Barbara Klak, niewidoma poznanianka, ma chorego syna cierpiącego na porażenie mózgowe. Ponad dekadę temu przeszedł operację w poznańskim szpitalu im. Degi. Miała poprawić stan jego zdrowia, ale zdaniem Barbary Klak lekarze popełnili błąd w sztuce i zamiast pomóc, zaszkodzili jej synowi Dawidowi.
W 2006 roku Barbara Klak zawiadomiła poznańską prokuraturę. Sprawa trafiła do pani prokurator Sz., która jednak zgubiła akta. Nikomu o tym nie powiedziała, zwodziła niewidomą i jej syna. Dopiero w 2013 roku, siedem lat po doniesieniu, zaniedbanie poznańskiej prokurator wyszło na jaw. Za swoje zachowanie miała usłyszeć zarzuty, ale podupadła na zdrowiu, po pewnym czasie zmarła.
Sprawę rzekomego błędu w sztuce przeniesiono do prokuratury w Gorzowie Wlkp. Gorzowscy śledczy długo szukali biegłych lekarzy. W końcu ich znaleźli, a ci wydali opinię, że przed laty w Poznaniu nie popełniono błędu w sztuce. Sprawa została nieprawomocnie umorzona jesienią 2014 roku, na co do sądu poskarżyła się Barbara Klak. Sąd przyznał jej rację, uznając, że prokuratura powinna jeszcze zasięgnąć opinii biegłego neurologa.
Sęk w tym, że postanowienie sądu o konieczności wznowienia śledztwa zapadło kilka dni przed przedawnieniem sprawy. Gdyby sprawa się przedawniła w prokuraturze, Barbara Klak mogłaby pozwać polskie instytucje za opieszałe wyjaśnianie zgłoszonej przez nią sprawy.
Gorzowska prokuratura „wybrnęła” z tej sytuacji. Jak?
To tylko część artykułu. Cały tekst przeczytasz w naszym serwisie Plus.