas poinformował właśnie, że "prawie 50" izraelskich zakładników zginęło w wyniku izraelskich ataków. Obecnie nie ma możliwości weryfikacji prawdziwości tych informacji.
Tymczasem pojawiają się pytania, dlaczego armia izraelska zasugerowała, że jej operacje lądowe skoncentrują się na obszarach miejskich w północnej części Strefy Gazy (stąd m.in. ostrzeżenie dla ludności cywilnej, żeby przeniosła się na południe enklawy), skoro główny atak Hamasu poszedł z południa, z rejonu Chan Junis. Wschód tego obszaru, graniczący z Izraelem, charakteryzują rozległe tereny rolnicze (kiedyś było to zagłębie cytrusów eksportowanych do Izraela), poprzecinane siecią tuneli. Niewykluczone, że Izrael będzie chciał w jakiś sposób zaskoczyć wroga i uderzy na kilku kierunkach jednocześnie, nie tylko na północy.
Zapowiadają Izraelowi piekło
Tak jak tylko pojawiła się deklaracja Izraela, że chce wkroczyć do enklawy i raz na zawsze zgnieść terrorystów, tak niemal od razu zaczęły się pojawiać ostrzeżenia ze strony palestyńskiej. W nagraniu opublikowanym 14 października Abu Obeida, rzecznik Brygad Izz ad-Din al-Kassama, zbrojnego skrzydła Hamasu, powiedział, że bojownicy są gotowi na inwazję lądową: „Groźby syjonistycznego wroga dotyczące wojny lądowej w Gazie są absurdalne. Jak ta podzielona armia, której Dywizję Gazy rozbiliśmy, może rozpocząć wojnę lądową?”. Brygady al-Kassama zaprezentowały nową, wyprodukowaną lokalnie broń, której użyto po raz pierwszy w obecnej operacji: przeciwpancerny pocisk rakietowy 15 mm.
W nagraniu audio opublikowanym w zeszłym tygodniu rzecznik Brygad Al-Quds, Abu Hamza, zwrócił się do Izraela: „Pokonawszy cię na twoim terenie, jak myślisz, co się stanie, kiedy do nas przyjdziesz? Przygotowaliśmy naszych ludzi, którzy kochają śmierć na rzecz Allaha tak samo jak wy kochacie życie. Witamy więc u bram piekła.”
Podziemne miasto Hamasu
Jakie siły obrońcy Strefy Gazy mogą przeciwstawić izraelskim oddziałom? Według Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym na Uniwersytecie w Tel Awiwie szacuje się, że Brygady Al-Kassama liczą ponad 15 tys. bojowników i posiadają 12-15 tys. rakiet. Z kolei Brygady Al-Quds, wojskowe skrzydło Islamskiego Dżihadu, liczą około 6 tys. bojowników i posiadają 6-8 tys. rakiet.
Najpoważniejszym wyzwaniem dla IDF może się jednak okazać sieć tuneli, druga największa na świecie po tunelach w Korei Północnej. Jedna z uwolnionych zakładniczek relacjonuje, że ludzie uprowadzeni z Izraela zostali wprowadzeni do sieci tuneli. Podziemny szlak ciągnął się kilometrami, a pokonanie trasy zajęło im 2-3 godziny.
Dziennik "Jerusalem Post" przypomina, że podziemna pajęczyna składa się z około 1,3 tys. tuneli, liczących razem - w przybliżeniu - 500 km długości, a niektóre z nich przebiegają 70 metrów pod ziemią. To prawdziwe podziemne miasto. Z zasilaniem elektrycznym, oświetleniem, transportem szynowym. Ukrywają się tam dowódcy i centra dowodzenia.
Jak Izrael zniszczy tunele?
Na tunelach połamały sobie zęby Siły Obronne Izraela (IDF) kiż w czasie operacji wojskowej w Strefie Gazy w 2014 roku. Od tamtej pory szkolone są specjalne jednostki do walki pod ziemią. Należący do nich żołnierze mają specjalne czujniki, wyszkolone psy, posługują się też naziemnymi dronami. Izrael posiada też specjalne bomby penetrujące do niszczenia bunkrów, których można użyć przeciwko tunelom. Ale to oznaczałoby wiele ofiar cywilnych.
Eksperci cytowani przez „Jerusalem Post” wyjaśniają, że bardzo trudne jest zlokalizowanie tuneli; są one bowiem zbudowane pod bardzo różnymi strukturami - wejścia umieszczone są np. na najniższych piętrach domów, meczetów, szkół. W różnych miejscach trzeba stosować odmienne techniki wykrywania: radary, techniki pomiaru magnetycznego, termicznego oraz namierzanie.
źr. Al-Monitor, Jerusalem Post, Wall Street Journal
